FLESZ - Nowy podatek od reklamy. To musisz wiedzieć!
Najbardziej zapalnym punktem konfliktu jest właśnie wspomniane pole uprawne. A właściwie jego najniższa część, przylegająca bezpośrednio do drogi. Pole należy do mieszkanki ostatniej posesji Jolanty Uchto, która urządziła na nim łączkę, by wypasać tam konie.
Problem w tym, że na łączkę – według jego właścicielki - spływa woda z sąsiedniej posesji. - Ta woda niesie za sobą z pola nawozy i środki chemiczne – tłumaczy Jolanta Uchto i przekonuje, że gdy jej konie najadły się trawy stamtąd, zachorowały.
- Jednego trzeba było uśpić, bo dostał takiej biegunki, że był nie do uratowania. A drugiego nie mam czym karmić –
mówi i zarzuca swojej sąsiadce, że ta specjalnie kieruje wodę ze swojej posesji na jej teren. Ta z kolei zaprzecza, twierdząc, że to sąsiadka swoimi działaniami usiłuje skierować wodę na teren jej gospodarstwa. Obie panie prezentują zdjęcia, które mają dowodzić ich racji.
Te wzajemne oskarżenia i zarzuty ciągną się już od kilku lat. Niedawno na miejscu był biegły hydrolog z Warszawy. Przed wydaniem oficjalnej opinii nie chciał jednak zajmować stanowiska w sprawie sąsiedzkiego konfliktu. Zadanie ma niełatwe, bo w sprawie występuje jeszcze szereg innych wątków. Choćby niszczenia drogi gminnej, która również jest zamulana po każdej większej ulewie. Spływa na nią woda z pola, ale też z dachu przylegającego do drogi budynku gospodarczego, należącego do sąsiadki pani Jolanty. Sąsiadka nie zgadza się na podanie nazwiska, a podczas wizji lokalnej towarzyszył jej adwokat.
Jednym z zaproponowanych na miejscu rozwiązań jest budowa przez gminę rowu, który odprowadziłby wodę od jezdni do Szreniawy. Problematyczną kwestią pozostaje jednak to, jak wodę do niego skierować, skoro budowa przepustu pod drogą raczej nie wchodzi w grę. Wójt Charsznicy Jan Żebrak nie kryje, że konfliktu w Witowicach ma dość. - Ja już się do tej sprawy nie mieszam, machnąłem ręką. Były próby ugody, ale nic to nie dało. W tej chwili zajmują się już tym pracownicy urzędu.
Wójt przyznaje, że takich problematycznych spraw z zakresu naruszenia stosunków wodnych jest w gminie kilka i zawsze ciągną się one latami. Ten w Witowicach wcale nie jest najpoważniejszy. Rolą gminy jest ocena, czy zmiana ukształtowanie terenu spowodowała zakłócenie stosunków wodnych. Jeżeli tak, wydawana jest decyzja administracyjna o przywrócenie poprzedniego stanu. Taka decyzja może być jednak oprotestowana.
- W czasie mojego urzędowania (ponad 30 lat! - przyp. aut.) żadnego z tych konfliktów nie udało się do końca rozwiązać. Problem tkwi nie tylko w tym, że ludzie są zacietrzewieni i nikt nie chce ustąpić. Wina jest też w sposobie działania Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które reaguje na każde odwołanie strony. Ile decyzji byśmy nie wydali, zawsze temat wraca do gminy do ponownego rozpatrzenia. Strona się odwołuje i za jakiś czas dostajemy pismo, aby rozpatrzeć problem od nowa, wezwać hydrologa, sporządzić mapę itp.
- słyszymy.
Opinia hydrologa w sprawie „witowickiej” powinna wkrótce dotrzeć do gminy.
- Boczkowice. Przydrożna kapliczka z początku XVII wieku została odnowiona
- Mieszkańcy Czapel Małych skarżą się na zalewanie posesji
- Powiat miechowski. Drogowcy finiszują z tegorocznymi inwestycjami
- Gołcza wysoko w rankingu Rzeczpospolitej
- Dramatyczne nagrania wypadków z kamerek samochodowych
- Na tę drogę kierowcy czekają od lat! Budowa S7 na północ od Krakowa idzie pełną parą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?