Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fiakrzy z Morskiego Oka odpierają zarzuty, fundacja VIVA! odpowiada kontroświadczeniem. Kto w tym sporze ma rację?

Marcin Szkodzinski
Marcin Szkodzinski
Ilustracja - Konie pracujące n drodze do Morskiego Oka
Ilustracja - Konie pracujące n drodze do Morskiego Oka Halina Kraczyńska
Fiakrzy powożący wozami z turystami ciągniętymi przez konie na trasie prowadzącej do Morskiego Oka odpowiedzieli na najczęstsze pytania i wątpliwości dotyczące dobrostanu zwierząt. Przekonywali, że że konie nie jeżdżą na trasie cały dzień, a najwyżej 1-2 razy dziennie pokonują trasę. Przedstawiciele Fundacji VIVA szybko wydali kontroświadczenie w którym piszą, że nawet jeden wjazd dla pary koni, to za dużo.

Konflikt pomiędzy góralami powożącymi fasiągami i saniami na trasie do Morskiego Oka w których przewożeni są turyści, a organizacjami pro-zwierzęcymi trwa od kilkunastu lat. Przedstawiciele organizacji broniących praw zwierząt zarzucają góralom znęcanie się nad końmi. Górale zarzucają fundacjom rozpowszechnianie kłamstw na ich temat.

Co jakiś czas fundacje organizują happeningi i akcje na drodze do Morskiego Oka. Tym razem, to fiakrzy postanowili zabrać głos i zorganizowali konferencję prasową, na której odpowiadali na trudne pytania, które często padają, a w ich ocenie opinia publiczna została wprowadzona w błąd.

Górale bronią swojego dobrego imienia

W trakcie konferencji zatytułowanej “Mity kontra fakty” górale odpowiedzieli na najczęściej zadawane im pytania. Wśród nich znalazły się pytania m.in. o to ile razy para koni dziennie pokonuje trasę Palenica Białczańska - Włosienica, jak długo pracują konie, ile koni padło na trasie do Morskiego Oka, dlaczego konie trafiają na ubój, a także o stosunek do raportu VIVY i sprawy w prokuraturze.

- Do góry konie wychodzą w ciągu godziny, tam odpoczywają 20 minut i schodzą. Na dole odpoczywają 2 godziny, a w tym czasie idzie druga para koni. Czasem ta pierwsza para wchodzi drugi raz, ale jak nie ma turystów, to wracają konie do domu. Tak wygląda praca w sezonie letnim, w wakacje. Poza sezonem konie mają kurs co dwa, a nawet co trzy dni. Nas łącznie jest 60-ciu wozaków, ale jesteśmy podzieleni na dwie grupy po 30 osób. W lecie ze względu na pracę koni sprzęgamy się razem. Jeździmy co drugi kurs, albo jeździmy co drugi dzień. Jednego dnia jeżdżę czterema lub sześcioma końmi, a w drugi dzień jeździ kolega - opowiada o pracy Andrzej Mąka, jeden z fiakrów pracujących na drodze do Morskiego Oka.

Górale odpowiedzieli także ile koni padło na trasie i z jakiego powodu.

- Padł jeden koń. Był to mój koń o imieniu Jukon - mówi Andrzej Mąka. - Pękła aorta osierdzia i był rozległy zawał serca. Był to przykre doświadczenie. Miałem pecha, że koń był wtedy w pracy, bo to samo stałoby się też w stajni. Ludzie też umierają na spaniu i w pracy. Akurat tak się zdarzyło, że ten koń padł mnie. To był jedyny przypadek. Ile koni upadło i jest przypisywane, że padły? Konie potkną się. Stare powiedzenie mówi, że koń ma cztery nogi i się potknie. Później jest robione zdjęcie jak koń leży. Koń jak się wystraszy i się wywróci, to leży bezwładnie. Miałem kilka takich przypadków jak pracowałem w lesie. Kto robi z końmi, to wie, że są różne przypadki. Trzeba mu wtedy pomóc. Też miałem takie przypadki w stajni. Trzeba mu pomóc wstać. Zdjęcie było zrobione kiedyś i teraz jest powielane. Koń wstał, chodził, pracował. Wielka szkoda, że taki brutalny przekaz jest przez organizacje prozwierzęce - kontynuował wypowiedź góral.

- Długa droga jest do pracy konia nad Morskim Okiem. Musi spełniać część ważnych testów. Musi być spokojny, grzeczny, przyuczony do zaprzęgu. Nie może być agresywny w stosunku do ludzi ani koni. Musi być uczulony od karetek, samochodów ciężarowych. Tak je trenujemy. Dopiero po wytrenowaniu takiego konia, a trwa to różnie od miesiąca do nawet kilku, bo wszystko zależy od konia, może zacząć pracować na trasie. Jest to duet, konie muszą współpracować. Muszą mieć podobny temperament. Nie może być jeden ostrzejszy, a drugi wolniejszy. Ten z mocnym temperamentem będzie chciał iść szybciej i będzie męczył siebie i wolniejszego. Męczyć się będzie też fiakier, który powozi końmi, bo nie da się tymi końmi jeździć. Takiego konia trzeba wymienić. Czasami przyjdzie czas jesienny, zimowy, wiosenny kiedy nie ma ruchu i te konie nie chcą stać, bo czekamy czasem po trzy godziny. Koń się niecierpliwi, dokucza drugiemu. To nie możemy na to pozwolić. Te konie muszą być spokojne, bo podchodzą do nich ludzie, żeby pogłaskać. Najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo. Konie muszą być spokojne i ułożone. Tam jest dużo ludzi, są dzieci. Czy to jest koń w Morskim Oku, czy na ujeżdżalni, czy w szkółce to wszędzie jest rotacja. Nie wszystkie konie da się dopasować. Wszyscy tylko na nas zwracają tylko uwagę, a nie sprawdzą jak jest - zaznacza Andrzej Mąka.

- Raport VIVY jest długi, a żeby go dostać, to trzeba było podpisać petycję, że się jest za likwidacją transportu do Morskiego Oka. Tak pozyskują zwolenników. Wstępnie przeanalizowaliśmy ten raport. Są sytuacje opisane drastycznie, które rzeczywiście były i trudno się dopatrywać zakłamania. Nie zaskarżamy tego raportu, bo mamy swoją pracę i nie bawimy się w to. Oni zaskarżyli nas o znęcanie się nad zwierzętami. Trwało to 6 lat w różnych prokuraturach w całej Polsce i sprawę umorzono z powodu braku dowodów. Czyli te dowody, które przedstawiali nie są prawdziwe. Podstawowym punktem, błędem jest podstawienie wzoru dla obciążenia konia, konia pracującego przez 8 godzin, czyli cały dzień. To można podstawiać do dorożek Krakowskich, lub gdybyśmy wozili ludzi z Zakopanego do Morskiego Oka, a nie godzinny odcinek drogi. Wzór jest dla konia pracującego 8 godzin i wychodziło tam przeciążenie nawet 200%, ale przy próbach uciągowych wychodziło, że koń może pociągnąć nawet czterokrotność masy ciała, a para koni 3,5 krotność masy ciała. Nie da się obliczyć średniej, czy wytyczyć, czy to jest przeciążenie, czy nie. Obliczając takie przeciążenie, to nie może być to fizyk obliczający przeciążenie dla silnika, tylko musi to być specjalista od zwierząt, czyli weterynarz, hipolog, który porówna pracę z zachowaniem się konia - odnosi się do informacji, że konie są przeciążone o 1 tonę, Władysław Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka.

VIVA wydaje kontroświadczenie

Fiakrzy z Morskiego Oka zorganizowali dziś szumnie zapowiadaną konferencję prasową, która miała pokazać mity i fakty, dotyczące pracy koni na tej trasie. Niestety - była kolejnym powielaniem retoryki, którą znamy od lat i która jest bardzo luźno związana z rzeczywistością - twierdzą przedstawiciele Vivy!.

Fiakrzy twierdzą, że konie pokonują trasę do Morskiego Oka tylko raz, góra dwa razy dziennie, a obliczenia przeciążeń dotyczą 8-godzinnego dnia pracy. Fakty są jednak takie, że już przy 1-krotnym przejeździe dochodzi do przeciążenia i nie ma znaczenia ile jeszcze kursów konie czeka. I co najważniejsze - ten jeden przejazd generuje pracę przekraczającą normę dzienną. Dodatkowo fiakrzy powtarzają, że konie po kursie odpoczywają 20 minut. Ale jak wynika z raportów członkini komisji badającej konie z Morskiego Oka, lekarki weterynarii Bożeny Latochy, ta przerwa jest niewystarczająca, by konie mogły rozpocząć przed kolejnym kursem. Stąd i lekarka i Viva! wnoszą od kilku lat o wydłużenie przerwy do 60 minut. A park narodowy to ignoruje.

- Fiakrzy usiłują utrzymać ten intratny biznes i w sumie nikogo nie powinno dziwi, że posuwają się do manipulacji - mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! – Chyba zapomnieli jednak, że fizyki nie da się zmanipulowa. To, że konie ciągną o około tonę za dużo to fakt wynikający z obliczeń i to się nie zmieni, choby organizowali takie konferencje prasowe codziennie. Wzór, na podstawie którego obliczyliśmy przeciążenia został zaakceptowany przez Tatrzański Park Narodowy. Posłużył się nim ekspert parku narodowego w 2013 i 2014 roku. Problemem było tylko to, że podstawił pod niego nieprawdziwe dane. Kiedy to poprawiliśmy otrzymaliśmy wstrząsający wniosek o pracy tych koni ponad siły - tłumaczy.

Fiakrzy twierdzą wręcz, że niektóre ekspertyzy wykazały, że konie mogłyby ciągnąć nawet 22 osoby. Problem polega na tym, że taki wynik obliczono dla trasy płaskiej. Twierdzą też, że badania lekarskie nie wykazały przemęczenia u koni. To także nie jest prawda. Raporty lek. wet. Bożeny Latochy z corocznych badań koni z Morskiego Oka zawierają informacje o tym, że wyniki wykazują że konie pracują w przeciążeniu.

Fiakrzy twierdzą, że sprzedając konie nie wiedzą gdzie one trafią. Ale jeśli sprzedają je handlarzom koni na rzeź, to chyba jasne jest, że nie trafią na zieloną łąkę. Dużą rotacje koni tłumaczą mętnie tym, że muszą zrobić długi trening, a potem okazuje się, że konie do siebie nie pasują lub są agresywne. I że na trasie umarł tylko jeden koń.

- Ja mam wrażenie, że my się kompletnie nie rozumiemy - mówi Anna Zielińska, wiceprezeska Fundacji Viva! - Tu nie chodzi o to ile koni umarło na trasie. Tu chodzi o to ile koni nie wytrzymuje tej pracy. Ile czasu pracują i jak szybko trafiają na rzeźniczy hak. A te dane są wstrząsające. Nie żyje 64% koni, wycofanych z trasy pomiędzy 2012 a 2022 rokiem, a 61% skończyło swoje życie w rzeźni. Zwierzęta średnio wytrzymywały tę pracę zaledwie przez 36 miesięcy. A przez 10 lat dało radę pracować tylko niecałe 3% koni. To także dowodzi, że konie pracują w przeciążeniu. A mikrourazy z tego wynikające powodują, że nie nadają się do żadnej innej pracy, a jedynym zainteresowanym ich kupnem jest handlarz koni na rzeź - tłumaczy.

Fiakrzy twierdzą, że transport konny do Morskiego Oka ma 150 lat tradycji. Problem polega na tym, że przed II wojną światową jeździły tam lekkie dorożki. Ale już w międzywojniu jeździły tam także samochody, motocykle czy niewielkie autobusy. Po wojnie transport konny nie wrócił na tę trasę. Wskrzeszono go w 1989 roku, kiedy na trasie zaczęły kursować dwie lekkie dorożki. Na przestrzeni lat te dorożki puchły, puchły, aż pod koniec XX wieku osiągnęły nawet 30 osób na wozie, zbudowanym na podwoziu od samochodu dostawczego.

- Fiakrzy twierdzą też, że konie się potykają i dlatego leżą na asfalcie, co turyści rejestrują na zdjęciach - mówi Anna Plaszczyk - To oczywista bzdura. Konie są zwierzętami uciekającymi. Leżenie stanowi dla nich realne zagrożenie. Więc nawet jeśli się potkną, szybko wstają dzięki swojemu instynktowi. A jeśli leżą i nie mogą wstać oznacza to, że zwyczajnie nie mają na to siły. W mojej opinii fiakrzy nie mają wiedzy, informacji z badań naukowych i przez to zwyczajnie nie znają się na koniach i nie rozumieją tych zwierząt. I to jest jedna z przyczyn cierpienia tych zwierząt - dodaje.

Fiakrzy twierdzą też, że praca koni na trasie jest monitorowana. Między innymi kamerą na trasie. Problem polega na tym, że kamera ta często jest bezużyteczna z powodu problemu z zasięgiem internetu. I wielokrotnie nie rejestrowała obrazu w momentach, w których Viva! podejrzewała łamanie regulaminu przez fiakrów.

- Podczas konferencji dowiedzieliśmy się także, że wozy są wyposażone w hamulce i konie biegnąc w dół nie wykonują żadnej pracy oprócz sterowania dyszlem - mówi Anna Zielińska - Podkreślali, że ta trasa jest zbyt długa, by mogli nie używać hamulców. Problem polega na tym, że i to sprawdziliśmy. Kamera termowizyjna po zjeździe pokazywała, że hamulce są niemal zimne, a więc nie mogły być używane na niemal 7-kilometrowym stromym odcinku. Dowiedzieliśmy się też, że na trasie nie pracują konie zimnokrwiste, bo lubią pracę wolniejszą i krótszą, co zasadniczo jest prawdą. Konie zimnokrwiste na tej trasie zwyczajnie się nie sprawdziły. Ale zszokowało mnie to, że pracujące na tej trasie konie śląskie są przygotowane do pracy w lekkim zaprzęgu. Tylko ze ten zaprzęg lekki nie jest. Cały skład waży przecież 3,5 tony! To z pewnością nie jest lekki zaprzęg - tłumaczy.

Fiakrzy skomentowali także raport Vivy!, opublikowany w wrześniu ubiegłego roku. Twierdzą, że jest długi, a żeby go pobrać należy podpisać petycję o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka.

- To pokazuje, jak fiakrzy kłamią - mówi Anna Plaszczyk - Żeby pobrać raport nigdy nie trzeba było podpisywać żadnej petycji. W formularzu należało podać adres mailowy, żebyśmy mogli raport wysłać. Ale podanie adresu mailowego nie jest związane z podpisaniem petycji. Każdy to może zweryfikować na naszej stronie ratujkonie.pl w zakładce „Konie z Morskiego Oka”. A kiedy już pobierze raport może samodzielnie ocenić jego zawartość. Zresztą nawet sami fiakrzy przyznali podczas konferencji, że trudno znaleźć w nim fałszywe informacje. Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o ich konferencji prasowej - dodaje.

Fundacja Viva! przypomina, że 68% Polek i Polaków jest za likwidacją transportu konnego do Morskiego Oka. (...) Viva! ma nadzieję, że fakty na temat pracy koni ponad siły po raz kolejny dotrą do opinii społecznej. Tym bardziej, że zbliża się majówka, która zawsze jest dla koni ogromnym obciążeniem.

Całość konferencji prasowej i odpowiedzi fiakrów:

Na drodze do Morskiego Oka znów przewrócił się koń! Nie wiad...

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski