Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NFZ zaoszczędził na chorych

Dorota Stec-Fus
Fot. Grzegorz Mehring / Polskapresse
Zdrowie. Polacy do leków refundowanych dopłacają aż 42 procent, czyli najwięcej w Unii Europejskiej. Sytuacja pacjentów, szczególnie przewlekle chorych, jest dramatyczna. Leki są dla nich za drogie, więc ich nie wykupują albo sami zmniejszają zalecane przez lekarza dawki.

- Po blisko trzech latach obowiązywania ustawy refundacyjnej widać, że jej pierwotne założenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a dostęp chorego do leków pogarsza się - mówi Ewa Borek, prezes Fundacji MY Pacjenci.

Fundacja - jak dotąd jedyna - przeprowadziła analizę rezultatów wprowadzenia nowych przepisów. Projekt sfinansowała Szwajcaria (w ramach programu współpracy z nowymi krajami UE) i w minionym tygodniu zaprezentowała wyniki badań.

Obowiązująca od stycznia 2012 roku ustawa refundacyjna miała sprawić, że leki będą tańsze i bezpieczne. Niestety, rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej ponura niż przypuszczano. Aż 54 procent ankietowanych wykazało, że po 2012 roku ich wydatki na leki znacząco wzrosły. Natomiast - co szokuje najbardziej - aż 30 procent pacjentów z powodu podwyżek cen leków rezygnuje w ogóle z realizacji recept!

Wzrost cen najbardziej daje się we znaki chorym na cukrzycę, którzy za każde opakowanie leku płacą o 12 zł więcej niż przed wejściem w życie ustawy. Wzrost wydatków dotyka także osoby leczące się psychiatrycznie (o 10,42 zł na opakowaniu) oraz astmatyków (więcej o 7,18 zł). W konsekwencji, jak zauważa Ewa Borek, borykający się z brakiem pieniędzy chorzy sami zmniejszają sobie dawki leków. Efekt oczywisty: pogorszenie się ich stanu zdrowia.

IMS Health wyliczyła, że w 2010 roku na dofinansowywane medykamentów z własnej kieszeni wydaliśmy 8,6 mld zł, a w rok po wprowadzeniu nowych regulacji o 700 mln zł więcej. Monitorująca rynek medyczny instytucja ustaliła ponadto, że teraz Polacy dopłacają do leków refundowanych aż 42 procent, najwięcej spośród krajów UE. Na Słowacji współpłacenie ubezpieczonego wynosi 30 procent, w Czechach i Austrii - 32 procent.

Kolejna, fatalna dla pacjenta konsekwencja ustawy: co dziesiąta recepta na specyfiki ratujące zdrowie wystawiana jest na 100 procent ich ceny. Dlaczego? Bo blisko połowa lekarzy nie podpisała dotąd z funduszem umów na wypisywanie leków refundowanych.

- Wielu z nich nie chce narażać się na grożące im absurdalne restrykcje finansowe za najdrobniejszy błąd przy wypełnianiu recepty - komentuje Ewa Borek. I wiedzą, co robią: w 2013 roku NFZ nakazał zwrócić lekarzom i aptekarzom 5,5 mln zł za nieprawidłowo przepisane lub wydane leki. Przy czym nierzadko chodziło o brak kropki lub przecinka. To, że pacjent był chory i otrzymał właściwy lek, dla kontrolerów nie miało znaczenia.

Ale pojawiła się szansa na zmianę tej kuriozalnej sytuacji. Kilka dni temu Sąd Najwyższy wydał przełomowe orzeczenie, zgodnie z którym NFZ nie może żądać zwrotu pieniędzy za leki przepisane na błędnie wypełnionej recepcie, jeśli pacjentowi naprawdę były potrzebne. Chodziło o sprawę lekarza, który na receptach w złym miejscu wstawiał datę lub nieczytelnie się podpisywał. Z tego powodu miał wpłacić do kasy NFZ 60 tys. zł. SN podkreślił, że zanim fundusz nałoży karę, musi zbadać, czy leki naprawdę trafiły do chorego i czy istotnie były mu potrzebne.

Zamienniki leków są mniej skuteczne

Fundacja My Pacjenci przeanalizowała rezultaty ustawy refundacyjnej. Okazało się, że coraz więcej chorych rezygnuje z zakupu leków, gdyż są one dla nich za drogie. Równocześnie pacjenci masowo sięgają po tańsze odpowiedniki przepisanych przez lekarzy medykamentów.

Przedstawiony kilka dni temu raport nie pozostawia wątpliwości: na nowych przepisach zaoszczędził budżet NFZ, większość pacjentów straciła.

Tymczasem resort zdrowia, twórca kontrowersyjnych zapisów, szczyci się tym, że w wyniku ustawy na listy refundacyjne mógł wprowadzić tańsze zamienniki większości preparatów. Równocześnie zobowiązał aptekarzy do informowania każdego pacjenta o możliwości ich otrzymania. To główna linia obrony ministerstwa.

Z raportu fundacji wynika, że ponad połowa Polaków z możliwości tej chętnie korzysta. Czy jednak zawsze jest to dobre dla ich zdrowia?

Problem w tym, że pracownicy aptek, w obawie przed wysokimi karami za pominięcie informacji o możliwości zamiany leku, czasami oferują go bezkrytycznie. - Byłem w szoku, kiedy w miejsce znajdującego się na recepcie leku farmaceuta zaoferował mi niewskazany dla mnie zamiennik - mówił nam niedawno nasz Czytelnik cierpiący na ciężką odmianę padaczki. - Nie obwiniam aptekarza, lecz bezmyślnych urzędników resortu. Powinni precyzyjnie wyszczególnić medykamenty, których farmaceuta samodzielnie zamieniać nie może - dodaje.

Barbara Jękot, prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Krakowie, przyznaje, że pacjenci czasami skarżą się na dolegliwości, spowodowane zamianą dotychczas przyjmowanego preparatu. - Również lekarze nierzadko utyskują, że ich misternie opracowany plan leczenia zostaje zaburzony przez zamianę zaleconych leków odpowiednikami, o istnieniu których nierzadko nie wiedzą - zauważa.

Dr Jerzy Friediger, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, podkreśla, że skuteczność zamiennika jest o ok. 20 proc. mniejsza niż leku innowacyjnego. - Oczywiście lepiej, by chory przyjmował lek słabiej działający niż żaden - konkluduje dr Friediger.

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski