Młodzież kontra to program w Telewizji Polskiej, w którym młodzieżówka partii politycznych zadaje trudne pytania doświadczonym politykom. Gwiazdą programu i specjalistą od niewygodnych tematów przez kilka lat był krakowianin Marek M. z Unii Polityki Realnej. Pytaniami o kontakty z KGB rozzłościł Leszka Millera. Z równowagi wyprowadził również Stefana Niesiołowskiego, który miał odpowiedzieć, czy sprzedawał swoich kolegów. Mało który polityk potrafił zachować spokój, kiedy 33-latek z uśmiechem na twarzy przypominał im o niewygodnych faktach z przeszłości, takich jak np. członkostwo w PZPR.
WIDEO: Kraków. Chciał rzucić krzesłem w B. Komorowskiego na wiecu?
Źródło: TVN24, X-News
Największą popularność M. zdobył jednak nie w telewizyjnym studiu, ale na Rynku Głównym w Krakowie, gdzie w niedzielę odbywał się wiec wyborczy Bronisława Komorowskiego. Przyszedł tam z krzesłem. Według kolegów M. z UPR i partii KORWIN mebel ten miał być niegroźnym rekwizytem wykorzystanym do ośmieszenia prezydenta.
Policja była jednak innego zdania i dlatego zatrzymała 33-latka. – Mężczyzna chciał rzucić krzesłem w prezydenta. Przyznał się do tego już w radiowozie podczas przewożenia go do komisariatu. Powiedział, że miał to być jego protest, ponieważ telewizje mówią tylko o dwóch kandydatach na prezydenta, pomijając innych – mówi Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji.
Trzy różne osoby
Sytuacja zaczęła się jednak komplikować, kiedy okazało się, że zatrzymany mężczyzna oświadczył funkcjonariuszom, że jest Aleksandrem, a nie Markiem. Na dowód tego pokazał kartę kibica Wisły Kraków. Po sprawdzeniu jego danych okazało się jednak, że... podał się za swojego brata.
O tym, dlaczego nie podał prawdziwych danych, policjanci dowiedzieli się, kiedy zaczęli sprawdzać Marka M. w policyjnych kartotekach. Okazało się, że ten, który przed kamerami wypominał politykom liczne błędy przeszłości, sam miał nieciekawy życiorys.
WIDEO: Przeciwnicy prezydenta Komorowskiego przynieśli na wiec krzesło
Autor: Wojciech Matusik, Gazeta Krakowska, Dziennik Polski
Przed prokuratorem zatrzymany zmienił również zeznania. Stwierdził jednak, że nie chciał rzucić w prezydenta krzesłem.
Śledczy postawili mu zarzut publicznego znieważenia i usiłowanie napaści na głowę państwa.
To jednak niejedyne „grzechy” zatrzymanego. Wcześniej prokuratura zarzuciła mu bowiem kradzież, prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, zmuszanie świadka do zmiany zeznań. W związku z kolejnym zarzutem, oszustwa, jesienią ubiegłego roku wystawiono za nim list gończy (nie chciał stawiać się na rozprawy sądowe).
Do tego w 2012 roku Marek M. miał znieważyć strażników miejskich, m.in. uderzając funkcjonariuszkę w twarz. Sprawę wówczas umorzono, gdyż uznano go za niepoczytalnego i wysłano na badania do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Udało mu się stamtąd uciec. Do... polityki. Wtedy wysłano za nim kolejny list gończy.
Mężczyzna przez kilka lat był ścigany przez policję i prokuraturę. Mimo to bez przeszkód udawało mu się rozwijać karierę na oczach kamer.
Koledzy zatrzymanego z UPR, która sympatyzuje z partią KORWIN, nie mogą uwierzyć, że Marek M. nie jest tą osobą, za którą podawał się od wielu lat.
– Zawsze był trochę tajemniczy i skryty, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że może ukrywać przed nami swoją prawdziwą tożsamość – mówi Kamil Kupiec, członek UPR.
Dodaje, że jego 33-letni kolega to jeden z liderów Unii: – To bardzo charyzmatyczny człowiek. Bywało tak, że łapał za telefon i w ciągu kilku minut organizował manifestację na kilka tysięcy ludzi. Tak było po wyborach samorządowych, które naszym zdaniem były sfałszowane .
Kupiec razem z M., podczas wystąpień Korwin-Mikkego, często zamieniali się w jego osobistych ochroniarzy. Na zdjęciach zamieszczonych na Facebooku widać, jak stoją murem za swym „królem”. Przypominają tam bardziej groźnych kibiców ubranych w dresy i skóry niż polityków. – Kibicowaliśmy Wiśle Kraków, ale teraz na mecze już nie chodzimy – wyjaśnia Kupiec.
Na dowód poparcia zatrzymanego M. członkowie KORWINA i UPR zorganizowali konferencję prasową i manifestację na krakowskim rynku. We wtorek przed budynkiem ratuszu zebrało się około stu osób. Część z nich przyszła z krzesłami, wołając, że zatrzymanie ich kolegi to atak na całą krakowską i polską prawicę.
WIDEO: Prawicowcy żądają: uwolnić Marka!
Autor: Piotr Rąpalski/Gazeta Krakowska
Zadziwiające jest to, że żadna osoba z politycznego otoczenia M. nie znała jego prawdziwego nazwiska. – Mam nadzieję, że jak wyjdzie na wolność, to wytłumaczy się z tego. Nie skreślamy go, bo każdy ma prawo odciąć się od swojej przeszłości i naprawić błędy – uważa Kupiec.
Pseudonim artystyczny
Prawdziwą przeszłość „człowieka z krzesłem” znała jego partnerka życiowa Natalia Mazoń, również zwolenniczka Janusza Korwin-Mikkego. – Ludzie nie znali prawdziwego nazwiska Marka, a tylko pseudonim artystyczny, bo widocznie nigdy o nie nie pytali – przypuszcza Natalia Mazoń. I na dowód tego, że Marek M. nie zawsze skrywał swoje prawdziwe nazwisko, przypomina, że jesienią ubiegłego roku 33-latek kandydował na radnego jednej z nowohuckich dzielnic. – Na plakatach widniały jego prawdziwe dane – zapewnia Natalia Mazoń.
Na pytanie, dlaczego jej partner tak często wchodził w konflikt z prawem, odpowiada bez zastanowienia: Przez to, że nie chciał wstąpić do „tajnych służb”. Dlaczego uciekł z zakładu psychiatrycznego? Bo bał się, o swoje życie. Dodaje też, że policja i śledczy po prostu uwzięli się na M. Całkiem niezasłużenie, bo to przecież dobry człowiek.
– Który z mlekiem matki wyssał zamiłowanie do polityki. Jest wspaniałym partnerem i jeszcze lepszym ojcem – zapewnia kobieta.
Takich komplementów na temat Marka M. nie usłyszymy jednak od śledczych. Mężczyzna trafił do aresztu śledczego. Grozi mu do 5 lat więzienia.
***
W internecie dostępne jest nagranie, na którym widać Marka M. z krzesłem uniesionym do góry. Kiedy mężczyzna jest kilka metrów od prezydenta, interweniują policjanci ubrani po cywilnemu. Zabierają mu krzesło i odprowadzają go do radiowozu.
Według członków UPR zatrzymany był bity i szarpany Zapewniają również, że użył krzesła jako rekwizytu w happeningu wyśmiewającym dyplomatyczną gafę prezydenta Komorowskiego, który parę dni temu wszedł w butach na fotel spikera japońskiego parlamentu.
Według policji Marek M. najpierw obrażał Bronisława Komorowskiego wulgarnymi słowami, a następnie przymierzał się, by rzucić w niego przyniesionym meblem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?