Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wreszcie czuję się dorosły

Redakcja
T.Love dojrzeli - tylko co dalej? FOT. EMI MUSIC POLAND
T.Love dojrzeli - tylko co dalej? FOT. EMI MUSIC POLAND
MUZYKA. Grupa T.Love wydała nowy album - "Old Is Gold". W ramach jego promocji 25 listopada o godzinie 20 zagra w krakowskim klubie Forty Kleparz. Z tej okazji rozmawialiśmy z liderem zespołu - MUŃKIEM STASZCZYKIEM.

T.Love dojrzeli - tylko co dalej? FOT. EMI MUSIC POLAND

- W przyszłym roku stuknie Ci 50 lat. Zbliżenie się do "smugi cienia" miało duży wpływ na charakter nowego albumu T. Love?

- To się zbiegło w naturalny sposób z moim biologicznym rytmem. Płyta powstawała przecież od czterech lat, kiedy więc ją zaczynaliśmy, nie myślałem tak bardzo o wieku. Wokaliści rockowi są trochę uprzywilejowani - mają większe przyzwolenie na wygłupy i mogą się nie spieszyć z dorastaniem. Dlatego może trochę późno, ale wreszcie czuję się dorosły. Oczywiście, nie staję się tym samym jakimś starcem, ale chcę pokazać ludziom tym albumem, że mamy za sobą trzydzieści lat wspólnego grania i jesteśmy na tyle dojrzali, że możemy się zmierzyć z podstawowymi gatunkami muzycznymi - folkiem, country, bluesem czy rock'n'rollem.

- Poprzednio sięgaliście po klasyczne gatunki na zasadzie pastiszu. Tym razem wszystko jest na poważnie. Nie obawiasz się reakcji fanów?

- Trochę się obawiam. Ale trzeba robić swoje. Jesteśmy uczciwym zespołem. Przecież mieliśmy w naszej historii różne wolty. Na płycie "Al Capone" zaśpiewałem falsetem, a wcześniejszy "Prymityw" był mocno punkowy. Widzę jednak na koncertach, że jest ogromny głód staroci. Tymczasem my wystartowaliśmy napaleni na granie nowego albumu prawie w całości. Trochę podkręcił nas Piotrek Metz, który podczas wywiadu dla Trójki powiedział, że to świetny pomysł. Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała nasze buńczuczne deklaracje. Nie da się uciec od własnej historii. Dlatego na koniec każdego koncertu mamy taką potężną pigułę klasyków - siedem największych przebojów T.Love.

- A jak koledzy przyjęli cztery lata temu rzucony przez Ciebie pomysł nagrania klasycznego albumu?

- Najpierw konspirowałem po cichu z Majcherem. Bo się najlepiej rozumiemy i mamy podobny odpał na studyjne produkcje. Sam się na tym wszystkim na tyle nie znam - dlatego potrzebowałem wspólnika. I on się od razu podjarał. Ale kiedy o moim pomyśle usłyszał Sidney, powiedział: "Co cię pogięło? Chcesz zostać Ryśkiem Riedlem?". Na to ja do niego: "Nie - chcę zaśpiewać bluesa po swojemu. Przecież wszyscy lubimy Casha i Dylana!". I kiedy zacząłem przynosić pierwsze kawałki, chłopaki zaczęli powoli łapać, o co mi chodzi. Styl płyty wykuwał się jednak nie na próbach czy w studiu, ale w... busie. Brałem bowiem ze sobą płyty DVD z serialem Martina Scorsese o korzeniach amerykańskiej muzyki i oglądaliśmy wspólnie kolejne odcinki. Wtedy chłopaki zakumali cały kontekst bluesa czy folku - że to wszystko rodziło się w surowych warunkach, z biedy i bólu, co sprawia, że ma niesamowitą energię. W końcu doszliśmy do wspólnego wniosku: "My też chcemy tak brzmieć!".

- I dlatego nagrywaliście w analogowych studiach?

- "Old Is Gold" osiągnęła rekordowy budżet - 190 tys. zł. Trzy czwarte tej kwoty dostaliśmy oczywiście od EMI, ale resztę wyłożyliśmy z własnych oszczędności. Próbowaliśmy aż siedmiu realizatorów - i każdemu musieliśmy zapłacić. Musieliśmy wynająć wielkie studio w Polskim Radiu, które na co dzień wykorzystuje orkiestra symfoniczna. Całe szczęście w międzyczasie dużo graliśmy, było więc z czego odłożyć. To świadczy tylko dobrze o chłopakach - że zależy im na muzyce, a nie tylko na kasie. Gdybyśmy nie byli kolegami, ten album chyba by nigdy nie powstał.
- Chociaż gracie folk czy country, to jednak z punkowym pazurem, jak niegdyś The Clash na płycie "London Calling".

- To jest nasz styl! Nie potrafiłbym zaśpiewać jak Nalepa czy Riedel. Chociaż to jedyni polscy bluesmani, których cenię. Ja mam chropowaty głos, a chłopaki zawsze grają z nerwem. "London Calling" był spojrzeniem The Clash na amerykańską tradycję. I my też staraliśmy się jej nadać własny odcień. Country może się komuś kojarzyć z wolnym tempem pieczenia kiełbaski w Mrągowie. Ale to nie my! Zresztą w tej starej muzyce jest duży czad - wystarczy posłuchać nagrań Chucka Berry'ego czy Jerry'ego Lee Lewisa. Tam nie ma żadnej nostalgii, tam jest czysta energia. I liczę na to, że choć część młodych słuchaczy to odkryje dzięki nam.

- Poważnie jest również w tekstach: kilka piosenek mówi o sprawach duchowych. To wymogi konwencji czy wewnętrzna potrzeba?

- Jedno z drugim idealnie się połączyło. Powrót do tradycji muzycznej zbiegł się u mnie z potrzebą poruszenia tych spraw. Tłumaczę sobie od dawna teksty Dylana, znam historię Casha i jemu podobnych. Tam cały czas jest walka duchowa, zmaganie się dobra ze złem, Boga z diabłem. I podobnie jest ze mną. Dlatego opisałem to choćby w "Lucy Phere". Tyle lat siedzę w polskim show-biznesie i dobrze wiem, że to jest małe piekiełko. Czyhają tam na człowieka różne pokusy, wielu ludziom rozwaliło się przez nie życie. Ale ta piosenka ma głębsze znaczenie - to metafora ludzkiego życia, bo przecież każdy z nas ciągle musi wybierać między dobrem a złem. O takich sprawach ciężko by się śpiewało w punkowym tempie. Blues natomiast wyciąga to w sposób naturalny. Dużo gadamy na takie tematy ze Staszkiem Soyką. I on kiedyś mi powiedział, że T.Love jest jedynym polskim zespołem gitarowym, który ma w sobie bluesową nutę. Bardzo mnie to ucieszyło.

- Dystansujesz się mocno wobec polityki w nowych piosenkach.

- Myślę o Polsce tylko w dniu wyborów. Oczywiście, czuję się w jakimś sensie patriotą, bliska jest mi polska przyroda, jeżdżę dużo po kraju, czuję tożsamość z mieszkającymi tu ludźmi. Ale polska scena polityczna z dwoma graczami uwikłanymi w toksyczny związek, dzieląca ludzi na tych, którzy są za jednym albo za drugim - zupełnie mnie nie interesuje. Wydaje mi się, że z taką postawą udaje mi się godnie starzeć. Ludzie to potwierdzają - że nie udajemy kozaków, że stać nas na odsłonięcie się.

Rozmawiał PAWEŁ GZYL

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski