Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Utrzymać ludzi na parkiecie całą noc

Paweł Gzyl
Łukasz Warna-Wiesławski ożywia krakowskie życie klubowe
Łukasz Warna-Wiesławski ożywia krakowskie życie klubowe Fot. Archiwum
Rozmowa z szefem programowym prowadzonego przez Unsound Festival krakowskiego klubu „89”, Łukaszem Warną-Wiesławskim.

- Jak narodził się pomysł, żeby uruchomić w dawnym nocnym klubie hotelu Forum nowy klub „89” dla odbiorców tanecznej elektroniki?

- O miejscu dowiedzieliśmy się, kiedy przenieśliśmy w 2012 roku festiwalowe imprezy do Forum. Pojawił się więc pomysł, aby zrobić w nim jakieś specjalne wydarzenie, które pasowałaby do jego klimatu - z muzyką disco czy ballroom. Ale nic się początkowo nie wykluło. W tym roku przypomnieliśmy sobie o tym - i okazało się, że „Crazy Dragon” nadal stoi pusty. Gosia i Mat [Gosia Płysa i Mat Schulz, dyrektorzy festiwalu Unsound - przyp. red.] poszli obejrzeć lokal - i zdecydowali, że zrobimy tam dwie imprezy afterparty na koniec Unsound Festivalu.

- W Krakowie tego rodzaju potańcówki trwające od rana do wczesnego popołudnia były do tej pory rzadkością. Jak wypalił Wasz pomysł?

- Super! Pierwszej nocy chmara ludzi głodnych wrażeń zeszła na dół z górnych przestrzeni hotelu Forum, gdzie trwały nocne imprezy. Ale atmosfera była ciężka, jak to na porannych imprezach zazwyczaj bywa. Generalnie wypaliło - czym byłem zdziwiony, bo trochę się jednak obawiałem czy to nie za dużo wrażeń, Bo przecież dzięki tym dwóm afterom muzyka na Unsoundzie grała w tamten weekend praktycznie non-stop. Sam poszedłem się przespać na trzy godziny - i wróciłem do klubu. Zauważyłem, że podczas drugiej imprezy już wiele osób tak zrobiło.

- Jak brzmi muzyka w klubie?

- Bardzo fajnie. Ściany i sufit wyłożone są wykładziną, a więc dźwięk się nie odbija i nie lata. Z kolei w lożach słychać muzykę ciszej, więc można swobodnie rozmawiać.

- Jaką macie publiczność?

- Bardzo zróżnicowaną. Jedni chcą posiedzieć w fajnym miejscu, przychodzą wcześniej, zajmują więc loże. Inni nastawiają się na taniec, przychodzą dla muzyki nawet nie znając wykonawców i szaleją do szóstej. Są też fani konkretnych artystów. Pojawiają się również ekspaci i goście z zagranicy, bo o „89” napisały najważniejsze serwisy muzyczne w internecie. Stąd słychać w klubie angielski, hiszpański, rosyjski. Znam też osoby, które przychodzą po prostu napić się pedro sour zrobionego przez Rafała, naszego zawsze eleganckiego barmana w muszce, który często skrada show wykonawcom - dawna atmosfera jest więc też trochę zachowana.

- Mogliście zdecydować się tylko na kilka okazjonalnych imprez, ale postanowiliście robić cyklicznie po dwie imprezy co weekend. Dlaczego?

- Jako organizatorzy Unsound Festivalu dostajemy tyle ofert z całego świata, że aż szkoda nam, iż nie możemy wszystkich tych artystów ściągnąć do Krakowa. A tak naprawdę nie było tu do tej pory klubu, który co weekend oferowały naprawdę znane postacie ze świata tanecznej elektroniki. Dlatego kiedy pojawiła się możliwość uruchomienia takich imprez w „Crazy Dragonie” - Gosia, Mat i nasi przyjaciele z Forum, z którymi organizujemy od lat imprezy, postanowili: „Wejdźmy w to”.

- Nie obawiacie się, że taki całoroczny maraton pod szyldem Unsoundu sprawi, że październikowy festiwal nie będzie już taką atrakcją?

- Myśleliśmy o tym. Z tego, co jednak widzę po publiczności, mamy w „89” nie tylko uczestników festiwalu. Jest totalny misz-masz. Są oczywiście ludzie, którzy się jarają Unsoundem, ale też tacy, którzy chcą po prostu potańczyć. Na tyle więc jest to wszystko wymieszane, że nie powinno zaszkodzić festiwalowi. Motywuje nas też to, by jego kolejna edycja była jeszcze bardziej oryginalna i lepsza od poprzedniej.

- Specjalnością „89” są całonocne sesje taneczne prowadzone przez jednego didżeja.

- Najlepszy dotąd był DJ Bone z Detroit, który zagrał perfekcyjnie. To już nie jest młodzieniaszek - bo ma jakieś 50 lat. Ale zagrał bite siedem godzin na trzy gramofony i trzy CDJ-e, ani razu nawet nie wychodząc do toalety. Dopiero jak skończył - pobiegł szybko. (śmiech) Dobrze zagrał też Kode9 - zaczął od ambientu, potem garage i na koniec klasyczne dubstepy. Te postacie potrafią utrzymać ludzi na parkiecie przez całą noc. Kiedy DJ Bone skończył o szóstej, to publiczność krzyczała, że chce więcej!

- Jak inne kluby w Krakowie odebrały otwarcie i działalność „89”?

- Jesteśmy dogadani. Spotkaliśmy się z szefostwem dwóch klubów, które mają podobny profil - Prozaka 2.0 i Szpitalnej 1. To pozwala nam opracowywać program tak, aby nie wchodzić sobie w drogę. Kiedy my mamy duże gwiazdy techno, Prozak 2.0 robi wtedy house, a Szpitalna 1 - electro. Dzięki temu uczymy też ludzi bywania w klubach - jak spodoba im się u nas, to potem pójdą do drugiego czy trzeciego.

- Jakie plany macie na przyszły rok?

- Po sylwestrze, którego gwiazdami będą Bjørn Torske i A Made Up Sound, wracamy już 13 stycznia. Nawiązując do przeszłości „Crazy Dragona” uruchamiamy wtedy wspólnie z krakowskim didżejem, Eltronem Johnem, cykl z muzyką disco, na który zapraszamy również starszych klubowiczów - powyżej 45 roku życia - pamiętających jeszcze pierwszą odsłonę klubu. W kolejne weekendy zagrają gwiazdy z zagranicy: Anthony Naples z Nowego Jorku, Call Super z Londynu i Kangding Ray z Berlina. Chcemy też nawiązać współpracę z organizatorami największych festiwali elektronicznych w Europie - Berlin Atonal, CTM, Club To Club czy Up to Date - i spróbować zrobić coś razem. A w wakacje planujemy też wyjść z imprezami w plener.
Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski