Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Terror ma nas skonfliktować

Rozmawiał Jarosław Zalesiński
Radykalny islam świetnie wykorzystuje trudną sytuację muzułmanów europejskich. Ale muzułmanie przez cały czas się dostosowują, starają się wpasować w społeczeństwa europejskie – mówi dr Marta Widy-Behiesse, orientalistka z Uniwersytetu Warszawskiego.

– Autorzy zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” – trzydziestoparoletni Francuzi pochodzący z Maroka, mieszkający na przedmieściach Paryża, utrzymujący się z kiepsko płatnych zajęć – są typowi dla pewnej społeczności.

– Można powiedzieć, że są jej typowymi reprezentantami. Nieuprzywilejowanej społecznie grupy, pewnego marginesu narażonego na brak pracy lub w najlepszym razie niskie dochody, słabo wykształconej. To społeczność, która z pokolenia na pokolenie skazana jest na niepowodzenia.

– Z pokolenia na pokolenie, bo powstała w czasach, gdy Francja potrzebowała taniej siły roboczej z krajów Maghrebu.

– Jej historia sięga nawet czasów wcześniejszych, ekspansji Francji na kraje muzułmańskie za Bonapartego, ale rzeczywiście nie musimy sięgać tak daleko.

Po II wojnie światowej Francji była potrzebna tania siła robocza do naprawy zniszczeń wojennych. Koniec lat 50. i lata 60., okres boomu gospodarczego, sprawił, że w Europie pojawiła się potrzeba znalezienia nisko wykwalifikowanej, taniej siły roboczej. Na podstawie umów międzynarodowych Francuzi sprowadzali na kilka lat młodych, często niepiśmiennych mężczyzn z terenów wiejskich.

– Nie tylko Francja tak postępowała. Belgowie ściągali Algierczyków do budowy autostrad, Niemcy rynek pracy wypełniali Turkami.

– Tak, dotyczy to prawie całej społeczności muzułmańskiej w Europie Zachodniej.

– Po zamachu na „Charlie Hebdo” pojawiło się już wiele komentarzy, że to fiasko francuskiej polityki asymilacji społeczności muzułmanów.

– Ja przyczyn tej tragedii upatrywałabym przede wszystkim w trudnych warunkach gospodarczych. Polityka zmierzająca do asymilacji społeczności napływowych była we Francji skuteczna. Problemem stała się gettoizacja, czyli skupienie mniejszości napływowych, kolejnych pokoleń, na obrzeżach miast, gdzie jest utrudniony dostęp do edukacji i nie ma pracy.

– Wielka Brytania prowadziła inną politykę integracji, ale i tam pojawił się islamski terroryzm, czym Brytyjczycy byli zszokowani.

– Wielka Brytania rzeczywiście przyjęła inny model integracyjny, społeczeństwa otwartego i wielokulturowego, ale sytuacja ekonomiczna i pozycja społeczna muzułmanów niewiele różni się tam od tej we Francji czy w Niemczech. Nie zapominajmy przy tym, że terroryzm w Europie, wedle danych Europolu do 2010 r., w znakomitej większości – powyżej 80 proc. dokonanych zamachów – związany był z grupami separatystycznymi, w dalszej kolejności – z lewackimi, odsetek zamachów organizowanych przez osoby działające w imię ideologii islamistycznej to natomiast ledwie kilka procent.

– Służby specjalne oceniają ponoć liczebność grupy osób mieszkających w Europie, które ulegają wpływom radykalnej islamistycznej ideologii, na około 5 tys.

– Przy około 20 milionach muzułmanów. To zatem bardzo niewielki ułamek.

– Ale czy ten ułamek – wrócę do swojego pytania – powstaje tylko z powodów społecznych czy też kulturowych?

– Byłabym daleka od wysnuwania wniosku, że islam jest doktryną czy religią, która bardziej niż inne motywowałaby do tego, by w jej imieniu podejmować działania o charakterze terrorystycznym.

– Cały świat arabski odciął się od zamachu...

– Od zamachu odcięła się przede wszystkim cała wspólnota muzułmanów europejskich. Głosami swoich przedstawicieli potępia ona zamordowanie członków redakcji „Charlie Hebdo”. Wszystkie oficjalnie istniejące we Francji organizacje muzułmańskie bardzo jasno zadeklarowały, że akty terroru nie mają nic wspólnego z religią muzułmańską. Ale możemy sobie tak teoretyzować...

– A Państwo Islamskie ogłosiło zabitych przez policję zamachowców bohaterami.

– Teksty objawione różnych religii mają to do siebie, że można je zinterpretować na bardzo różne sposoby. Najlepszym przykładem jest Państwo Islamskie. W świecie muzułmańskim rzeczywiście wzrastają siły odwołujące się do bardzo radykalnego, fundamentalistycznego islamu i stosujące terror jako metodę działania. Al-Kaida, a obecnie ISIS pobudzają wyobraźnię młodych ludzi.

Dlatego grupy młodych muzułmanów z Europy na fali zachwytu z powodu ogłoszenia kalifatu na terenach Iraku i Syrii zasilają szeregi wspierających tak zwane Państwo Islamskie.

– Dlaczego idea odbudowy kalifatu ma dla tych młodych muzułmanów taką siłę?

– Odwołuje się do czasów proroka. Kalifat kojarzy się muzułmanom z okresem świetności. Zakończył się on na początku XX w. wraz z upadkiem dynastii osmańskiej z siedzibą w Stambule. Za dynastii Omajjadów i potem Abbasydów był to złoty wiek islamu, do którego tęsknie sięgają muzułmanie. To mniej więcej tego typu tęsknota, do której przyznają się sięgający wspomnieniami do Polski od morza do morza.

– Ta tęsknota przywraca albo daje muzułmanom poczucie dumy?

– Myślę, że radykalny islam świetnie wykorzystuje trudną sytuację muzułmanów europejskich. Są oni traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Nie są szczególnie zamożni, odróżniają się nie tylko swoją religią, ale też przynależnością etniczną.

Charyzmatyczni przedstawiciele politycznego, radykalnego islamu przekonują ich, że dzięki islamowi i temu, że staną się dobrymi muzułmanami, ulokują się na znacznie wyższej pozycji. Ten czynnik dowartościowania, w momencie gdy grupy muzułmanów europejskich borykają się z problemem kryzysu tożsamości, podsunięcie ponętnego obrazu muzułmanina jako budulca tej tożsamości, jest chwytliwy szczególnie dla ludzi młodych.

– W pościgu za braćmi Kouachi brało udział prawie 90 tys. funkcjonariuszy. Państwo francuskie pokazało swoją siłę. Mówi się o narastaniu antyislamskich nastrojów, co może powodować reakcję po drugiej stronie. Gdyby tak się działo, terroryści osiągnęliby swój cel.

– Zarówno organizatorom, którzy stoją za tym zamachem, jak i różnym wzrastającym w siłę organizacjom radykalnym bardzo zależy na wygenerowaniu konfliktu między większością europejską i mniejszością muzułmańską. Muzułmanie żyjący w Europie mają bardzo wyraźną świadomość tego, że zamach organizowany przez kogoś, kto odwołuje się do ideologii muzułmańskiej, jest dla nich ogromnym zagrożeniem.

Miliony muzułmanów starają się przez pokolenia poprawić swoją sytuację bytową w Europie, a działania dwóch czy trzech jednostek mogą im bardzo utrudnić osiągnięcie tego celu. Wśród muzułmańskiej społeczności żywy jest lęk przed tym, jak tego typu zamach wpływać będzie na jej życie codzienne.

– Kilka lat temu brała Pani udział w konferencji, na której zastanawiano się, czy islam w Europie niesie ze sobą bogactwo różnorodności, czy też jest źródłem konfliktów. Której z tych możliwości jesteśmy dzisiaj bliżsi?

– Projekt konferencji powstał niejako w odpowiedzi na falę wypowiedzi zachodnich polityków. Zaczęło się od Angeli Merkel, która stwierdziła, że polityka multikulti się nie udała. Z tą opinią zgodzili się Nicolas Sarkozy oraz ówczesny premier Wielkiej Brytanii. Wydawało się to nam, organizatorom tej konferencji, nieodpowiedzialne.

– Nieodpowiedzialne?

– Postawiono pewną tezę i nie zaproponowano żadnych nowych rozwiązań. A około 20 mln muzułmanów żyje przecież w Europie... Zajmując się mniejszościami muzułmańskimi w Europie od dobrych kilku lat i znając te wspólnoty dość dobrze, skłaniałabym się ku opinii, że nie są one głównym źródłem konfliktów – co nie znaczy, że do konfliktów nie będzie dochodziło.

– Jak zmniejszać ich ryzyko?

– Europa musi zredefiniować pojęcie o samej sobie, a także o społeczeństwie wielokulturowym. Pewne postawy wśród muzułmanów zmuszają np. laicką Francję, która od dawna miała ustalone miejsce religii w życiu publicznym, do zredefiniowania miejsca sacrum w przestrzeni publicznej.

Jeżeli się nad sobą zastanawiamy, jest to już pewien rodzaj bogactwa. W moim przekonaniu muzułmanie, imigranci i ich potomkowie poza religią wnoszą swój wkład kulturowy w literaturę, muzykę czy kinematografię. Zaczyna się kształtować europejska muzułmańska klasa średnia.

– Jak liczna?

– W szczątkowej liczbie, ale ten proces już się rozpoczął. Z tej społeczności wyrastają przedsiębiorcy, muzycy, sportowcy, a nawet politycy.

– Trudno sobie wyobrazić piłkarską reprezentację Francji bez takich osób.

– Tak jest już od czasów, kiedy Francja zdobywała mistrzowskie tytuły z Zinédine’em Zidane’em.

– Niemcy też by pewnie nie zdobyli mistrzostwa bez takich zawodników.

– Skłaniałabym się więc ku temu, że islam w Europie oznacza bogactwo różnorodności, z której wyłoni się jakaś nowa jakość naszego kontynentu, pod warunkiem oczywiście, że siły, które dążą do skonfliktowania i forsują teorie o zderzeniu cywilizacji, nie osiągną swojego celu. W dużej mierze zależy to od postaw muzułmanów, ale też od nas, Europejczyków.

– Jeśli my mamy redefiniować swoją europejskość, muzułmanie żyjący w Europie też przecież muszą się zredefiniować. Akceptować obok siebie inność chociażby.

– Oczywiście. Z tym że muzułmanie przez cały czas się dostosowują, starają się wpasować w społeczeństwa europejskie. Mam natomiast głębokie poczucie, że Europejczycy bronią się przed zaakceptowaniem tego, iż Europa może być wielokulturowa i wieloreligijna. To okazuje się dla Europejczyków trudne do przyjęcia.

dr Marta Widy-Behiesse

jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warszawskiego, kierownikiem Zakładu Islamu Europejskiego na Wydziale Orientalistycznym. Redaktorka książki „Islam w Europie: bogactwo różnorodności czy źródło konfliktów”, autorka „Tożsamości europejskich muzułmanów w myśli Tariqa Ramadana”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski