Mama jest w śpiączce od trzech miesięcy, a maleńkie dzieci nie rozumieją, dlaczego ich nie tuli, nie karmi, nie układa do snu. Monika Zielińska jest ciężko chora. Przeszła krwotok mózgowy, pękł jej naczyniak w płacie czołowym mózgu. Dzieci posmutniały. Kacperek ma 6 lat, Szymuś 3, a Kingusia obecnie osiem miesięcy. Dlaczego mamy nie ma przy nich?
Codziennie pytającym wzrokiem wpatrują się w tatę. - A ja nie wiem, co odpowiedzieć - mówi Krzysztof Zieliński i obiecuje, że będzie walczył o żonę bez ustanku. Zbiera pieniądze na jej rehabilitację. Jest pełen nadzieli, że uda się odzyskać żonę, mamę dla dzieci, wybudzić ją i zrehabilitować.
- Na pewno można to zrobić, mocno w to wierzę. Monika jest w dobrych rekach, w Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej przy ul. Golikówka w Krakowie. W zbieraniu pieniędzy pomagają mi dobrzy ludzie, nawet nie wiedziałem, że tylu ich jest wokół mnie - mówi ojciec rodziny.
Wie, że musi pokazać dzieciom, że mama jest. - Kacperek mnie zapytał, czy mama jest u aniołków. Odpowiadam, że jest z nami, ale na razie w szpitalu. Muszę im ją pokazać, żeby mi ufały. Jednak boję się reakcji Kacperka i Szymusia, bo oni już wiele rozumieją - zawiesza głos pan Krzysztof. Najmłodszą Kingusię zawiózł do centrum rehabilitacyjnego. - Chciałem, by usiadła przy mamie, żeby Monika poczuła jej dotyk, bo wiem, że czuje i słyszy. Jest najlepszą mamą na świecie, zawsze była oddana dzieciom - podkreśla tata.
- Gdy przychodzę do niej, opowiadam o sprawach codziennych, o tym, co było w pracy, jak sobie radzę. Ona wtedy szeroko otwiera oczy. Słucha, chciałaby zareagować. Gdy mówię jej o dzieciach to jeszcze szerzej otwiera oczy, porusza stopą, wszystko słyszy - przekonuje jej mąż. To daje mu nadzieję. Terapeuci też zwracają na to uwagę, rehabilitują pacjentkę, wychwytując najsilniejsze miejsca, dążą do wybudzenia. Jak mówi rodzina, pani Monika reaguje na polecenia rehabilitantów, gdy np. proszą, żeby rozluźniła mięśnie i na muzykę.
Rodzinie Zielińskich świat zawalił się 14 grudnia ubiegłego roku. Wtedy pani Monika była najpierw z dziećmi w przychodni. Potem miała z nimi jechać do sklepu. - Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że samochód nie zapalił. Zdziwiłem się bo zawsze palił. Zrezygnowała z wyjazdu, gotowała obiad. Niedługo potem znów dzwoniła. Strasznie boli mnie głowa, nie wytrzymam - usłyszałem w słuchawce. Wiedziałem, że to poważna sprawa, bo inaczej nie dzwoniłaby do pracy - opowiada pan Krzysztof. Zadzwonił do swoich rodziców, żeby jej pomogli, bo mieli szansę dotrzeć do domu wcześniej niż on.
- Przyjechaliśmy tak szybko, jak się dało - mówi Krystyna Zielińska, mama pana Krzysztofa. - Monika poszła do łazienki. Wiła się z bólu. Upadła, podnosiła ręce do góry, mówiła: Ratuj mnie... a ja nie mogłam nic zrobić - szlocha kobieta. - Modlę się za nią...
Teściowie pani Moniki wezwali pogotowie, długo nie przyjeżdżało. Teść, sam z zaawansowanym rakiem trzustki, próbował ją ratować, ale był bardzo słaby. Zmarł miesiąc temu.
- Zawsze będę pamiętał, że tata, sam tak poważnie chory, pomagał Monice. To był straszy dzień, ale cieszę się, że ten samochód nie zapalił. Ona pojechałaby do sklepu razem z dziećmi. Gdyby to stało się w drodze... Nie chcę o tym myśleć - ucina pan Krzysztof.
Gdy w końcu przyjechało pogotowie, zabrało pacjentkę na szpitalny oddział ratunkowy. Wtedy zatrzymało jej się krążenie, ale szybko zostało przywrócone. Badania pokazały, że pękł jej naczyniak w płacie czołowym mózgu, miała krwotok. Dostała zapalenia płuc, miała wodę w płucu, a serce na początku pracowało tylko w 20 procentach. Jej mąż nie może tego pojąć.
- Przecież zawsze była zdrowa, taka zaradna. Ja nie wiem, co mam robić. Muszę pracować, zajmować się dziećmi, w czym pomaga mi mama. Ale Kingusię musieliśmy oddać mojej siostrze, bo nie radziliśmy sobie z całą trójką - rozkłada ręce tata.
Po kilku tygodniach leczenia szpitalnego pani Moniki, niedaleki sąsiad Zielińskich z Rząski - Stanisław Kwiatkowski - pomógł rodzinie znaleźć miejsce w profesjonalnym Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej przy ul. Golikówka w Krakowie. Terapeuci zabrali się za rehabilitację, mimo, że pacjentka jest w śpiączce. Planują jej wybudzanie. Jednak koszty leczenia są wielkie.
- Po negocjacjach stanęło na tym, że będziemy płacili 24,5 tys. zł miesięcznie. Dla nas to ogrom. Poszedłem po pomoc do Anny Dymnej, skierowała mnie do Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym Słoneczko - wspomina Zieliński. Pierwsze zbiórki robiono w szkole w Rząsce, zaczęła pomagać społeczność gminy. Seniorzy, podczas topienia marzanny, z przedsiębiorcami zorganizowali licytację na rzecz chorej mamy trójki dzieci. Wiele osób przeznacza swoje pieniądze i wyroby, prace rękodzielnicze, fotografie na aukcje na rzecz leczenia pani Moniki z Rząski.
Zielińscy trafili też na internetowe zbiórki Siepomaga.pl. Tam w 24 godziny zebrali kwotę potrzebną na półroczną rehabilitację. Ale to wszystko mało, bo wybudzanie i leczenia będzie trwało długo. - Nie poddam się, będę walczył o Monikę, dzieci muszą odzyskać mamę - mówi Krzysztof Zieliński.
Możesz pomóc
Przekaż 1 proc. podatku. Wystarczy w rocznym zeznaniu PIT wpisać numer KRS 0000186434, cel szczegółowy 1 proc.: 246/Z Zielińska Monika
Przekaż darowiznę. Można wpłacić pieniądze - pośredniczy w tym Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”, 77-400 Złotów, Stawnica 33A. Bankowy numer konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010 z dopiskiem: 246/Z Zielińska Monika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody