MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rejestrator dobra w tramwaju

.
Jan Dymarski swoją akcję wręczania karteczek prowadzi od 2002 roku
Jan Dymarski swoją akcję wręczania karteczek prowadzi od 2002 roku fot. Przemek Świderski
Akcja. Przed 14 laty emeryt z Gdańska zaczął rozdawać w tramwajach i autobusach kartki z wierszami, dziękując za udostępnienie miejsc starszym osobom, kobietom w ciąży i matkom z dziećmi. Rozdał ponad 25 tysięcy kartek

Ilu dobrych ludzi mieszka w Krakowie? Nie wiemy. Wiemy za to ile jest ich w Gdańsku. Według statystyk, prowadzonych przez 90-letniego Jana Dymarskiego, emerytowanego ekonomistę, co najmniej 25 tysięcy. I to tylko licząc tych, którzy korzystają z transportu publicznego.

Statystyki prowadzone są na podstawie różowych kartek z wierszykiem zatytułowanym „Różowe serduszka”: Są w naszym mieście czułe serduszka/ I to jest mały promyk nadziei,/ Ustąpią miejsca, widząc staruszka,/ Inni udają, że nie widzieli...

- Kiedy widzę, jak ktoś młody ustępuje w autobusie lub tramwaju miejsce starszej osobie, kobiecie w ciąży, matce z dzieckiem, wręczam karteczkę i odchodzę - mówi sędziwy gdańszczanin. - Reakcje? Różne. Niektórzy chowają kartkę do kieszeni, inni czytają. I wtedy już prawie wszyscy uśmiechają się do mnie i dziękują.

Często widzi, że ten uśmiech pozostaje na ich twarzach, gdy już wysiądą na przystanku.

Rejestrator dobra
Różową kartkę wiosną 2004 roku na moim biurku położyła Anna, wówczas studentka. Jechała na uczelnię i siedząc przeglądała notatki. Kiedy stanęła nad nią siwa, szczupła pani, szybko pozbierała kartki i wstała. Pani usiadła, a w kierunku Anny zaczął przepychać się starszy mężczyzna. Podał jej różową kartkę z serduszkiem i wierszem.

Anna wiersz przeczytała dopiero po wyjściu z tramwaju. - Nawet się wzruszyłam - mówiła później. - Opowiedziałam koleżankom, jedna z nich też miała podobna przygodę. To był ten sam niesamowity starszy pan, który na własną rękę prowadzi akcje rozdawania wierszy za __dobry uczynek.

Do Jana Dymarskiego, którego nazwałam „rejestratorem dobra”, dotarłam nie bez kłopotów dopiero kilka miesięcy później. Po długich namowach zgodził się na opowieść o sobie.

Skończył studia ekonomiczne w Łodzi, a do Gdańska przyjechał w latach 50. ub. wieku z nakazem pracy. Żona, trzech synów, prawie 40 lat pracy w Wojskowej Centrali Handlowej. Na emeryturze trochę mu się dłużyło. Na działkę najpierw jeździł autem, potem przesiadł się do tramwajów i autobusów. Wiersze zaczął pisać w połowie lat 90., podczas pielgrzymki do Rzymu.

W 2002 roku, kiedy pewnego dnia zobaczył młodzieńca rozpychającego się na siedzeniu i stojącą obok kobietę w zaawansowanej ciąży, wpadł na pomysł z serduszkami. Oprócz różowych kartek wydrukował też żółte. Zatytułował je „Nieczułe serduszka” i napisał wierszyk: Często jadą tramwajem nieczułe serduszka/ i __to jest bardzo niepoko- jące./ Nie zwracają uwagi, choć obok staruszka,/ pierwsi zajmują miejsca siedzące. Zanotował w swoim „rejestrze dobra”, że na dziesięć wręczonych żółtych kartek w ośmiu przypadkach obdarowani ustępują miejsca.

Przez pierwsze dwa lata prywatnej akcji rozdał 800 różowych i 150 żółtych kartek. - Dobrych ludzi jest więcej - ustalił.

Dwanaście lat później
-__ Pamięta mnie pani? - słyszę w telefonie. - Jan Dymarski. Dalej prowadzę swoją akcję, choć pół roku temu skończyłem 90 lat.

Trochę zmienił trasy przejazdów tramwajem i autobusami. - Rodzina aprobuje to, co robię, choć bez ekscytacji - mówi. - Żona dawniej bała się, że mogę natrafić na agresywnego pasażera, ale na te kilkanaście lat nie było takiego przypadku. Jedyna nieprzyjemna sprawa, to pewien pan, który podpalał sobie papierosa moją karteczką. Za to miłych gestów było o wiele więcej.

Teraz taka moda, że młodzi robią sobie zdjęcia telefonami. I pana Jana zapraszają do tych swoich selfie z karteczką w ręku, a potem wysyłają na jego pocztę. - Moje różowe serduszko znalazło się nawet na __stronie Demotywatory.pl - uśmiecha się Jan Dymarski. - Wrzucił je tam przed kilkoma laty młody człowiek, który ustąpił mi miejsca w tramwaju. Podpisał zdjęcie: „Czasem wystarczy jeden gest, żebyś miał uśmiech na __twarzy przez cały dzień”. Ponad 6600 to polubiło, wielu pozytywnie skomentowało.

„To naprawdę jest urocze:)” - uznali internauci. Inni dodali: „wzruszające :) warto ustępować starszym ludziom, w przyszłości będziemy oczekiwali tego samego od młodych :)”, „Widać, że to bardzo sympatyczny i wdzięczny pan :) Większość starych zrzęd nawet nie powiedziałaby dziękuję”. Wpisy atakujące „stare baby” i „rozpychających się staruszków” stanowiły rzadkość.

Z doświadczeń pana Jana także wynika, że w ostatnich latach proporcje między różowymi a żółtymi kartkami zmieniają się na korzyść tych pierwszych. Dziś na 25 tys. „czułych serduszek” przypada 2 tys. „nieczułych”. Oznacza to, że aż 92,5 proc. napotkanych przez niego pasażerów gdańskiej komunikacji zasługiwało na podziękowanie za dobry uczynek.

Proces uszczęśliwiania
Rozpoczynając swoją akcję przed 14 laty Jan Dymarski odwiedził Zakład Komunikacji Miejskiej. Choć początkowo przyjęto go bez większego entuzjazmu, ostatecznie usłyszał, że to dobra inicjatywa.

Potem o nim zapomniano. Dziś, gdy opowiadam Zygmuntowi Gołąbiowi, rzecznikowi Zarządu Transportu Miejskiego, o „rejestratorze dobra”, słyszę, że każda taka inicjatywa jest godna pochwały: - Pomysł pana Jana jest prosty, a liczby rozdanych karteczek pokazują, że życzliwość, szacunek dla starszych i wrażliwość na drugiego człowieka to wartości, które są wciąż aktualne. Warto zarażać się tymi dobrymi nawykami. Dzięki takim ludziom jak pan Jan, świat może stać się piękniejszy.

Psycholog społeczny dr Wiesław Baryła ocenia, że sędziwy gdańszczanin podnosi poziom wzajemnej życzliwości i dobrego nastroju w mieście. - Zalew negatywnych informacji, ocen, wypowiedzi unieszczęśliwia nas nawet wtedy, gdy pozornie nie przejmujemy się tym - mówi. - I odwrotnie, życzliwość ludzka przekazywana jest w interakcji. Nawet jeśli spontanicznie „odbijamy” uśmiech lub sympatyczny gest, to ta reakcja przyczynia się do poprawy humoru. Jest taka nowa gałąź w psychologii, zajmująca się procesami uszczęśliwiania. Okazuje się, że nawet „wymuszone” uniesienie ust skierowane do osoby, która nam coś wręcza, lub pozorne udawanie, że sprawia nam to radość, prowadzi do poprawy nastroju.

A jest nam to tym bardziej potrzebne, że w naszym, polskim, myśleniu o świecie społecznym często pojawia się brak zaufania do innych ludzi, obarczonych - jak się uważa - licznymi przywarami. Wielu rodaków uważa się za ofiary złych ludzi i i instytucji społecznych. Dr Baryła, który badał razem z prof. Bogdanem Wojciszke zjawisko „polskiej kultury narzekania”, twierdzi, że nadal jest ono bardzo silne. Dlatego nawet indywidualne akcje wspierające dobre uczynki działają pozytywnie na społeczeństwo.

- Kiedy widzimy, że ktoś czyni dobro, odczuwamy ciepło w klatce piersiowej, pojawia się gęsia skórka, a w __organizmie uwalnia się oksytocyna, zwana hormonem miłości. Takie przykłady sprawiają, że czujemy się lepsi. - twierdzi psycholog.

Pan Jan chciałby, aby jego kartki były rozdawane także przez pasażerów. W innych miastach, a może i w innych krajach. Jest wtedy szansa, że świat stanie się lepszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski