Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mógłbym odpoczywać na Bahamach, ale mówię prezydentowi: „sprawdzam”

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Łukasz Gibała
Łukasz Gibała fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. - To, co dzieje się teraz w Krakowie, to jedna wielka patologia - zwłaszcza jeśli chodzi o wszechobecne kolesiostwo i postępujące betonowanie naszego miasta - mówi ŁUKASZ GIBAŁA, były poseł, a obecnie lider Stowarzyszenia Logiczna Alternatywa

- Na rozpoczęcie kampanii Platformy Obywatelskiej przed wyborami samorządowymi w Krakowie w 2010 roku padły słowa: „Jacek Majchrowski nie jest złym prezydentem”. Wie Pan kto to powiedział?

- To są moje słowa.

- A teraz chce Pan doprowadzić do referendum w sprawie odwołania prezydenta. Skąd taka zmiana?

- Pamiętajmy, że powiedziałem tak sześć lat temu. Przez ten czas wiele się zmieniło. Chociażby w zeszłym roku były trzy wielkie afery. Jedna związana z ponownym zatrudnieniem na dyrektora zarządu dróg Jana Tajstera, człowieka z 13 prokuratorskimi zarzutami, m.in. o korupcję, mobbing, molestowanie seksualne. A Jacek Majchrowski mówił o nim: „To jest dobry, wymagający dyrektor, ma nieposzlakowaną opinię”.

Kolejna afera dotyczyła nagrań kontrowersyjnych rozmów z udziałem prezesa Agencji Rozwoju Miasta Zbigniewa Rapciaka. Został szefem spółki zarządzającej Kraków Areną, jak sam przyznał, „na przeczekanie”, bo „się na tym nie zna”. Było też zatrudnienie w Krakowskim Holdingu Komunalnym Marcina Kandefera, męża rzeczniczki prezydenta. Marcin Kandefer dostał pracę w KHK za kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, ma się zajmować spalarnią odpadów, a jest z wykształcenia socjologiem. Aby mógł otrzymać pracę, trzeba było zmienić regulamin tej miejskiej spółki.

Pierwszych kadencji Jacka Majchrowskiego nie oceniam bardzo źle, ale to, co dzieje się teraz, to jedna wielka patologia, zwłaszcza jeśli chodzi o wszechobecne kolesiostwo i postępujące betonowanie naszego miasta.

- Podaje Pan przykłady z zeszłego roku. Co takiego złego robi prezydent Majchrowski obecnie, że teraz chce Pan go odwołać?

- Rozważaliśmy rok temu zwołanie referendum przy okazji afery związanej z Janem Tajsterem. Uznaliśmy, że nie będziemy tego robić ze względu na kolizję z wyborami parlamentarnymi. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wtedy ludzie głównie interesowali się tym, kto będzie rządzić w Polsce. Miesiąc temu wyszliśmy na ulice, rozdawaliśmy sadzonki krakowianom w ramach akcji „Robimy tlen”, rozmawialiśmy z mieszkańcami i byliśmy zszokowani. Uświadomiliśmy sobie bowiem, jak wiele osób mówi, że bez sensu jest pisać apele do prezydenta Majchrowskiego, rozmawiać z nim, tylko trzeba go odwołać, ponieważ to, co zrobił w zeszłym roku, to przekracza wszelkie granice. Ludzie podkreślali, że Jacka Majchrowskiego nie da się już zmienić, więc trzeba go wymienić.

- Jeżeli ktoś decyduje się na referendum, to musi czuć, że ma tak mocne argumenty, iż to się powiedzie, inaczej jest to czyste szaleństwo. Skoro impuls pojawił się przy rozdawaniu sadzonek, to chyba więcej w tym szaleństwa?

- Pod wpływem rozmów z krakowianami przekonałem się, że uda się nam zebrać 60 tysięcy podpisów, by doprowadzić do referendum. Zrobiliśmy również sondaż, mamy już wstępne wyniki, udostępnimy je w najbliższym czasie. Z tego sondażu wynika, że większość krakowian nie chce Jacka Majchrowskiego w fotelu prezydenta. Ludzie mają dość jego arogancji, wydawania pieniędzy na zimowe igrzyska, a później pytania się, czy je przeprowadzić, wysyłania mieszkańców na zieloną trawkę na czas Światowych Dni Młodzieży czy też mówienia, że problem smogu został już rozwiązany.

- Zgodzi się Pan, że jeżeli referendum się nie powiedzie, to politycznie będzie Pan przegrany?

- Mnie nie zależy na karierze politycznej. Zależy mi na Krakowie. Tu potrzeba zmian. Proszę przejrzeć doniesienia prasowe z ostatniego miesiąca i zobaczyć, ile jest artykułów o betonowaniu naszego miasta, wycinaniu drzew, zabudowie obszarów zielonych. Powstają wielkie betonowe dżungle, blok przy bloku. To nas przeraża. Zgodzę się, że ryzykujemy z tym referendum, ale uważam, że dla Krakowa warto.

Natomiast w ogóle nie zależy mi na stanowiskach. Jestem finansowo niezależny. Mógłbym spędzać czas w inny sposób, siedzieć na Bahamach, pić drinki i pływać w ciepłym morzu. Mnie interesuje jednak działalność na rzecz krakowian.

- Mówi Pan tak, bo w partiach politycznych Panu się nie powiodło?

- Wstąpiłem do PO ponad 10 lat temu, bo wierzyłem w ideały, jakie ta partia głosiła, a więc niskie podatki, mniej biurokracji. Uwierzyłem Donaldowi Tuskowi. Później dostałem się do parlamentu i zobaczyłem, że program PO nie jest realizowany. Odszedłem więc z Platformy i poszedłem do Ruchu Janusza Palikota, oferując swoje zaangażowanie w sprawy gospodarcze. Znałem go z komisji „Przyjazne Państwo”, która walczyła z biurokracją, stąd taki wybór.

Po dwóch latach zobaczyłem, że Palikot jest bardziej zainteresowany walką z Kościołem niż walką o drobnych przedsiębiorców. Przed wyborami na prezydenta Krakowa stałem się więc niezależnym kandydatem i nie chcę się już wiązać z żadną partią polityczną.

- A jak dorobił się Pan majątku dającego niezależność?

- Moja mama zmarła, zanim skończyłem 18 lat. Odziedziczyłem po niej spory majątek. Później zainwestowałem pieniądze. Założyłem dwie spółki, które dobrze się rozwijały - jedną z branży zaawansowanych technologii, drugą z branży turystycznej. Później obie spółki, z dużym zyskiem, odsprzedałem jednej ze spółek giełdowych. W ten sposób pomnożyłem majątek. Dzięki temu jestem niezależny finansowo i uważam to za ogromny atut. Nie idę do polityki, by się dorobić. Nie rozumiem, jak można traktować to jako zarzut.

- Mówi Pan, że nie zabiega o stanowiska, ale gdyby w referendum mieszkańcy odwołali Jacka Majchrowskiego, to zapewne chciałby Pan zająć jego miejsce?

- Bylibyśmy nieodpowiedzialni, gdybyśmy chcieli odwołać prezydenta i nie wskazywali, kto powinien go zastąpić. Jestem jednym z najbardziej prawdopodobnych kandydatów Logicznej Alternatywy. Jeśli członkowie naszego stowarzyszenia tak by zadecydowali, to podjąłbym się tego wyzwania, bo wiem, co zrobić, żeby Kraków stał się lepszym, bardziej przyjaznym dla mieszkańców miastem.

- Już przedstawiał Pan pomysł na Kraków w wyborach prezydenckich w 2014 roku i nie przekonał Pan mieszkańców.

- Przekonałem prawie 30 tysięcy krakowian i zająłem trzecie miejsce, z ponad 11-procentowym poparciem. Uważam, że to był sukces jak na kandydata bez zaplecza partyjnego. Wtedy miałem bardzo rozbudowany, prawie 300-stronicowy program. Teraz chcę się skupić na trzech priorytetach. Po pierwsze potrzebny jest prezydent, który słucha mieszkańców. Proszę popatrzeć na Słupsk. Tam prezydentem został Robert Biedroń, który w internecie opublikował swój kalendarz i wiadomo, co w danym momencie robi. Opublikował również zarobki wszystkich urzędników i obciął przywileje i pensje członków zarządów i rad nadzorczych miejskich spółek.

- Jakie są dwa pozostałe cele?

- Kolejny to zakończenie betonowania Krakowa. Trzeba jak najszybciej (realne jest to w ciągu dwóch lat) pokryć całe miasto miejscowymi planami zagospodarowania. Powinny być one uchwalane wspólnie z mieszkańcami, w taki sposób, aby realizowały ich interesy, takie jak duży udział terenów zielonych czy wystarczająca liczba miejsc parkingowych, a nie służyły deweloperom i budowie bloku przy bloku. Do tego trzeba skończyć z kolesiostwem. Wszystkie posady w urzędach powinny być obsadzane na drodze przejrzystych konkursów.

- Nie uważa Pan jednak, że chcąc rządzić Krakowem, powinien mieć zaplecze specjalistów w różnych dziedzinach?

- Oczywiście prezydent potrzebuje dobrej ekipy zastępców i pełnomocników. Mamy ekspertów w różnych dziedzinach, którzy nie chcą na razie wyjawiać swoich nazwisk. Dowodem na to, że takie osoby są, jest ten mój prawie 300-stronicowy program. Sam nie dałbym rady go przygotować. Mam więc odpowiednie zaplecze eksperckie. Brakuje go za to Jackowi Majchrowskiemu. Popatrzmy na obecnych wiceprezydentów. Jest wśród nich odpowiedzialny za transport Tadeusz Trzmiel, na którym ciążą zarzuty, że podpisał antydatowany aneks, w wyniku czego miasto poniosło straty, bo prywatna firma nie zapłaciła kar za opóźnienie w realizacji inwestycji. Za edukację odpowiada wiceprezydent Katarzyna Król, która przyznała się w prokuraturze do tego, że pierwszą pracę w zarządzie dróg dostała za łapówkę. Jaki jest to przykład dla dzieci w szkołach i dla krakowian? A co na to mówi prezydent Majchrowski? Lekceważy sprawę. Za planowanie przestrzenne odpowiada wiceprezydent Elżbieta Koterba. Zanim objęła tę funkcję, była szefem firmy, która m.in. reprezentuje interesy deweloperów. Tym, co mnie najbardziej drażni w działaniach tej ekipy, jest fakt, że interes jednego dewelopera jest często ważniejszy niż dobro tysiąca mieszkańców.

- A prezydent Majchrowski Pana działania uważa za awanturnictwo polityczne.

- To tym bardziej mnie przekonuje, że powinien być odwołany. Jeśli prezydent - zamiast odnieść się merytorycznie do naszych zarzutów - atakuje nas personalnie, to oznacza, że tak naprawdę nie interesują go problemy krakowian, nie chce o nich rozmawiać, że chodzi mu tylko o trwanie na stanowisku. To go dodatkowo kompromituje.

- Jak idzie zbieranie podpisów w sprawie referendum?

- Bardzo dobrze. Żeby doszło do referendum, to średnia dzienna powinna wynosić około tysiąca podpisów. O tym, ile wynosi obecnie, poinformujemy na początku przyszłego tygodnia, bo wciąż liczymy, a w naszym biurze się kotłuje. Odzew jest gigantyczny. Już zgłosiło się kilkaset osób, które chcą zbierać dla nas podpisy pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum.

- Płaci Pan za to?

- Ani ja, ani Logiczna Alternatywa nie zamierzamy płacić za zbieranie podpisów.

- Co Pan zrobi, jeżeli referendum się nie powiedzie?

- Jeżeli projekt zakończy się wynikiem dobrym (np. za odwołaniem prezydenta będzie 110 tys. a nie wymagane 120 tys. mieszkańców), ale nie okaże się pełnym sukcesem, to nadal będę walczył o lepszy Kraków.

Gdyby się jednak okazało, że krakowianie uwielbiają Jacka Majchrowskiego, a my się mylimy, to będziemy musieli wszystko przemyśleć. Nie wierzę jednak, że tak się stanie. Krakowianie powiedzieli „dość”, a my teraz mówimy prezydentowi Majchrowskiemu: „sprawdzam”.

Rozmawiał Piotr Tymczak

Łukasz Gibała uparcie prze do celu. Czy uda mu się odwołać prezydenta?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski