Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjaźń i porozumienie zamiast umowy biznesowej

Redakcja
Piotr Maślanka - muzyk i biznesmen FOT. ARCHIWUM WYKONAWCY
Piotr Maślanka - muzyk i biznesmen FOT. ARCHIWUM WYKONAWCY
- Twoja wytwórnia działa coraz prężniej, a ostatnia płyta Twojego zespołu Papryka Korps ukazała się trzy lata temu. Czy to znaczy, że jesteś dzisiaj bardziej biznesmenem niż muzykiem?

Piotr Maślanka - muzyk i biznesmen FOT. ARCHIWUM WYKONAWCY

MUZYKA. Rozmowa z PIOTREM MAŚLANKĄ, szefem wytwórni Karrot Kommando

- (śmiech) Można było tak powiedzieć jeszcze chwilę temu, ale już nie teraz. Bo właśnie nagrywam w studiu nowy materiał Papriki Korps, o tyle ciekawy, że z zespołem R.U.T.A. Obie grupy wystąpiły wspólnie kilka razy i te koncerty, szczególnie na festiwalu w Ostródzie, zostały świetnie przyjęte. Skoro tak - to postanowiliśmy stworzyć razem płytę. Aczkolwiek w tym, co mówisz, jest dużo racji, bo kiedyś miałem znacznie więcej czasu na muzykę i mogłem brać udział w większej ilości projektów. Co dwa lata jakaś płyta, na której gram, jednak wychodzi.

- Karrot Kommando w unikalny na polskim rynku sposób łączy działalność wytwórni płytowej i agencji koncertowej. Skąd ten pomysł?

- Od dobrych trzynastu lat Paprika Korps koncertuje w całej Europie. Mieliśmy więc okazję poobserwować, jak firmy muzyczne funkcjonują w różnych krajach. Koncepcja działalności Karrot Kommando stanowi więc wypadkową wielu pomysłów. Od początku mieliśmy jednak takie założenie, że wydawanie płyt powinno nakręcać koncerty, a koncerty - sprzedaż płyt. Na przestrzeni lat sytuacja jednak trochę się skomplikowała ze względu na rozwój rynku cyfrowego. Bo jak kilka lat temu nakłady płyt były całkiem rozsądne, tak teraz pospadały na łeb, na szyję. Dzisiaj płyty kupują tylko najbardziej zagorzali fani zespołów. To jest utrudnieniem i sprawia, że tradycyjna fonografia nie jest aż tak dochodowym interesem. Dlatego realny rozwój i zatrudnianie nowych pracowników mamy już za sobą. Całe szczęście zostają koncerty, które są głównym źródłem dochodów dla firmy i muzyków.

- Jak radzicie sobie z wyzwaniami współczesności - czyli cyfryzacją muzyki?

- Byliśmy jedną z pierwszych wytwórni w Polsce, które wprowadziły legalną sprzedaż plików MP3 na swej stronie internetowej. I robimy to nadal - niestety, nie są to wielkie pieniądze. Na dzień dzisiejszy trudno sobie wyobrazić, aby zyski z cyfrowej sprzedaży mogły w pełni pokryć koszty wyprodukowania płyty. Chociaż na świecie rynek cyfrowy rośnie w siłę, w Polsce są to nadal za małe przychody. U nas to ciągle kwestia mentalności. Ludzie nie rozumieją, że skoro mój ulubiony zespół nagrywa nową płytę, to muszę ją kupić, aby go wspomóc.

- Co jeszcze utrudnia w Polsce działalność niezależnych firm płytowych?

- Źle stworzone ustawodawstwo prawne. Wiele kwestii jest nie do końca rozwiązanych, choćby VAT za koncerty. O kulturze u nas za bardzo się nie myśli. Kiedyś byłem mocno zafascynowany systemem francuskim, w którym każdy, kto udowodnił, że daje rocznie 80 koncertów, dostawał od państwa przyzwoitą pensję. Myślałem, że w Polsce na coś takiego nie ma szans. Coś jednak ostatnio się dzieje. Powstało kilka ważnych instytucji, jak Instytut Adama Mickiewicza czy Narodowe Centrum Kultury, które wspomagają artystów. Są comiesięczne programy i dotacje dostają zarówno niekomercyjni twórcy, jak i duże zespoły, występujące w wielkich halach. Najgorzej więc nie jest.
- Dzisiaj nadal sami pozyskujecie nowych artystów, czy oni sami przychodzą do wytwórni?

- Tak i tak. Staramy się nie zapominać, że siłą wytwórni płytowych są zawsze młodzi ludzie. Obserwujemy więc scenę muzyczną i wyłapujemy to, co się nam podoba. Dzisiaj mamy do tego proste narzędzie - Facebook. Tam od razu widać, co komu przypadło do gustu. A teraz każdy, kto startuje w muzyce, zaczyna od internetu. Wykorzystujemy też stare sposoby. Współpracuje z nami kilkudziesięciu muzyków i oni polecają nam swych mniej znanych czy młodszych kolegów. Ostatnio, kiedy byłem na Europejskich Targach Muzycznych, dostałem od zespołów prawie sto demówek. Tak to wszystko działa.

- Cały czas poszerzacie swój katalog o nowe gatunki: najpierw było reggae, potem folk, a teraz rock. Wydacie nowy album Świetlików?

- Tak, są w tej kwestii dobre wieści. Tak się składa, że rozmawiamy w przełomowym momencie dla Karrot Kommando. Właśnie ukazała się płyta Ras Luty, kilka dni temu była premiera kolejnego albumu Vavamuffin, Paprika Korps nagrywa obecnie z R.U.T.A., a Świetliki właśnie skończyły rejestrację materiału i poszedł on do miksu. To dla mnie ogromny zaszczyt, że zespół, który znam od ponad dekady, wyda u nas płytę. Tym bardziej, że kiedyś nagrywali przecież dla dużego koncernu.

- Kiedy rozmawiałem ostatnio z Mariką, wspomniała, że największym plusem jej przejścia z EMI do Karrot Kommando jest to, że może w każdej chwili do Ciebie zadzwonić i pogadać o płycie czy koncertach. Takie przyjacielskie układy nie wykluczają profesjonalizmu?

- To jest trudna droga. Kiedy byłem młodszy, wydawała mi się łatwiejsza. Niektórym trudno sobie wyobrazić, że można pracować z artystami na podstawie porozumienia i przyjaźni, a nie prawnej umowy. Tymczasem, choć po drodze jest kilka trudnych momentów, satysfakcja jest na pewno większa. Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach nie robi się jakichś gigantycznych interesów na wydawaniu płyt. Dlatego artyści wolą się związać z firmą mniejszą, ale taką, która będzie o nich dbać, w której będą się czuć, jak u siebie w domu. Czasem trudno znaleźć ten balans i powiedzieć: "OK, przyjaźnimy się, ale tu zrobiłeś źle i ja się na to nie godzę". Mimo tych ciężkich momentów, przez te lata nikt od nas nie odszedł i współpraca dobrze się nam układa.

- Niedawno ukazała się kompilacja "Złota Karota" z okazji 50. wydawnictwa w katalogu Twojej firmy. Czy to nie czas, aby wejść na zagraniczne rynki?

- Staramy się to robić. Nasze płyty trafiają do zagranicznych promotorów - również i ta składanka. Nie jest jednak łatwo się przebić, bo takich firm jak nasza jest wiele w każdym kraju. Pomimo tego, odnotowujemy co roku kilkanaście wyjazdów naszych artystów za granicę - i chcemy iść dalej w tym kierunku.

Rozmawiał PAWEŁ GZYL

KARROT KOMMANDO

Za chwilę premiera długo oczekiwanej płyty Świetlików. Niedawno ukazały się nowe albumy Vavamuffin, Mariki i grupy R.U.T.A. To tylko najbardziej aktualne przykłady sukcesów Karrot Kommando - jednej z najważniejszych wytwórni niezależnych na polskim rynku muzycznym. Aby przybliżyć jej działalność Czytelnikom, rozmawialiśmy z jej szefem, mieszkającym w Krakowie.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski