Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomógł i za to został pobity

Łukasz Bobek
7 i 8 grudnia wolontariusze z liceum Baczyńskiego
7 i 8 grudnia wolontariusze z liceum Baczyńskiego Fot. łukasz bobek
Podhale. 81-latek z Podczerwonego przygarnął bardzo głodnego i bezdomnego, nieznajomego mężczyznę. Nakarmił go, dał mu ubrania, pozwolił się wyspać. W zamian 34-latek go pobił i okradł.

Jan Kania już wie, że pomagając obcym, trzeba bardzo uważać. Nie wiadomo, na kogo się trafi. - Człowiek był głodny. Ja wiem, co to znaczy czuć głód. Więc pomogłem. W zamian prawie mnie zabił. Ukradł mi niemal 8 tys. dolarów i 4 tys. złotych - mówi mężczyzna, który boi się teraz otwierać drzwi obcym.

Choć od napadu minęły niemal trzy tygodnie, na głowie pana Jana wciąż widać ślady pobicia. - To była rana od uderzeń butelką. Bo tak mnie ten drań bił. Goi się powoli, ale cały czas mam zawroty głowy. Muszę brać lekarstwa - mówi pan Jan.

Mężczyzna, gdy wspomina 34-letniego Pawła G., przeklina pod nosem. Bo zlitował się nad człowiekiem, czego omal nie przypłacił życiem.

Wszystko zaczęło się od spotkania G. w Czarnym Dunajcu.

- Pojechałem tam popłacić rachunki i załatwić urzędowe sprawy. Gdy wychodziłem z urzędu, zobaczyłem go. Był brudny, zarośnięty, śmierdzący. Wyglądał jak dziad - mówi.

Gdy 81-latek wracał do domu, na przystanku spotkał znów 34-latka. - Mówił, że jedzie do jednego bacy w Witowie, który ma dużo krów, owiec i kóz. Że miał tam juhasić. Ale, że nie ma grosza przy duszy, że jest głody, od dwóch dni nic nie jadł. I że spał od 1,5 miesiąca pod mostem w Czarnym Dunajcu. Pytał się mnie, czy bym mu na bilet nie dał - mówi. A że w życiu poczuł, co to znaczy być głodnym, zaprosił go do domu.

- Uwarzyłem mu jajecznicy. Zrobiłem herbatę. Wykąpał się. Dałem mu skarpetki, majtki, koszulkę. Bo te, co miał, śmierdziały jak fiks - mówi mężczyzna. Dał mu także na bilet autobusowy. - I parę złotych na jedzenie. Nie pojechał do Witowa, ale do Czarnego Dunajca, gdzie miał też upatrzoną robotę - wspomina.

Góral nawet zdecydował się udzielić 34-latkowi noclegu. Bo w domu mieszka sam. Choć młody mężczyzna jeździł do Dunaj-ca kilka razy, nigdy nie wrócił z informacją, że znalazł robotę. Cały czas za to dopraszał się dziadka, żeby mu dał ze stówkę.

- Po kolejnym wyjeździe wrócił tu z piwem. Wypił je przy mnie duszkiem. Potem poszedł do szopy, żeby niby obejrzeć maszyny rolnicze. Tam znalazł butelkę. Wrócił z nią za pazuchą. I nagle uderzył mnie nią w głowę - wspomina. Potem mężczyzna rzucił się na niego. Okładał flaszką po głowie, przyduszał poduszką. - Krzyczałem: Co mi robisz, dlaczego mnie bijesz? Wołałem: Pomocy. Myślałem, że już po mnie - mówi. A 34-latek tylko krzyczał: Jak mi nie dasz pieniędzy, zabiję cię.

Gdy starszy człowiek stracił przytomność, napastnik splądrował pokój. Tak odkrył w szafie z ubraniami schowane pliki banknotów 100-dolarowych i złotówki. - Tego było ponad 7 tys. dolarów i 4 tys. zł - mówi. - Ukradł mi wszystko i uciekł.

Gdy pan Jan się ocknął, był cały zakrwawiony. - Pościel, którą mnie dusił, była czerwona. Zamknął mnie w domu, więc musiałem wyjść na zewnątrz oknem. Wtedy zaalarmowałem sąsiadów - opowiada.

Do Podczerwonego przyjechała policja i karetka pogotowia. 81-latek został zabrany do szpitala w Nowym Targu. Tam lekarze zszyli mu rany na głowie. Potem został przewieziony do Podczerwonego.

Po napadzie 34-latek przepadł jak kamień w wodę. Policji jednak szybko udało się go namierzyć. Okazało się, że pojechał do Czarnego Dunajca, gdzie w kantorze wymienił część pieniędzy. Ruszył na zakupy. Chciał wyjechać, ale nie zdążył.

- Mężczyzna został zatrzymany i tymczasowo aresztowany na dwa miesiące - mówi Anastazja Huzior, prokurator z Nowego Targu. - Przyznał się do kradzieży, ale twierdził, że nie pobił tego pana. Dodał także, że ukradł mniej pieniędzy, niż ich właściciel twierdzi.

Prokuratorka dodaje, że mężczyzna już wcześniej miał zatargi z prawem. M.in. był skazany za jazdę po pijanemu, a także za niepłacenie alimentów. 34-latek żyje bowiem z żoną w separacji. Nie umiał jednak wyjaśnić, dlaczego napadł na człowieka, który wcześniej wyciągnął do niego pomocną dłoń.

Usłyszał zarzut rozboju, za co grozi mu od dwóch do 12 lat więzienia. Przebywa w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu.

Policji udało się odzyskać część skradzionych pieniędzy. Na razie są one przetrzymywane w depozycie. - Mam nadzieję, że niedługo uda mi się je odzyskać - dodaje Jan Kania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski