Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poezja powinna do nas przemawiać jak miłość

Redakcja
Józef Baran wiele podróżuje, także poetycko Fot. Wacław Klag
Józef Baran wiele podróżuje, także poetycko Fot. Wacław Klag
- Dzienniki piszesz od 17 lat. Opublikowałeś właśnie w wydawnictwie Zysk i S-ka trzeci tom, pięknie wydany, liczący 350 stron i zatytułowany poetycko "Spadając, patrzeć w gwiazdy". Czyżby nie wszystko dało się wypowiedzieć wierszem?

Józef Baran wiele podróżuje, także poetycko Fot. Wacław Klag

ROZMOWA. JÓZEF BARAN, krakowski poeta, opowiada o wydanych właśnie swoich dziennikach, o listach do Mrożka, operacji duchowej w Brazylii i wierszach

- Tak, to już rzeczywiście 17 lat pisania o sobie "poprzez świat" i o świecie "poprzez siebie" - bo to credo dziennikowe odpowiada mi najbardziej.W pewnym momencie życia poczułem, że nie mieszczę się cały w wierszach i sięgnąłem po formę bardziej pojemną. Poeta pozostanie jednak zawsze poetą i jak zauważają recenzenci, moje dzienniki, choć pisane prozą, zawierają też spory ładunek poetycki.

- Jeden z recenzentów porównuje Twoje dzienniki do pisanych przez Jerzego Pilcha. Odbierasz to jako komplement?

- Myślę, że różni nas jedno: Pilch to znakomity, rasowy prozaik, ja pozostanę zawsze poetą. Choć należy przypomnieć, że pracowałem przez lata jako dziennikarz (m.in. przez siedem lat w "Dzienniku Polskim") i poznałem tajniki warsztatu reportera, co też ma wpływ na mój dziennik.

- W książce pełno jest smacznych anegdot o wielu znanych ludziach. Najwięcej o Sławomirze Mrożku. Nawet opublikowałeś fragmenty z Waszej korespondencji. Poświęciłeś mu tak dużo miejsca, dlatego że obaj urodziliście się w Borzęcinie?

- Nie tylko. Przez siedem lat, gdy Sławomir przebywał w Paryżu i Berlinie (w latach 1974-1980) korespondowaliśmy ze sobą. Niektóre jego listy to "cymesy" literackie. Uzbierało się ponad 80 stron maszynopisu. Właśnie przekazałem je wraz z moimi rękopisami i listami innych pisarzy do Biblioteki Narodowej. Mrożek odżył we mnie niedawno, gdy czytałem jego dzienniki. Odżył też tamten paryski czas z 1978 roku, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy.

- Spodziewałeś się, że na książkę musi poczekać twój list do Jana Rybowicza, do którego piszesz, że u Lecha Wałęsy wszystko w porządku?

- Tak. To żart historii... Wiesz, pamięć człowieka nie jest uporządkowana i nie kieruje się chronologią... Moje dzienniki obejmują również wspomnienia z przeszłości, a wzmiankowany przez ciebie list do Jana Rybowicza, nieżyjącego poety i prozaika z Lisiej Góry, który po śmierci stał się - bez swego niestety już udziału - autorem kultowych piosenek Starego Dobrego Małżeństwa, wydał mi się ciekawy.

- Wiele ciepłych słów poświęciłeś Annie Dymnej. To ostatnia osoba ratująca poezję w Krakowie?

- To prawda. Anna Dymna nie tylko ratuje poezję w Krakowie i w Polsce, robiąc dla niej - poprzez swoje salony - więcej od Ministerstwa Kultury, ale jest też jednym ze szczęśliwych przypadków w mojej poetyckiej biografii. Towarzyszy mi od 27 lat przy promocji kolejno wydawanych książek, czytając moje wiersze. Gwarantuje wysoką frekwencję. Uważam, że Anna Dymna jest najlepszą interpretatorką liryki wśród wszystkich polskich aktorek.

- Czytając Twoje opisy z podróży do Brazylii, Szwajcarii, Holandii czy na Kretę, można odnieść wrażenie, że jak się jest poetą, to ma się bardzo wielu przyjaciół.

- Dwa lata temu wydałem książkę "Podróże z tej i nie z tej ziemi", zawierającą migawki i reportaże z sześciu kontynentów. Były one wynikiem wojaży zagranicznych. Zapraszali mnie na nie nie tylko znajomi czy przyjaciele, ale też organizatorzy festiwali poetyckich.
- Opisujesz, jak w Brazylii poddałeś się "operacji duchowej". Wróciłeś stamtąd naprawdę odmieniony?

- Z każdej podróży człowiek wraca trochę odmieniony. Spada z oczu jakaś zasłona. Brazylia była rzeczywiście jedną z najciekawszych przygód podróżniczych, nie tylko dlatego, że przemierzałem tam różne strefy czasowe i klimatyczne, ale i dlatego, że miałem tam spotkania autorskie na czterech uniwersytetach. Najprzeróżniejsze pasje religijne Brazylijczyków i moja "operacja duchowa", to odrębny temat książki "Spadając, patrzeć w gwiazdy".

- W Twojej książce jest przepis na udany wiersz podpowiedziany przez poetę z Indii. Mógłbyś go przypomnieć?

- Asok Wadźpeji, poeta z Indii, powiedział mi kiedyś, że z poezją jest jak z miłością. Nie wiadomo, dlaczego mężczyzna kocha tę, a nie inną kobietę. Przytaczam również takie oto słowa mojej znajomej: "Żeby zaistniała wielka miłość, musi się ją odczuwać głową, sercem i podbrzuszem". I ja zaraz potem dodaję: "Sądzę, że to samo dotyczy poezji - powinna przemawiać jak miłość, czyli równocześnie oddziaływać na intelekt, uczucia i zmysły".

Rozmawiał Piotr Tymczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski