Dla jednych niewyobrażalne szczęście, dla niego to opatrzność niebios. 56-letni Ryszard Dąbrowski z Nowego Sącza przekonuje, że tylko dzięki głębokiej wierze w Boga i niepozornemu różańcowi wciąż żyje. W ciągu kilkunastu minut dwa razy uciekł śmierci.
Samochód w ogniu
Mężczyzna zaparkował samochód przed blokiem przy ulicy Krasickiego w Nowym Sączu. Wszedł do mieszkania. Chwilę później pojazd z niewyjaśnionych dotąd przyczyn stanął w płomieniach. Zanim na miejsce dojechała straż pożarna, pan Ryszard sam zaczął gasić pożar niewielką gaśnicą. Nie był jednak w stanie pokonać żywiołu.
- Co się stało? Przecież przed chwilą nim jechałem - mówił 56-latek naszemu reporterowi w trakcie gaszenia pojazdu przez strażaków. - Mogłem w nim zginąć - dodawał roztrzęsiony.
Wokół gromadzili się gapie. Pożar sfilmowali telefonami. Wiadomo już, że samochód to wrak. Gdy strażacy szykowali się do odjazdu, właściciel auta stracił przytomność i osunął się na ziemię. Druhowie natychmiast ruszyli mu na ratunek.
- Użyliśmy defibrylatora. Nasza akcja trwała aż do przyjazdu karetki, która zabrała mężczyznę do szpitala - relacjonuje bryg. Paweł Motyka z PSP w Nowym Sączu.
Choć wyglądało to bardzo groźnie, pan Ryszard wyszedł z opresji cało. Udało nam się z nim skontaktować. Od niego dowiedzieliśmy się o zaskakującym znalezisku wewnątrz wraku. Samochód spłonął niemal doszczętnie, ale na lusterku obok kierowcy wisiał nienaruszony przez ogień różaniec.
- Jest nie tylko dla mnie, ale dla całej mojej rodziny relikwią - zwierza się Ryszard Dąbrowski.
Przed laty dostał go od znajomego, młodego zakonnika, który z kolei otrzymał go od Jana Pawła II w Rzymie. Zakonnik, gdy ciężko zachorował, nosił go ciągle przy sobie. Wyzdrowiał.
- Powiedział, że chce go oddać w dobre ręce - wyznaje pan Ryszard. - Padło na mnie. Jestem przekonany, że ten wyjątkowy różaniec i moja głęboka wiara w Boga spowodowały, że wciąż jestem na tym świecie - podkreśla.
Różaniec trafi na Jasną Górę
Córka sądeczanina - Agnieszka była przerażona, gdy dowiedziała się o całej sprawie. - Chcę bardzo podziękować strażakom.
Gdyby odjechali, zanim tata dostał zapaści, nie wiem, jak by się to skończyło - mówi przejęta. - Modlimy się za nich - zapewnia.
Różaniec wrócił już do rąk pana Ryszarda. Teraz kierowca z całą rodziną planuje wyjazd do sanktuarium na Jasnej Górze. Tam zamierza go pozostawić.
- Niech jego siła pomaga innym, którzy przyjeżdżają do Częstochowy, aby powierzyć Matce Boskiej swoje troski i zmartwienia - mówi właściciel. - Wiem, że ten różaniec potrafi wiele zdziałać dobrego. Mnie już wystarczająco pomógł - dodaje, spoglądając na mały krzyżyk zawieszony przy paciorkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?