Agnieszka Maj: EDYTORIAL
Likwidacja „wuzetki” oznacza koniec budowania osiedli koszmarków, do których sztuką jest dojechać, bo droga jest za wąska i kręta, na których nie ma nic oprócz stojących blisko siebie bloków.
CZYTAJ WIĘCEJ: Koniec szpetoty i dzikiej zabudowy w miastach >>Szkoda tylko, że tak późno. Przez ostatnie lata w Krakowie królowała dzika zabudowa, ponieważ prawie nigdzie nie było planów zagospodarowania. Deweloperzy budowali tak, aby jak najwięcej zarobić. Miasto zostało nieodwracalnie zniszczone. Powstały brzydkie blokowiska, na których brakuje nie tylko zieleni, ale przedszkoli, szkół, terenów rekreacyjnych. Paradoksem jest to, że w najbardziej rozbudowującej się części Krakowa, czyli na Ruczaju, najładniejsze jest osiedle komunalne, wybudowane przez gminę. Ma plac zabaw, ogródki i jest dobrze skomponowane. Jego mieszkańcy mają komfort, którego kupujący swoje lokum za ciężko zarobione pieniądze mogą tylko pozazdrościć.
Zdegenerowały się także inne części miasta. Na Woli Justowskiej, dzielnicy dawniej uważanej za prestiżową, deweloperzy na wąskich działkach pobudowali bloki. Na Prądniku Czerwonym pomiędzy chałupami, pamiętającymi jeszcze przedwojenne czasy, powyrastały wysokie budynki. Dopiero teraz dla tych miejsc powstają plany zagospodarowania, które mają uporządkować chaotyczną zabudowę. Kiedy krakowskie osiedla będą ładne? Miejscy urbaniści tłumaczą, że dopiero za kilkadziesiąt lat, kiedy obecne architektoniczne koszmarki rozsypią się, albo ktoś uzna, że warto je wyburzyć, aby powstało coś nowego. Dla mnie to jednak mała pociecha.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?