W Iraku zginęło dwóch polskich ochroniarzy z firmy "Blackwater USA"
- W ataku na konwój, w zasadzce, zginęły cztery osoby: dwóch Polaków i dwóch amerykańskich pracowników tej firmy. W tej chwili prowadzone są procedury związane z identyfikacją oraz z przygotowaniem do sprowadzenia zwłok do Polski -_ poinformował wczoraj rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Bogusław Majewski. MSZ nie udziela na razie dodatkowych informacji.
Początkowo informowano o jeszcze jednym rannym Polaku. - _Rannych zostało dwóch Polaków. Żyją, są bezpieczni w Bagdadzie - powiedział Radiu Zet charge d'affaires ambasady RP w Bagdadzie Tomasz Giełżecki.
Do zamachu jeszcze w sobotę przyznała się w Internecie organizacja kierowana przez Zarkawiego, Jordańczyka związanego z Al-Kaidą. "Brygady Dżamiat al-Tawhid i Dżihadu zorganizowały na drodze do międzynarodowego portu lotniczego w Bagdadzie zasadzkę na dwa samochody należące do CIA; w każdym z nich jechało czterech ludzi. Po zaciekłej bitwie mudżahedini spalili samochody i tych, którzy się w nich znajdowali" - głosi oświadczenie.
Zarkawi jest ścigany przez Amerykanów listem gończym; za jego schwytanie obiecali nagrodę 10 mln dolarów. Grupa związana z Zarkawim przeprowadza w Iraku liczne zamachy.
Zabici Polacy to byli gromowcy wynajęci przez Blackwater. - Fundacja Byłych Żołnierzy Jednostek Specjalnych GROM nie zawierała umowy z firmą Blackwater - powiedział gen. Sławomir Petelicki, b. dowódca GROM i twórca fundacji. _- Nie mogę jednak wykluczyć, że zabici mogli być dawnymi żołnierzami GROM-u, gdyż ostatnio odeszło z tej jednostki w sumie 100 komandosów -_ oświadczył. Dodał, że któryś z nich mógł sam załatwić sobie pracę w Iraku bez pośrednictwa fundacji. Ostatnio fundacja zawarła w USA umowy na wyjazdy byłych komandosów GROM-u do Iraku, gdzie mają być ochroniarzami.
Od początku operacji "Iracka Wolność" w marcu 2002 r. w Iraku straciło życie 8 Polaków. Oprócz dwóch pracowników Blackwater USA zginęli: mjr Hieronim Kupczyk (pośmiertnie awansowany do stopnia podpułkownika), starszy szeregowy Gerard Wasielewski, st. chorąży Marek Krajewski, kpt. Sławomir Stróżak oraz dwaj dziennikarze TVP - Waldemar Milewicz i Mounir Bouamrane.
(PAP)
Prywatni komandosi
Firma Blackwater USA została założona w 1996 roku przez trzech byłych komandosów US Navy SEALS - popularnych Fok. Główna siedziba mieści się ok. pół godziny jazdy samochodem od największej bazy marynarki wojennej USA w Norfolk, stan Wirginia. Od tego czasu na urządzonym przez firmę poligonie przeszło wyszkolenie ok. 50 tysięcy prywatnych komandosów.
Blackwater USA jest jedną ze specjalistycznych firm ochroniarskich, które oferują swe usługi w Iraku oraz innych pogrążonych w kryzysie krajach. Firma nie waha się zatrudniać komandosów różnej narodowości. Zadania stawiane przed Blackwater USA w Iraku wykonują zespoły złożone z - oprócz Amerykanów - Bośniaków, Filipińczyków, Kanadyjczyków. Ostatnio Blackwater USA zatrudniła dużą grupę byłych komandosów chilijskiej armii. Wielu z nich zdobywało doświadczenie za rządów Augusto Pinocheta. W Iraku zajmują się m.in. ochroną pól naftowych.
W sobotę okazało się, że wśród pracowników Blackwater USA są również Polacy.
31 marca zginęło w Faludży w Iraku czterech innych pracowników Blackwater, a ich ciała zostały spalone i zbezczeszczone. Raczej trudno nazwać ich cywilami. Przez wiele lat byli komandosami w Seals.
Ochroniarze z Blackwater nie zawsze przegrywają w starciach z irackimi bojówkami. W niedzielę, 4 kwietnia, kiedy rozpoczęło się powstanie szyickich zwolenników Al - Sadra, razem z oddziałem Piechoty Morskiej (Marines) bronili zespołu budynków zajmowanych przez urzędy koalicji w Nadżafie, leżącym w polskiej strefie. Zanim odziały regularnej armii amerykańskiej przyszły z odsieczą okrążonym Marines, wspomagała ich prywatnie armia nosząca firmowe emblematy Blackwater.
Blackwater ma w Iraku 450 pracowników. Zapewniają ochronę funkcjonariuszom koalicji, zaufał im sam Paul Bremer. Firma przejęła leżącą pod Bagdadem bazę lotnictwa Saddama Husajna. Zamieniono ją w bazę treningową, w której szkolą się iraccy policjanci.
Prywatne firmy wojskowe, zwane w skrócie PMC (od ang. private military companies), zatrudniają obecnie w Iraku prawie 20 tysięcy ludzi i stanowią po 138-tysięcznych siłach amerykańskich drugi co do wielkości kontyngent zbrojny, większy od brytyjskiego (około 8500 żołnierzy).
Prywatni najemnicy strzegą rurociągów, ambasad, siedzib władz koalicyjnych, obiektów przemysłowych i konwojów.
Brytyjski tygodnik "Economist" pisał w końcu marca, że jest to "lukratywny biznes". Przychody brytyjskich prywatnych firm wojskowych, dominujących w Iraku, wzrosły z 320 milionów dolarów rocznie przed wojną z Saddamem Husajnem do przeszło 1,6 miliarda dolarów, "czyniąc z bezpieczeństwa najbardziej dochodową pozycję w powojennym brytyjskim eksporcie do Iraku".
Coraz więcej dobrze wyszkolonych komandosów prosi o przeniesienie do rezerwy po to, żeby wykonywać podobne co dotychczas zadania za o wiele lepsze wynagrodzenie. Komandosi prywatnych firm ochroniarskich mogą liczyć na pensje w granicach 100 - 200 tysięcy dolarów rocznie. Do tego dochodzą różnego rodzaju premie. Tymczasem podstawowa płaca oficera podległych wojskom lądowym jednostek zielonych beretów albo podległych dowództwu marynarki Fok (Seals) - wynosi ok. 50 tysięcy dolarów. Przechodząc na emeryturę, otrzyma ok. 23 tysiące rocznie. Jak na warunki amerykańskie nie są to zawrotne sumy.
Z usług firm ochroniarskich coraz chętniej korzystają amerykańskie władze nie tylko w Iraku. Dzięki nim udaje się realizować akcje, które niekoniecznie mogłyby zyskać aprobatę Kongresu.
JAROSŁAW ARMATYS
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?