18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za duży blask Mariana Dziędziela, czyli benefis z okazji 65. urodzin i 45-lecia debiutu teatralnego znakomitego krakowskiego aktora [ZDJĘCIA]

ŁUKASZ MACIEJEWSKI
Marian Dziędziel należy do grona najpopularniejszych aktorów w Polsce FOT. ANNA KACZMARZ
Marian Dziędziel należy do grona najpopularniejszych aktorów w Polsce FOT. ANNA KACZMARZ
JUBILEUSZ. W Nowohuckim Centrum Kultury w sobotę obchodzono benefis Mariana Dziędziela - podwójny jubileusz artysty: 65. urodziny i 45-lecie debiutu teatralnego.

Marian Dziędziel należy do grona najpopularniejszych aktorów w Polsce FOT. ANNA KACZMARZ

Dziędziel należy do grona najpopularniejszych aktorów w Polsce. Mówi: "Odnalazłem wewnętrzny spokój. Nigdy nie miałem chorobliwych ambicji, parcia na szkło. Brałem tylko to, co przyniósł mi los. Dlatego bez problemu akceptowałem chude lata, kiedy grałem niewiele. A dzisiaj nie zachłystuję się propozycjami".

Zobacz ZDJĘCIA z benefisu >>

A przecież akurat w Krakowie doskonale pamiętamy czasy, kiedy Dziędziel był wprawdzie aktorem doskonale rozpoznawalnym, gwiazdą Teatru im. Słowackiego, ale niekoniecznie docenianym szerzej.

Tymczasem od dobrych kilku lat o Dziędziela walczą chyba wszyscy reżyserzy. Zaczęło się od "Gier ulicznych" Krauzego, potem przyszło "Wesele" Smarzowskiego. Od tej pory w polskim kinie trwa nieustający sezon na Mariana Dziędziela. Krakowski aktor w zasadzie nie schodzi z planu.

Trudno się temu dziwić. Nikt tak jak Dziędziel nie zagra twardziela, w którego osobowości można wyłapać niepokojące rysy: depresję, wstyd, kompleksy; nikt jak on nie stworzy w pięciominutowym epizodzie kreacji rasowego prymitywa, w której w jednym, góra dwóch nerwowych tikach, pokazuje, że w odmiennych warunkach, odmiennej rzeczywistości, jego bohater byłby kimś zupełnie innym. Na pewno szlachetniejszym.

"Naprawdę nigdy nie wiesz, na co naprawdę cię stać, dopóki nie pojawi się ktoś, kto wydobędzie z ciebie prawdziwe predyspozycje" - podkreśla Dziędziel. "W moim przypadku w kinie byli to najpierw Krzysztof Krauze, potem Wojciech Smarzowski, a w teatrze na przykład Jerzy Goliński. »Gry uliczne« Krauzego były zwielokrotnionym zbiegiem okoliczności: późniejszy autor »Wesela«, Wojtek Smarzowski, robił do tego filmu fotosy i kręcił reportaż z planu, Łukasz Kośmicki, operator »Gier«, napisał scenariusz do »Sezonu na leszcza« i polecił mnie reżyserowi tego filmu, Bogusiowi Lindzie. Współautorem scenariusza »Sezonu...« był również Wojtek Smarzowski, który wkrótce potem zaproponował mi role w »Kuracji«, »Małżowinie«, wreszcie w »Weselu«, »Domu złym«, »Róży«, »Drogówce«. Ciąg dobrych przypadków".

Dziędziel przeczy regułom. Zrobił karierę w momencie, kiedy jego rówieśnicy zeszli z ekranów. Nie dał się otumanić splendorom i nagrodom. Robi swoje. I potrafi zagrać wszystko: poczciwego księdza ("W imieniu diabła") i apodyktycznego seniora rodu ("Wymyk").

Najważniejszą rolę w ostatnich latach dostał jednak w "Krecie" Rafaela Lewandowskiego. Zagrał faceta z przeszłością, po przejściach. Ale gdy Zygmunt Kowal patrzy z ekranu dobrymi, błękitnymi oczami Dziędziela, nie sposób go oskarżać. Za duży blask.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski