Wszystko przez osuwisko w Kąclowej, którędy przepuszczane są tylko samochody o wadze do 3,5 ton. Aby nie łamać prawa, kierowcy wypuszczają pasażerów po jednej stronie osuwiska, a po drugiej czeka na nich podstawiony bus. Odcinek, który trzeba przejść pieszo ma prawie kilometr.
Kierowcy Voyagera dojeżdżali wczoraj kilkaset metrów za przystanek i wysadzali ludzi przy drodze, by skrócić im drogę do przesiadki.
- Przewozimy osoby starsze, schorowane, często nie do końca sprawne - tłumaczy kierowca Mieczysław Zając. - Przejście kilometra sprawia im dużą trudność. Powoduje też stres, bo młodzi dawno już są w autobusie, a ci starsi poruszają się wolno.
Kursy są opóźnione, ludzie się denerwują.
Płacą, więc wymagają
Józef Jerzak z Białej Niżnej codziennie dojeżdża Voyagerem do pracy w Krynicy-Zdroju. Za przejazd w obie strony płaci 9 zł.
Denerwują go przesiadki, bo są uciążliwe i wydłużają czas dotarcia do celu.
- Zarząd dróg wprowadza zakazy, a ludzi ma gdzieś - uważa Józef Jerzak. - Pasażerowie biegają z jednego miejsca na drugie. Niektórzy są zmordowani po pracy, inni dźwigają zakupy. I to wszystko w środku Europy, w XXI wieku. To jakaś paranoja!
Kilkaset metrów zablokowanego osuwiska z wielkim trudem pokonała wczoraj 80-letnia Stanisława Borowiec. Kryniczanka wracała ze szpitala w Gorlicach, gdzie przeszła operację oka. Była obolała i zmęczona.
- Nie mam siły biec od jednego do drugiego autobusu - żaliła się kobieta. - Teraz byłam do tego zmuszona, żeby dotrzeć do domu, ale więcej się na tej trasie nie pojawię.
W jeszcze gorszej sytuacji są pasażerowie jadący z Krynicy do Gorlic. Czekają ich aż trzy przesiadki. Jedna na wjeździe do Kąclowej, druga po pokonaniu piechotą osuwiska i trzecia w Grybowie, gdzie przesiadają się z busa do większego autobusu.
Mieszkańcy Kąclowej dziwią się temu, bo codziennie widzą ciężarówki przejeżdżające przez osuwisko.
Ostatni kurs w czerwcu
Kamil Wojtarowicz, współwłaściciel firmy Voyager zapowiada, że jego autobusy będą jeździć na tej trasie tylko do końca czerwca. - Już wczoraj mieliśmy zawiesić kursy, ale nie mogliśmy zostawić pasażerów - podkreśla Wojtarowicz. - Wielu z nich miało wcześniej wykupione bilety miesięczne.
Ubolewa, że pasażerowie mają pretensje do kierowców. Nie rozumieją, że ograniczenia ruchu wprowadził zarządca drogi.
A przewoźnika nie stać na kupno małych busów, mogących przewieźć maksymalnie ośmiu pasażerów, by nie przekroczyć 3,5 tony wagi.
- W roku szkolnym wozimy na lekcje 80 uczniów - wylicza kierowca Mieczysław Zając. - Stosując się do ograniczeń trzeba by wysłać na kurs aż dziesięć takich busów.
Jeżeli nic się nie zmieni, to od 1 lipca mieszkańcy gmin Grybów i Krynica nie będą mogli korzystać z komunikacji publicznej na tej trasie. Voyager wycofa z niej swoje pojazdy. - Wciąż jednak mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie - mówi Wojtarowicz.
- Być może zarządca drogi dostrzeże problem i zezwoli na wykonywanie normalnych kursów dużymi autobusami.
Jest to mało prawdopodobne. Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie obawia się, że przejazd przez czynne osuwisko ciężkich pojazdów może doprowadzić do kolejnego osunięcia się ziemi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?