Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Noe i zbuntowane chamy

Leszek Mazan
Powodzi, odpukać, jeszcze w tym roku nie było, ale – za sprawą ostatniej amerykańskiej superprodukcji cała polska wiosna pełna jest Noego Darrena Aronofsky’ego.

Ankietę personalną naszego praszczura (myślę o Noem) nicuje cała prasa, zapominając niestety o polskich akcentach całej tej historii. Nie twierdzę, że Noe, podobnie jak Adam był Polakiem, ale najpiękniejszy song o armatorze i kapitanie Arki wyszedł spod pióra Polaka Włodzimierza Zagórskiego rodem z Galicji Wschodniej.

Był austriackim oficerem artylerii, ochotnikiem u Garibaldiego, wreszcie lwowskim i warszawskim satyrykiem, krytykującym wszystko, co żywe, a pisującym jako „Chochlik”. Właśnie w tomie „Chochlik” ukazała się w roku 1882 ballada o pijanym Noem – najprawdopodobniej „zapożyczona” od Heinego czy Baumacha, ale tak cudownie polska, że śpiewały ją chętnie kolejne pokolenia, a najchętniej leguny. Dziś pojawia się jeszcze w środowiskowych i okazjonalnych śpiewnikach, na pamięć zna ją jednak już mało kto. Ja znam, oczywiście. Jest to któraś z kilkudziesięciu wersji, najprawdopodobniej okrutnie poprzekręcana. Występują w niej trzy postacie: Pan, Noe i jego syn Cham, brat Sema i Jafeta.

I przyszedł Cham i zaczął drwić

że Noe śpi urżnięty

I za to Chama przeklął Pan

I Cham do dziś przeklęty.

Od Sema wiodą się Semici, czyli Naród Wybrany, Żydzi. Od Jafeta szlachta, przynajmniej polska. Cham spłodził resztę, głównie chłopów, nazywanych do niedawna nad Wisłą „chamami zbuntowanymi”. Pierwszy raz tego określenia (oznaczającego dziś osoby niepokorne, a szybko awansujące społecznie) użył w „Betlejem polskim” Lucjana Rydla król Herod wobec tłumu mężczyzn i kobiet w strojach z różnych okolic Polski na czele z Bartoszem Głowackim:

Wy zbuntowane chamy

Wy nikczemne pastuchy

U zamku mego bramy

Śmiecie wszczynać rozruchy?

„Chamy zbuntowane” szczególnie często przywoływane były na języki przez zgniłą polską reakcję zapyziałego „Krakowa Augustów Bęc-Walskich”. Im dalej od Nowej Huty, tym określenie „zbuntowane” było rzadsze. W kabaretach śmiano się z niego:

Nie pchaj się z tobołami

Bo ja pierwszeństwo mam

Jam jest warszawska pani

A tyś jest wiejski cham!

Problem, kto od którego syna Noego pochodzi, usiłowano rozwiązywać przy pomocy oględzin, zachowania i koloru krwi. Chłopska – jak twierdził pan Zagłoba – płynie powoli i leniwie; szlachecka, a tym bardziej ta prawdziwie arystokratyczna burzy się i zachwyca błękitną barwą. Łatwo więc zrozumieć cały dramatyzm sceny, która rozegrała się przed laty w krakowskim Pałacu Arcybiskupim, gdzie książę (potrójny: z racji pochodzenia, siewierski i metropolita krakowski) Adam Stefan kardynał Sapieha – skaleczył się był w palec. Operacja opatrzenia palca wymagala asysty, niestety, desygnowanemu do tej funkcji ks. Siedleckiemu na widok krwi zrobiło się słabo. – Jest ksiądz zwykłą babą! – fuknął, potrząsając kontuzjowanym palcem, książe kardynał.

– Ależ Wasza Eminencjo! – tłumaczył się podwójnie blady ksiądz – ja zemdlałem widząc, że krew Waszej Eminencji nie jest błękitna!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski