- Mija 40 lat od śmierci Oskara Schindlera. Zrobił w Krakowie sporo dobrego, ale dla wielu z nas to postać kontrowersyjna.
- Głównie dla tych, którzy mało o nim wiedzą. A on przez pięć lat - od października 1939 roku do października 1944 r. - uratował od pewnej śmierci około tysiąca obywateli naszego miasta pochodzenia żydowskiego. Osobiście poznałem około 60 z nich. W ich oczach Schindler jest wybawcą. Nie musiał, ale zdecydował się pomóc obcym ludziom w potrzebie i zagrożeniu. Było to trudne i niebezpieczne.
Niemieccy najeźdźcy stosowali odpowiedzialność zbiorową, więc każdy gest humanitaryzmu czy solidarności wobec drugiego człowieka skazanego przez nich na śmierć był wyrazem wielkiej odwagi. Schindler mówił swojej polskiej asystentce Janinie Olszewskiej: "Życie ma sens, dopóki się kogoś ratuje".
- Jak to robił?
- Działał kilometr od siedziby Hansa Franka na Wawelu, 60 km od kominów Auschwitz-Birkenau. Wciągnął do swych działań innych Niemców, Polaków i Żydów. Trzy razy wykupił się z gestapo. Był morawskim przedsiębiorcą pochodzenia niemieckiego. Z jednej strony było mu łatwiej, bo znał język, miał kontakty. Z drugiej trudniej, bo działał na dużą skalę, co nie ułatwiało zachowania dyskrecji.
- Jednak stworzył w Krakowie oazę przetrwania.
- Tak nazywano jego fabrykę Emalia przy ul. Lipowej 4. Tam zatrudniał ludzi zagrożonych, tak Polaków, jak i Żydów. W Fabryce Schindlera produkowano m.in. menażki dla wojska, więc praca tam chroniła przed aresztowaniem i wywiezieniem do Niemiec. Jedna z dziewczynek z listy Schindlera - Rena Wohfeiler--Birnhack - dziś ma 85 lat, właśnie przyjechała do Polski z Izraela po raz pierwszy po 70 latach. Przetrwała, założyła rodzinę, ma wnuki i wszyscy żyją dzięki Oskarowi Schindlerowi.
- Za to, co zrobił w Krakowie, został doceniony poza Polską.
- W Ameryce jest 50 ulic jego imienia. Mer Los Angeles ustanowił Dzień Oskara Schindlera za ratowanie krakowskich Żydów. Jest w gronie Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, a papież Paweł VI wręczył mu Medal św. Sylwestra. W Krakowie, w budynku biurowym Emalii udało się umieścić zdjęcia Schindlerowców, ale fabryka przy Lipowej jest dziś muzeum wojny i zagłady, a nie sanktuarium przeżycia, choć mieliśmy nadzieję, że tak właśnie będzie.
- Dlatego w Centrum Dialogu otwarł Pan nową wystawę dotyczącą Schindlera?
- Właśnie. Jego historia ma wartości edukacyjne i humanistyczne. Pierwszą ekspozycję poświęconą Schindlerowi zorganizowaliśmy dziesięć lat temu z inicjatywy Stelli Muller-Madej i Bronisławy Horowitz-Karakulskiej, które były małymi dziewczynkami, gdy Schindler je uratował.
To one pokazały nam wielkość tej postaci. Zbiory pokazaliśmy na wystawie w synagodze Kupa i Wysokiej, w Pałacu Sztuki i innych miejscach. Teraz chcemy przypomnieć, w jaki sposób żegnano Schindlera w 1974 roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?