NATO w Krakowie. Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz

Niestety, w przypadku Centrum Eksperckiego NATO już na początku swych rządów w MON złamał ją sam Antoni Macierewicz. Bo trudno przypuszczać, że wdarcie się osławionego Bartłomieja Misiewicza do warszawskich pomieszczeń centrum (dzięki sforsowaniu gipsowej ścianki działowej...) i przejęcie go, nastąpiło bez wiedzy i zgody, a zapewne też namowy Macierewicza.

NATO zachowało się wówczas dyplomatycznie, tłumacząc, że to wewnętrzna sprawa Polski (i Słowacji). Bo centrum było w powijakach, jeszcze bez certyfikatu przyznawanego przez Sojusz. Jednak pewne jest, że od tej chwili natowscy eksperci od zwalczania szpiegostwa pilniej przyglądali się poczynaniom ludzi Macierewicza, „ojca” Służby Kontrwywiadu Wojskowego, powstałej po likwidacji przez niego Wojskowych Służb Informacyjnych, ale też jemu samemu. Zwłaszcza że raz za razem w publicznej debacie w Polsce pojawiają się również zarzuty o rzekome, niewyjaśnione dotychczas związki szefa MON z rosyjskimi służbami specjalnymi. Tymi, które na wszystkie możliwe sposoby - jak twierdzi minister obrony- penetrują Polskę i inne państwa NATO. I tymi, na których unieszkodliwienie ma szukać sposobów właśnie CEK.

Pomijając znaczenie międzynarodowe CEK, dobrze się stało, że Macierewicz nie zrezygnował z pomysłu ulokowania go w Krakowie. Nie tylko dlatego, że Słowacy będą do nas mieli bliżej niż do Warszawy. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że Kraków stanie się wojskową pustynią (mówiono nawet o przeniesieniu stąd „czerwonych beretów”). Pod Wawelem powstała właśnie jedna z ważniejszych instytucji NATO.

I dobrze, że właśnie tu będzie działać.