Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na razie były łzy szczęścia

Krzysztof Kawa, Brazylia
Mundial 2014. Brazylia dopiero po rzutach karnych awansowała do ćwierćfinału.

Na stacji metra Carioca w Rio de Janeiro z jednej strony peronu zatrzymał się pociąg wiozący kibiców brazylijskich, z drugiej – wracających z Maracany Kolum­bijczyków.

Drzwi otworzyły się w tym samym momencie, kibice obrzucili się spojrzeniami i jak na zawołanie zaczęli się przekrzykiwać: „Brasil!, Brasil! i „Colom­bia!, Colombia!”. Drzwi zatrzasnęły się, pociągi ruszyły w przeciwnych kierunkach. To było pierwsze starcie przed tym, co nastąpi 4 lipca w Fortalezie.

Urugwajczyków tam nie będzie, oni wysiedli z metra na wcześniejszej stacji – Urug­waiana. Pakują się na wyjazd do domu tak jak Chilijczycy.

W sobotę polały się pierwsze na tych mistrzostwach łzy prawdziwej rozpaczy. Wylali je właśnie piłkarze Chile, choć bardzo bliscy tego byli Brazylijczycy.

„Canarinhos” nigdy nie przegrali meczu na mundialu w dogrywce. Rezerwowy Mauricio Pinilla mógł stać się dla nich przekleństwem, jak w 1950 roku Urugwajczyk Alcides Ghiggia, a dla Chilijczyków nieśmiertelnym. W ostatniej minucie meczu trafił jednak piłką w poprzeczkę. By wkrótce potem przestrzelić w serii rzutów karnych.

To był piękny, heroiczny bój, który miał wielu bohaterów. I kilku nieszczęśników. Tych drugich w końcowym rozrachunku więcej było po stronie Chile. Do Panilli dołączył Gon­zalo Jara. W pierwszej połowie to on skierował piłkę do swojej bramki, a gdy kończył serię rzutów karnych po Neymarze, trafił w słupek.

Neymar znów wziął na swoje barki całą Brazylię. I w Belo Horizonte zrobił to, co do niego należało, mimo że mięsień uda odmawiał mu posłuszeństwa. W chwili, gdy miliardy ludzi na całym świecie utkwiły w nim wzrok, podszedł do piłki, wykonał swoją firmową pantomimę kroczków i oszukał bramkarza.

Zanim to nastąpiło, reprezentanci Brazylii utworzyli na środku boiska krąg. Odprawili tajemny rytuał, w którym Neymar odegrał jedną z głównych ról. Swoją motywacyjną mowę wygłosił też Fred. Tenże wyśmiewany przez ekspertów Fred, który potyka się o własne nogi, a gdy trzeba skierować piłkę do siatki przewraca się, albo kopie ją w sposób, który każe jej się buntować.

Nie ma sportowego uzasadnienia dla obecności Freda w wyjściowym składzie. W piłkarskiej wizji Luiza Felipe Scolariego niektórzy jednak wypełniają swoją powinność wobec drużyny w inny sposób. I stają się ważni w chwilach krytycznych.

A taka to chwila była. Gdy nie starcza umiejętności, pozostaje oddać się w opiekę sił wyższych. Na Estadio Mineirao modlitwy całej Brazylii zostały wysłuchane.

Chile przegrało, bo już od 70 minuty chciało doprowadzić do dogrywki, a gdy ta nadeszła – do rzutów karnych. Gracze Jorge Sampaoliego po wyczerpującym starciu z Holandią nie wytrzymali kolejnego testu. Twardy jak stal stoper Gary Medel, poklejony taśmami i powiązany sznurkami na udach, dosłownie się rozleciał.

Medel bezradnie patrzył jak losy meczu w swoje ręce bierze Julio Cesar. Niemal zawsze, gdy Brazylia zdobywała mistrzostwo świata. Marcos w 2002 roku nie miał takiej marki, a jednak Scolari dokonał wtedy słusznego wyboru.

Teraz postawił na Julio Cesara, który jako gracz FC Toronto w ostatnich miesiącach był ledwie rezerwowym. W sobotę golkiper Brazylii miał oczy pełne łez zanim wszedł do bramki, by bronić „jedenastki”. Obronił dwie, przy trzeciej piłka trafiła w słupek. Gdy przyszedł udzielać wywiadów, płakał jak bóbr.

Golazo – specjalność Jamesa

Gdy Brazylia świętowała już awans, do gry przystąpiły Kolumbia i Urugwaj. Dwie godziny później bohaterem tego pierwszego kraju był już autor dwóch bramek, James Rodriguez Rubio. O takich golach, jak ten pierwszy w Ameryce Południowej mówi się golazo. To słowo zawiera całe piękno i esencję futbolu. Kolumbijczyk przyćmił swym uderzeniem z woleja pod poprzeczkę, po przyjęciu piłki klatką piersiową, wszystkie dotychczas zdobyte bramki na mundialu w Brazylii.

W sobotę kolumbijski pomocnik pogrążył Urugwaj dokładając jeszcze drugiego gola i z pięcioma został liderem strzelców mistrzostw świata.

– Jesteśmy w szoku. Nie poznajemy Jamesa. Do tej pory był głównie klasycznym rozgrywającym z numerem 10, nie strzelał aż tylu bramek. Choć prawdą jest, że jeśli już je zdobywał, to często były to właśnie takie golazo, jak na Maracanie – zachwyca się Sergio Urrego, który relacjonuje turniej dla „El Periodico”.

12 lipca, dzień przed finałem w Rio de Janeiro, James skończy 23 lata. Zachwycał już jako nastolatek, gdy występował w argentyńskim Banfield. Wówczas nadano mu przydomek „James Bond z Banfield”. Stamtąd przeniósł się do FC Porto, zdobywając trzy tytuły mistrza Portugalii i wygrywając Ligę Europy. Rok temu Monaco zapłaciło za niego 45 mln euro.

– Piłkarskie geny ma po ojcu, który był całkiem dobrym graczem, występował w kadrze Kolumbii do lat 20 – opowiada nam Jose Maria Yepes de la Torre z kolumbijskiego radia. – Rodriguez senior występował w kilku klubach, a gdy przeniósł się do Cucuty, urodził mu się syn. Nie mieszkali tam długo, bo dostał ofertę gry w Tolima Ibague i właśnie w tym miejscu James spędził dzieciństwo. Później James zamieszkał w Medellin i tam, mając 14 lat, podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z II-ligowym Envigado.

Jego idolem z dzieciństwa był Carlos Valderrama, najwybitniejszy piłkarz w historii Kolumbii.

– Spotkałem go tylko raz w życiu i uznałem, że jest dobrym człowiekiem – mówi James.

Trzy lata temu ożenił się z Danielą Ospiną, mają roczną córeczkę Salome. Daniela jest siostrą bramkarza, Davida Ospiny.

– To nie przypadek. Większość piłkarzy obecnie tworzących drużynę narodową przyjaźni się od wielu lat. Występowali ze sobą w kolejnych rocznikach młodzieżowych i są bardzo zżyci. Widać to także na boisku, bo podczas gry świetnie się rozumieją. To największa siła Kolumbii – tłumaczy Jose Maria Yepes de la Torre.

Brazylia – Chile 1:1 (1:1, 1:1), karne 3:2

Bramki: 1:0 Jara 18-samob., 1:1 Sanchez 32.

Karne: 1:0 Luiz, 1:0 Pinilla (obronił Julio Cesar), 1:0 Willian (obok bramki), 1:0 Sanchez (obronił Julio Cesar), 2:0 Marcelo, 2:1 Aranguiz, 2:1 Hulk (obronił Bravo), 2:2 Diaz, 3:2 Neymar, 3:2 Jara (słupek).

Brazylia: Julio Cesar – Alves, T. Silva, Luiz, Marcelo – Fernandinho (72 Ramires), Oscar (106 Willian), Gustavo, Hulk – Fred (64 Jo), Neymar.

Chile: Bravo – Isla, Medel (108 Rojas), Jara, Mena – Aranguiz, Diaz, F. Silva, Vidal (87 Pinilla) – Sanchez, Vargas (56 Gutierrez).

Sędziował: Howard Webb (Anglia). Widzów: 57 714.

Kolumbia – Urugwaj 2:0 (1:0)

Bramki: 1:0 J. Rodriguez 28, 2:0 J. Rodriguez 50.

Kolumbia: Ospina – Zuniga, Zapata, Yepes, Armero– Aguilar, Sanchez, J. Rodriguez (85 Ramos), Cuadrado (81 Guarin) – Gutierrez (68 Mejia), Martinez.

Urugwaj: Muslera – Pereira, Gimenez, Godin, Caceres – Gonzalez (67 Hernandez), Rios, C. Rodriguez, Pereira (53 Ramirez) – Forlan (53 Stuani), Cavani.

Sędziował: Bjoern Kuipers (Holandia). Żółtą kartką ukarany został rezerwowy gracz Urugwaju, Diego Lugano. Widzów: 73 804.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski