Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy w sobie pasję

Redakcja
Muzycy z Garbage lubią dobre hotele - gdzie zamieszkają w Krakowie? Fot. z archiwum zespołu
Muzycy z Garbage lubią dobre hotele - gdzie zamieszkają w Krakowie? Fot. z archiwum zespołu
MUZYKA. Garbage to jeden z najciekawszych zespołów rockowych naszych czasów. W piątek, 16 listopada, o godzinie 20 ekipa zagra w klubie Kwadrat. Z tej okazji rozmawialiśmy z gitarzystą i klawiszowcem grupy - STEVE'EM MARKEREM.

Muzycy z Garbage lubią dobre hotele - gdzie zamieszkają w Krakowie? Fot. z archiwum zespołu

- Niedawno odbyła się premiera nowego filmu z Jamesem Bondem. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka z tej serii?

- (śmiech) Chyba "Goldfinger" w wykonaniu Shirley Bassey.

- No nie! Myślałem, że "The World Is Not Enough"!

- Ta jest na drugim miejscu!

- Byliście zaskoczeni, kiedy w 1999 roku otrzymaliście propozycję nagrania wiodącej piosenki do filmu "Świat to za mało"?

- I to bardzo! Nie chcę się nad tym rozwodzić, ale ta seria jest ogromnie ważnym elementem kultury popularnej. Tak niewielu artystów nagrało tematy przewodnie do tych filmów - i nagle my mamy być jednymi z nich. Poczuliśmy się więc wyróżnieni. To był jeden z najwspanialszych momentów w naszej karierze.

- Piosenka była dosyć nietypowa dla Was, bo łączyła rockową energię z orkiestrowym rozmachem. Trudno było uzyskać takie brzmienie?

- Mieliśmy wsparcie od kompozytora filmowego Davida Arnolda, więc to nie było specjalnie skomplikowane. On zrealizował partie orkiestry, a my - nasze. Największą trudnością było dokonanie samych nagrań. Ze względów prawnych nie mogliśmy zarejestrować swoich dźwięków na terenie USA. Dlatego nie pracowaliśmy we własnym studiu, tylko najpierw w Anglii, a potem w Kanadzie. Trochę nas to kosztowało wysiłku, bo akurat byliśmy w trasie koncertowej.

- Muzyka Garbage też jest swego rodzaju połączeniem dwóch elementów: elektronicznych rytmów o tanecznym charakterze i rockowych gitar o przesterowanym tonie. Jak wpadliście na taki pomysł?

- Wszyscy jesteśmy wielkimi fanami muzyki. Dlatego ciągle nasłuchujemy wszelkich nowinek. Kiedy zakładaliśmy zespół, pojawiły się pierwsze nagrania, w których producenci muzyczni zaczęli wykorzystywać bity, sample i loopy. Wielkie wrażenie zrobiły na nas wczesne płyty hiphopowe, chociażby Public Enemy. Z drugiej jednak strony nadal kochaliśmy rocka. Od dwunastu lat grałem przecież na gitarze - i to był mój podstawowy instrument. Byliśmy też wielbicielami muzyki pop. Dlatego postanowiliśmy, że w nagraniach Garbage ważne będą wyraziste melodie. Mało tego - chcieliśmy, żeby niósł je kobiecy głos. Mieliśmy szczęście, że - mając podobne gusty i podejście do muzyki - spotkaliśmy się wszyscy w jednym miejscu i czasie. Dlatego powstało takie właśnie brzmienie.

- Podobno właśnie Ty zaproponowałeś dołączenie Shirley Manson do składu Garbage, po tym jak zobaczyłeś w MTV teledysk jej wcześniejszego zespołu Angelfish. Co Cię w niej urzekło?

- Mieliśmy wtedy studio, w którym nagrywaliśmy mnóstwo grunge'owych zespołów. I przyznam szczerze, że byliśmy już zmęczeniu tymi wrzeszczącymi wokalistami i łomoczącymi gitarzystami. Tym bardziej że ja zawsze lubiłem kobiece głosy - choćby Patti Smith, Debbie Harry z Blondie czy Chrissie Hynde z The Pretenders. To one sprawiały, że utwory ich zespołów przeradzały się w zapadające na długo w pamięć przeboje. I dlatego tego samego szukałem dla Garbage. Kiedy usłyszałem głos Shirley w MTV, pomyślałem: "Wow! Ona śpiewa jak Patti Smith!" To było odświeżające po tym całym grunge'u, nad którym wtedy się męczyliśmy. Poczułem, że mamy niesamowite szczęście, że trafiliśmy na taką wokalistkę. I to była prawda - dwadzieścia lat później nadal jesteśmy razem i ciągle świetnie się bawimy.
- No właśnie: jak to jest być w zespole, którego frontmanką jest piękna kobieta?

- (śmiech) Wspaniale - bo pracujesz nie tylko z utalentowaną osobą, ale również z piękną kobietą! Bardzo mi odpowiada bycie na drugim planie w zespole. Dzięki temu mogę się bardziej koncentrować na obowiązkach producenta. I wcale się nie czuję gwiazdą rocka; niewielu ludzi rozpoznaje mnie na ulicy (śmiech). Shirley oczywiście też bierze udział w tworzeniu muzyki Garbage, ale przede wszystkim jest publiczną "twarzą" zespołu. I to świetnie działa od lat. Dla mnie nie mogłoby być nic lepszego!

- Właściwie odnosiliście sukces za sukcesem. Dlaczego zawiesiliście działalność po wydaniu płyty "Bleed Like Me"?

- Kiedy wystartowaliśmy z Garbage, mieliśmy też różne inne zajęcia. Gdy przyszedł sukces, skoncentrowaliśmy się na zespole. Nagrywaliśmy płytę za płytą, jeździliśmy w kolejne trasy. To wypełniało nam praktycznie całe życie. W pewnym momencie poczuliśmy się tym zmęczeni. Postanowiliśmy więc dać sobie trochę wolnego, aby popracować nad sobą - poświęcić się innym zainteresowaniom, oddać więcej czasu rodzinom; ja mam córkę, chciałem więc być przy niej, kiedy dorasta. Butch tak samo. Shirley przeprowadziła się z kolei do Los Angeles, zaczęła uczęszczać na lekcje aktorstwa, spróbowała swych sił w filmie. To było dobre dla naszego zdrowia psychicznego. I sprawiło, że kilka lat później mogliśmy znowu z radością powrócić do wspólnej pracy.

- Kto pierwszy dał sygnał do ponownego zejścia się zespołu?

- Ja zawsze tego chciałem. Ale Shirley powiedziała o tym pierwsza głośno. Wcześniej rozmawiałem z nią prywatnie i ona przekazała nasze życzenie pozostałym członkom zespołu. Zadzwoniła do wszystkich i dwa tygodnie później spotkaliśmy się w Hollywood na próbie, aby zobaczyć czy nadal jest między nami chemia. Mogło z tego nic nie wyjść, ale na szczęście okazało się inaczej.

- Jakie odczuwaliście emocje, kiedy zaczęliście pracować w studiu po sześciu latach przerwy?

- Mogę mówić tylko za siebie: dla mnie było to niesamowicie ekscytujące. Naprawdę mi tego brakowało. Garbage był ważną częścią naszego życia przez długi czas. Kiedy zaczęliśmy pisać piosenki i nagrywać w studiu, poczułem się znowu jak niegdyś. Podobnie było tylko wtedy, gdy pracowaliśmy nad pierwszym albumem.

- To prawda, że tym razem Shirley była bardziej zaangażowana w proces tworzenia materiału?

- Czy ja wiem? Przecież zawsze była zaangażowana tak samo jak każdy inny z zespołu. Tym razem właściwie wszyscy byli bardziej zaangażowani. Dawniej bywało czasem tak, że kiedy ktoś przychodził z pomysłem na piosenkę, reszta mówiła: "To zrób z nią, co chcesz, my tylko zagramy swoje partie". Teraz tego nie było. Może dlatego, że nie mieliśmy kontraktu z żadną wytwórnią. Czuliśmy się więc znowu jak debiutanci. Poza tym mieliśmy bardzo małe studio i siedzieliśmy wszyscy w jednym pomieszczeniu. Nie było więc gdzie odejść, co sprawiło, że musieliśmy intensywniej współpracować ze sobą (śmiech). Kiedyś mieliśmy więcej czasu i pieniędzy, każdy robił swoje osobno, nie angażowaliśmy się więc tak, jak powinniśmy.
- Nowy album "Not Your Kind Of People" zebrał pozytywne recenzje od krytyków i fanów. Uważasz, że to jedna z najlepszych płyt Garbage?

- Tak. Postawiłbym ją zaraz obok dwóch naszych pierwszych krążków. Chociaż nie mogę powiedzieć, że pozostałych nie lubię. "Not Your Kind Of People" powstał również naszym wspólnym wysiłkiem, dlatego należy do moich ulubionych.

- Widzisz jakieś różnice między dawnym obliczem Garbage a tym obecnym?

- Różnice wynikają głównie z technologii. Ta dzisiejsza jest kompletnie różna od tej sprzed dwóch dekad. Pierwszy album nagraliśmy całkowicie na analogowej taśmie. Nowy jest całkowicie cyfrowy. Poza tym zmieniło się nasze życie, dlatego jesteśmy nieco innymi ludźmi. Jest tysiące takich rzeczy. To też na pewno miało wpływ na naszą nową muzykę. Mamy jednak w sobie taką samą pasję do muzyki jak na początku naszej kariery. I tak samo staramy się dobrze bawić. Dlatego już w pierwszej połowie przyszłego roku wracamy do studia, aby zacząć nagrywać kolejne nowe piosenki.

- Zagraliście już sporo koncertów promujących "Not Your Kind Of People". Jaka jest atmosfera w zespole?

- Naprawdę dobra! Staramy się cieszyć graniem i byciem z sobą w trasie. Zjechaliśmy już całą Amerykę i Azję, a teraz wracamy do Europy - no i zagramy w Krakowie! Poprzednie trasy miały dosyć napięte terminy, tym razem postanowiliśmy tak ułożyć daty, żeby zawsze mieć trochę czasu na zwiedzanie. Dzięki temu, że wszystko przebiega wolniej, możemy lepiej poznać różnych ludzi i różne kraje. To nam daje więcej radości. Dlatego zaliczamy właśnie wspaniały rok.

- Co zagracie w Krakowie?

- Mamy tak dużo piosenek, że jest z czego wybierać. Będzie kilka utworów z nowego albumu, ale także trochę mniej znanych rzeczy, między innymi z pierwszej płyty, coś dla najbardziej hardkorowych fanów. Oczywiście nie zabraknie również naszych największych przebojów - "Stupid Girl" czy "Happy When It Rains". Nie moglibyśmy przecież ich nie zagrać! Trochę je jednak przearanżowaliśmy, aby nadać nieco inne brzmienie. Fani się cieszą, że mogą nas znowu zobaczyć na żywo. Świetnie reagują, więc koncerty są wspaniałe. To nam uzmysławia, że jesteśmy wielkimi szczęściarzami, mogąc się cieszyć takim wsparciem na całym świecie. Doceniamy to i robimy wszystko, aby im udowodnić, że warto było czekać na powrót Garbage.

Rozmawiał Paweł Gzyl

DLA NASZYCH CZYTELNIKÓW mamy 3 zaproszenia na koncert zespołu Garbage w Krakowie. Otrzymają je ci, którzy jako pierwsi dziś o godz. 12 wyślą na adres [email protected] poprawne odpowiedzi na pytanie: W jakim filmie zagrała swoją pierwszą profesjonalną rolę wokalistka zespołu - Shirley Manson?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski