Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków starł się z żywiołem przy Nowohuckiej i Salwatorze

P. Rąpalski, M.Satała
Wyrwa w wale na zakolu Wisły miała 15 metrów
Wyrwa w wale na zakolu Wisły miała 15 metrów
"Przerwane zostały wały Wisły! Prosimy zachować spokój" - głos z policyjnego megafonu o trzeciej w nocy budzi mieszkańców osiedli w rejonie ulicy Nowohuckiej. Godzinę wcześniej wezbrana rzeka rozsadziła brzeg przy ulicy Na Zakolu Wisły. Przez 10-metrową wyrwę wdzierają się masy wody.

Alarm. Pobudka. Ucieczka
3.30. Policja wchodzi do bloku przy Nowohuckiej 39. - Zaczęli walić pięściami w drzwi. Zerwaliśmy się. Od razu wiedzieliśmy, że jest źle - opowiada Iza Maciejowska, jedna z mieszkanek. - Policjant kazał pozbierać najcenniejsze rzeczy i przygotować się, bo zaraz może zalać osiedle. Czekaliśmy, jak na szpilkach na to, co się wydarzy. Sąsiedzi wyszli przed klatkę obserwować sytuację. Było nerwowo, ale bez paniki. Około godz. 4 wyłączyli prąd w całym budynku. Przy świeczkach i latarce wynosiliśmy telewizor, komputer i inne cenne rzeczy do sąsiadów dwa piętra wyżej. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mieszkając na parterze mamy najgorzej. Wszyscy byliśmy bardzo podenerwowani.

4.30. Woda wdziera się na osiedle. Przybywa jej bardzo szybko. - Zaczęło zalewać samochody zaparkowane przed blokiem. Tata i inni sąsiedzi wybiegli, by je przeparkować - opowiada Iza Maciejowska. - Wtedy policjanci zaczęli przez megafon ogłaszać, żeby wychodzić już z domów i się ewakuować, bo robi się naprawdę niebezpiecznie. Powiedzieli, że możemy wsiąść do podstawionych autobusów lub zostać na własną odpowiedzialność. Wybiegliśmy więc z domu, zabierając tylko kilka najcennieszych rzeczy, telefony komórkowe, pieniądze i pojechaliśmy do babci do Prokocimia.

6.00. Część mieszkańców wraca na osiedla, by pilnować dobytku. Woda podchodzi już pod bloki. - Widzieliśmy kilkanaście grup młodych ludzi. Zaglądali do mieszkań i garaży - opowiada Jarosław Knap, mieszkaniec osiedla przy ul. W. Turka.

Nowohucka jak rzeka
8.00. Reporterzy "Gazety Krakowskiej" docierają na róg ulicy Saskiej i Nowohuckiej. Skrzyżowanie przykrywa woda po kolana. Okoliczne ogródki działkowe toną w brunatnej cieczy. Ludzie znajdujący sie na nich są bezradni. Inni nie mogą dostać się do domów. - Jak żyję nie widziałem czegoś podobnego - mówi Janusz Milo, stojąc na granicy chodnika i tafli wody. Policja krzyczy, żeby gapie się wycofali. - Zaraz może przerwać wał za działkami i pójdzie fala - ostrzega funkcjonariusz.

8.45. Pojawia się wojskowa amfibia. Nią żołnierze mają dojechać do wyrwy w wale. Będzie transportowała worki z piaskiem.

9.00. Przedzieramy się w głąb ogródków działkowych. Woda zalała altany na pół metra. Ciągle napływa. Dojeżdżamy do ulicy Portowej. Tutaj też stoi woda. Na moście na Dąbiu tłoczą sie auta. Wszedzie słychać syreny strażackie i policyjne. Jeżdżą koparki i wojskowe ciężarówki.

Wały pękają w szwach
10.00. Na Portowej zjawia się radiowóz. - Proszę opuścić teren, idzie tutaj fala - mówi policjant. W tym samym momencie zostaje podniesiony alarm w innym miejscu Krakowa. Okazuje się, że mocno przecieka wał w okolicy ulicy Wioślarskiej na Salwatorze. Kilkudziesięciu strażaków pracuje przy workowaniu piasku i przewożeniu go taczkami do miejsca przecieku. Do pokonania mają 300 metrów. Centrum Zarządzania Kryzysowego apeluje do ludzi o pomoc w zabezpieczaniu wałów.
Stacja pośrodku jeziora
10.50. Policjanci próbują ratować stację przy Nowohuckiej. Układają worki z piaskiem wzdłuż ulicy. Starają się skierować wodę do głębokich wykopów. Budynek i dystrybutory stoją już jednak w środku jeziora głębokiego na pół metra. Po drugiej stronie ulicy strażaccy chemicy w jednym z zakładów zabezpieczają zbiorniki z groźnym amoniakiem. Przepompowują chemikalia na wyższe piętra.

Bezradność i rozpacz
11.30. Staramy się dotrzeć do osiedli położonych na południe od zalanej Nowohuckiej. Wszędzie tworzą się korki. Drogę ciężarówkom z piaskiem robią pędzące na sygnale wozy policji i straży miejskiej. Piesi biegają między autami. Docieramy ulicą Płaszowską na drugą stronę zalanej Saskiej. Po drodze mijamy ludzi z plecakami i siatkami. - Mieszkamy na piętrze, ale boimy się odcięcia od świata. Dlatego się ewakuujemy - rzuca szybko mężczyzna z tobołkami.

Woda z ogródków działkowych przy Saskiej tryska falami. Działki znajdują się w zagłębieniach terenu po obu stronach drogi. Teraz przypominają dwa brudne baseny. Ludzie z bloku przy Saskiej 9, który jest pierwszy narażony na zalanie, w popłochu odjeżdżają autami z parkingu. Dwie kobiety na towarowym wózku wożą piasek - Znikąd pomocy. "Radź sobie sam" to sposób władz na powódź - mówi jedna z nich, która z plastikowych worków zrobiła sobie pelerynę. - Patrzę, jak szybko zalewa kolejne płytki chodnikowe. W miejscu, gdzie stałem 15 minut temu jest już woda po kostki - mówi Daniel, licealista.
Beton i piach kontra żywioł

13.00. Wchodzimy na wał i idziemy w miejsce wyrwy. Pełno tu żołnierzy i strażaków. - Nie podchodzić za blisko, bo ziemia sie osuwa. Wpadniecie i prąd was porwie - ostrzegają strażacy. Po parunastu metrach naszym oczom ukazuje się wyrwa długa na 15 metrów. Woda wdziera się przez nią gwałtownie. Strażacy informują, że głębokość przy uszkodzonym wale to jakieś pięć metrów. Przyjeżdża amfibia. Żołnierze i strażacy wyrzucają z niej worki z piaskiem. Te jednak toną. - Rzucać na wał, a nie do wody! - krzyczy komendant miejski państwowej straży pożarnej Ryszard Gaczoł. Jest tutaj od 1w nocy. Nie spał ani przez moment. - Na razie workami wzmacniamy brzegi wyrwy. W jej środek dajemy betonowe zapory. Jedzie tu już ciężki kruszec, który ma zatkać wał. Oby sie udało - dodaje komendant.

Przyznaje, że początkowo wyrwa miała 10 metrów długości. Jej boki jednak zrywa woda poszerzając dziurę. Za amfibią stoją koparki. Na łyżkach wiozą betonowe zapory. Żołnierze i strażacy pracują w pocie czoła. Gdy wyrzucą ładunek worków, wracają po nowe. Wtedy zmienia ich inna drużyna. Ci zmęczeni idą na grochówkę. Ich koledzy w tym czasie wyjeżdżają do walki z wodą. I tak w kółko.

Krakusi bronią Salwatora
Przy Wioślarskiej praca wre. Zjawiło się ok. 200 wolontariuszy. Pomagają zabezpieczać wał. Jedni napełniają worki. Inni podają je dalej "ludzkim taśmociągiem". Dwie siostry Barbara i Ewelina mieszkają na Ruczaju. - Usłyszałyśmy apel i przyjechałyśmy pomagać. - opowiadają. - Trochę szwankuje organizacja, są przestoje w pracy. Tadeusz Burzyński z Białego Prądnika skrzyknął trzech kolegów. Wzięli rękawice i stare dresy. - Szkoda, że nie pomyślałem o gumiakach - narzeka Tomasz. - Buty już mam mokre.
Saska 9 walczy do końca
Godz. 15. Nowohucka. Ruszamy z powrotem ulicą, brodząc po pas w wodzie w kierunku skrzyżowania z Saską. Na drodze żywej duszy. Po lewej wystają tylko dachy altanek działkowych. Skręcamy w Saską. Budynek nr 9 zalewa już woda. Aby nie otoczyła całej posesji mieszkańcy ze strażakami budują murek z worków. - Poziom jednak się podnosi. Jeszcze godzinę temu było widać cztery stopnie do piwnicy. Teraz ledwo dwa - mówi Małgorzata Calinkowska, mieszkanka. - Wszystko było do uratowania, jakby ktoś nam pomógł o 7 rano. Teraz zastanawiam się nad ewakuacją. Nie ma już prądu. Zaraz może nie być wody w kranach - mówi kobieta

Twierdzi, że mieszkańcy prosili rano o pomoc. Bezskutecznie. - Po dwóch godzinach straż miejska przywiozła 10 worków. Bez piasku. Miała zaraz być wywrotka i nic. Przyjechała teraz. To kpina - dodaje pani Małgorzata.

Wiele osób z budynku się już ewakuowało. Część na razie zostaje. Dochodzą nas wieści z okolic zalanej stacji Orlen. Blok naprzeciwko niej został ewakuowany. Podobnie miało być w przypadku pobliskiego składu meblowego. Uwięzionych jest tam kilkudziesięciu pracowników. Samochód strażacki, który miał ich zabrać jednak utknął. Pojechała więc po nich wielka koparka i wywiozła... na łyżce.

16.00.W całym rejonie wydaje się, że rozlewiska się już nie poszerzają, ale piwnice domów nabierają wody. Tylko hurtownia krawiecka u wylotu Saskiej oparła się powodzi. - Solidna konstrukcja. W piwnicy też wody nie mam, ale brakuje jeszcze 30 cm - mówi właściciel.

W końcu się udało!
19.30. W całym rejonie ciągle trwa walka z żywiołem. Mieszkańcy ulic Lipskiej, Saskiej, Nowohuckiej i mniejszych przecznic blokują wodę workami z piaskiem. Na Lipskiej dochodzi nawet do przepychanek z policją i strażą, gdyż ludzie, biorąc sprawy w swoje ręce, zaczęli ustawiać worki z piaskiem i skierowali wodę nie po myśli strażaków. Nagle przychodzi pierwsza dobra wiadomość w tym dniu. Tuż przed 20 udaje się zamknąć wyrwę na wałach.

Zobacz zdjęcia internautów TUTAJ oraz TUTAJ!

POWÓDŹ W KRAKOWIE. ZDJĘCIA

POWÓDŹ W KRAKOWIE: DZIEŃ DRUGI. ZDJĘCIA

KRAKÓW POD WODĄ. DZIEŃ TRZECI ZDJĘCIA

POWÓDŹ W REGIONIE TARNOWSKIM. ZDJĘCIA

POWÓDŹ W REGIONIE TARNOWSKIM. DZIEŃ DRUGI. ZDJĘCIA

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kraków starł się z żywiołem przy Nowohuckiej i Salwatorze - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski