Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Droga Krzyżowa jest we mnie

Redakcja
"Przyszedł czas, by to, o czym się mówi w Piśmie Świętym - przeżyć naprawdę" Fot. Anna Kaczmarz
"Przyszedł czas, by to, o czym się mówi w Piśmie Świętym - przeżyć naprawdę" Fot. Anna Kaczmarz
Wielki Post to dla katolików m.in. Droga Krzyżowa, nabożeństwo, w trakcie którego czytane są rozważania i medytacje. Piszą je nie tylko papieże, duchowni, ale również ludzie świeccy. Które z rozważań Drogi Krzyżowej pozostały na dłużej w pamięci Księdza?

"Przyszedł czas, by to, o czym się mówi w Piśmie Świętym - przeżyć naprawdę" Fot. Anna Kaczmarz

Z księdzem JACKIEM STRYCZKIEM rozmawia Grażyna Starzak

- Kieruję się zasadą powrotu do źródeł, przez wiele lat czytałem różne opracowania (przepraszam za radykalizm tej wypowiedzi) i wydaje mi się, że w tych tekstach są tylko przekładane słowa. Pewnego razu postanowiłem więc nie korzystać z tego, co ktoś zinterpretował, ale szukać właśnie u źródeł. Dlatego nie potrafię dzisiaj wskazać takiej Drogi Krzyżowej, która by mnie zainspirowała. Muszę wyznać, że Droga Krzyżowa jest we mnie. Przyjąłem taką metodę czytania Pisma Świętego, w związku z tym także opisów Męki Pańskiej, że każdy fragment muszę sam przeżyć. Czytam jakiś rozdział i robię postanowienie, żeby go zastosować w życiu. Następnie sprawdzam owoce, jeśli są dobre, to znaczy, że ten fragment dobrze interpretuję, jeśli są złe owoce - wracam do niego, jeszcze raz medytuję, podejmuję jakieś kolejne postanowienie, które z tego fragmentu wynika, stosuję je w życiu i znów sprawdzam, jakie są owoce. Zdaję sobie sprawę, że to jest trochę niekonwencjonalne odczytanie Pisma Świętego, ale już przestałem wierzyć w słowa, wierzę w czyny. Jeśli prowadzę z kimś dyskusję teologiczną i ktoś coś mi mówi, do czegoś przekonuje - to niewiele dla mnie znaczy. Ten ktoś jest dla mnie partnerem do rozmowy dopiero jeśli wiem, że on tymi słowami żył, sprawdził je. Gdybym więc miał słuchać czyichś rozważań, to słuchałbym tych ludzi, którzy przeżyli coś na kształt Drogi Krzyżowej.
Papież Jan Paweł II odprawiał Drogę Krzyżową przez cały rok w każdy piątek, w Wielkim Poście nawet codziennie. Czy ma wielu naśladowców?
- Czasami komuś proponuję prywatną Drogę Krzyżową. Najczęściej jest to dla tej osoby dużym zaskoczeniem. Myślę, że u nas, niestety, Droga Krzyżowa ma raczej sformalizowany charakter. Wiąże się to z nieco powierzchowną religijnością Polaków. Droga Krzyżowa i śmierć Chrystusa jest dla nas tak odległa jak nauczanie Jana Pawła II. To widać po przeżywaniu piątku. Dzisiaj mało kto rozumie znaczenie postu w piątek. Katolicy uważają, że są w porządku, gdy w tym dniu jedzą ryby zamiast mięsa. Jeśli ktoś pamięta znaczenie Męki Pańskiej, to po prostu pości w piątek. To raczej wyraz pamięci niż zadawania cierpienia własnemu ciału. Zanika pamiętanie, zanika kojarzenie Drogi Krzyżowej z czymś wartościowym.
Którą ze stacji Drogi Krzyżowej przeżywa Ksiądz najbardziej?
- Przez całe lata w ten sposób praktykowałem Drogę Krzyżową, że w piątki, gdy wychodziłem na zajęcia, mówiłem sobie, że oto jestem na pierwszej stacji Drogi Krzyżowej. W ciągu całego dnia odprawiałem następne stacje. Np. jechałem tramwajem i rozważałem drugą stację, po zajęciach - trzecią. Czasami, w trakcie dłuższej podróży, rozważałem w sposób zwięzły wszystkie stacje. W różnych okresach życia różne stacje były dla mnie ważne, w zależności od tego, czego sam doświadczałem. Np. gdy potrzebowałem pomocy przyjaciół, bliższa mi była stacja Szymona, gdy w grę wchodziły jakieś relacje z kobietami, zastanawiałem się nad płaczącymi niewiastami. Mój zachwyt budziły wyciągnięte ręce Weroniki, w których jest miłość. Myślę, że wszystkie stacje były kiedyś dla mnie pierwszoplanowe, każda była kiedyś najważniejsza.
Obecnie bardzo często w rozważaniach Drogi Krzyżowej pojawia się 15. stacja - Zmartwychwstanie...
- To na pewno najbardziej odległa - jeśli chodzi o nasze, ludzkie doświadczenie - stacja Drogi Krzyżowej. Chodzi w niej o to, że kiedy są pogrzebane wszystkie nadzieje, kiedy zawodzą nawet przyjaciele, w ogóle wszystko jest stracone, nagle rodzi się jakaś wyjątkowa wartość, coś, co trudno było przewidzieć, coś, czego miało nie być. Święty Franciszek nazywa to radością doskonałą. Jest to jedno z najpiękniejszych doświadczeń. Przeżyłen je niejeden raz i rozumiem, o co chodzi w XV stacji. Myślę, że każdy chrześcijanin powinien to przeżyć, bo chrześcijanami jesteśmy nie dlatego, że idziemy pod górkę, tylko dlatego, że doświadczamy łaski Bożej, czyli Zmartwychwstania.
Droga Krzyżowa to jednak dla większości z nas ból, cierpienie. Krzyż kojarzy się nam z bardzo negatywnymi odczuciami...
- Nie znajduję czegoś takiego w Ewangelii. W Ewangelii jest powiedziane, żeby wziąć krzyż, a nie, że Bóg zsyła na nas krzyż w postaci choroby, cierpienia. To duża różnica. Zadaniem Jezusa było nawrócenie grzeszników. Nigdy nie powiedział, że Bóg zsyła na niego krzyż. Mówił: "Nikt mi mojego życia nie odbiera, sam oddaję". Nie każde cierpienie jest krzyżem. Krzyż jest zarezerwowany, według Ewangelii, do jednej jedynej sytuacji, w której dla dobra grzesznika narażamy się na cierpienie. Grzesznik to zwykle jakiś bandzior, oszust. Kiedy zbliżam się, bo chcę wydobyć z niego dobro, narażam się na ciosy. Jeśli więc ktoś dla ratunku grzeszników jest gotów zbliżyć się do zła i dostanie ciosy, to ma na sobie krzyż. Zwykłe, ludzkie cierpienie jest częścią tego świata, to nie jest żaden krzyż. Nie rozumiem, jak ktoś może wierzyć w to, że Bóg zsyła choroby, żeby nas doświadczyć. Choroby są częścią naszej natury wywodzącej się z procesu ewolucji. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że chrześcijanie powinni bardzo oszczędnie używać terminu "krzyż", rezerwując go do wyjątkowych sytuacji. Mogę sobie na przykład wyobrazić, że ktoś pracuje w firmie, w której wszyscy oszukują. Ten ktoś wyłamuje się z kręgu oszustów. Mówi: "Nie będę oszukiwał", nie tylko dlatego, aby nie kalać sumienia, ale aby dać świadectwo, że można inaczej. I wtedy napotyka na niechęć czy wręcz zawiść ze strony współpracowników. Jeśli się nie ugnie - weźmie na swoje barki krzyż. Zrobi to dla dobra swoich kolegów grzeszników.
A czego symbolem był brzozowy krzyż, który nosił Ksiądz na ramionach, chodząc kilka lat temu po Krakowie w Wielkim Poście?
- Symbolem tego samego, że bierze się na swoje barki krzyż, aby dać świadectwo, że można żyć i postępować zgodnie z sumieniem, narażając się na ciosy. Dam przykład. Podczas zbiórek na potrzebujących uczestnicy nic nie ryzykują, przekazując kaszę, mąkę, pieniądze. Natomiast nasi wolontariusze, w ramach akcji "Szlachetna paczka", sporo ryzykują, i to już w chwili przekroczenia progu domu tej rodziny, często patologicznej. Nigdy nie wiadomo, co ich tam czeka, co się stanie. Taka sytuacja jest niezwykle stresująca, wymaga dużego wysiłku emocjonalnego. Nasi wolontariusze są po tych akcjach wyczerpani. I to jest krzyż. Tak samo jak w "Akademii Przyszłości", kolejnej inicjatywie Stowarzyszenia "Wiosna". W ramach tej akcji wolontariusz spotyka się z dzieckiem, które jest słabe w nauce, ma problemy natury emocjonalnej, z którym nikt nie potrafi wytrzymać. Jeśli wolontariusz bierze na siebie los tego dziecka - cierpi. W moim odczuciu to jest to, co my nazywamy krzyżem w ściśle ewangelicznym pojęciu. Branie na siebie cudzych słabości, wad, grzeszności, aby z tego człowieka wyprowadzić dobro. Wracając do pytania - krzyż, z którym jeździłem, z którym po Krakowie jeździli członkowie WIOSNY KOŚCIOŁA, miał zachęcać do przemieniania zła w dobro, miał dowodzić, że każdy może to zrobić. Taki krzyż jedna z krakowskich lekarek zaniosła do szpitala, w którym pracuje. To miał być symbol, zachęta... Wśród lekarzy, jak w każdej grupie zawodowej, są ludzie, którzy traktują to, co robią, powierzchownie, ale też nie brakuje pracujących z poświeceniem. Ci ostatni potrafią przekierować negatywne emocje, które ujawniają się u chorych, dla ich dobra. To jest ich krzyż. Uważam, że w naszej codzienności jest dużo miejsca na krzyż. Polska nie jest - według mnie - tak bardzo chrześcijańskim krajem jak my, Polacy, uważamy. Według Ewangelii, gdy otrzymamy cios, powinniśmy nadstawić drugi policzek, na zło zareagować dobrem, a w Polsce, w pierwszym odruchu raczej człowieka walną, niż się uśmiechną. Jesteśmy raczej nastawieni na to, by zadawać ciosy, a nie żeby zamieniać zło w dobro. W takich krajach jak Szwecja czy USA ludzie potrafią okazać życzliwość obcemu, u nas taką osobę z góry traktuje się jak wroga.
Z tego, co wiem, w tym roku chce Ksiądz namówić wiernych na ekstremalną Drogę Krzyżową. Ma prowadzić z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. Na dodatek ten szlak trzeba będzie przejść nocą...
- Wpadłem na pomysł, żeby potraktować Drogę Krzyżową jak rajd z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. Warunki będą trochę ekstremalne, bo nie jest łatwo przebyć nocą ok. 43 km. Przekonali się o tym moim współpracownicy, którzy podczas przygotowań przeszli tę trasę. Byli zmęczeni, ale myślę, że szczęśliwi, iż pokonali własne słabości. Przygotowujemy trzy trasy - z Krakowa (dystans 43 km), z Tyńca o 13 km mniej i ze Skawiny (ok. 20 km). Uczestnicy naszej Drogi Krzyżowej będą szli w grupach ok. dziesięcioosobowych, zgodnie z przepisami o ruchu drogowym. Dostaną mapkę, brzozowy krzyż i znaczki odblaskowe. Będą zdani sami na siebie. I to cała filozofia tej Drogi Krzyżowej. Jesteśmy przygotowani na udział 100 grup, czyli ok. tysiąca osób. Chcemy rozpocząć Drogę o godz. 9 wieczorem, 3 kwietnia w kościele pod wezwaniem św. Józefa (Kraków, ul. Zamoyskiego 2 - red.), a zakończyć następnego dnia rano w sanktuarium kalwaryjskim. Trasa jest bardzo ładna, wiedzie ścieżką rowerową do Tyńca i dalej, nabrzeżem Wisły aż do Skawiny, a ze Skawiny polnymi drogami do Kalwarii. Myślą przewodnią tej Drogi Krzyżowej jest to, aby przeżyć ją naprawdę. Tak jak w Środę Popielcową jem chleb z popiołem, w adwencie stawiam konfesjonał przed galerią handlową, tak odprawiając nabożeństwo Drogi Krzyżowej chcę to zrobić naprawdę, bo przejście tylu kilometrów w nocy to spory wysiłek. Myślę, że takiej potrzebujemy dzisiaj religijności, zbyt dużo mamy zwykłego mielenia słów, że przyszedł czas, by to, o czym się mówi w Piśmie Świętym - przeżyć naprawdę. Jak przeżyję naprawdę Drogę Krzyżową, to ona jest we mnie. Otwarte pozostaje pytanie, na co ja, ty, oni, my wszyscy, to przeżycie zamienimy.
Za tydzień, 3 kwietnia br., do Magazynu "Piątek" dołączymy specjalną wkładkę z niepublikowanym dotychczas listem Jana Pawła II na Wielki Post do młodzieży akademickiej Krakowa i rozważaniami Drogi Krzyżowej autorstwa księdza Jacka Stryczka.
Więcej informacji o EKSTREMALNEJ DRODZE KRZYŻOWEJ NA STRONIE INTERNETOWEJ:
http://www.wiosna.org.pl/wiosnakosciola/pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski