Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PiS nie boi się wielkiej wody i idzie na rękę inwestorom

Piotr Drabik
Efekt przerwania wałów przeciwpowodziowych w rejonie ul. Nowohuckiej podczas wielkiej wody w 2010 roku
Efekt przerwania wałów przeciwpowodziowych w rejonie ul. Nowohuckiej podczas wielkiej wody w 2010 roku Michał Okła
Ochrona przed powodzią. Nowelizacja prawa wodnego, w ekspresowym tempie uchwalona przez Sejm i Senat, znosi obowiązek ochrony terenów zalewowych przed zabudową. W Małopolsce nie brakuje takich obszarów.

Opracowane za kilkaset milionów złotych mapy pokazujące obszary zagrożone powodzią mogą wylądować w koszu. To efekt nowelizacji prawa wodnego, które przed świętami uchwalili posłowie i senatorowie PiS.

Według dotychczasowych przepisów, samorządy musiały uwzględnić w planach zagospodarowania przestrzennego i decyzjach budowlanych zapisy map zagrożenia powodziowego. Po nowelizacji mogą to zrobić, ale nie są do tego zobligowane.

- Niestety, mapy powodziowe opracowane w ostatnich latach są po prostu fuszerką - uważa posłanka PiS Anna Paluch, jedna z autorek zmian w prawie wodnym. Jako przykład podaje rodzinne dorzecze górnego Dunajca, gdzie na podstawie takich map wyłączono z inwestycji sporą część działek budowlanych.

Tyle że właśnie temu miały służyć nowe opracowania. Chodziło o wskazanie terenów, których nie wolno zabudować ze względu na zbyt duże zagrożenie zalania wodą. Gdyby dziś przyszła wielka powódź (tzw. woda stulecia), prawie 71,5 tys. mieszkańców południowo-wschodniej Polski znalazłoby się w strefie zagrożenia życia, zdrowia i zniszczenia majątku.

Tempo wprowadzenia nowelizacji było ekspresowe. 16 grudnia zmiany przegłosował Sejm, w Wigilię projekt bez poprawek przyjął Senat, a w poniedziałek ustawę podpisał prezydent Andrzej Duda. Ponadto zmiany wchodzą w życie już w sylwestra.

Nawet Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej nie wie jeszcze, jak będzie interpretował nowe przepisy. - Dopiero analizujemy, czy nowa regulacja będzie miała wpływ na dotychczasowe procedury wydawania decyzji o zabudowie na obszarach szczególnego zagrożenia powodzią - podkreśla Kamil Wnuk, rzecznik KZGW.

Niewykluczone, że opracowanie dotyczące terenów zalewowych w całej Polsce, trzeba będzie wykonać od nowa. Opracowanie map powodziowych było obowiązkiem narzuconym przez Brukselę. Jednak, jak zapewnia KZGW, kary ze strony UE nam nie grożą.

Krytycy zmian w prawie wodnym nie ukrywają, że nowe przepisy będą sprzyjać tylko deweloperom, których naciskom nie będą w stanie oprzeć się samorządy.

Kraków stracił oręż w walce o ochronę terenów zalewowych
Kraków od lat ma problem z inwestorami, którzy za wszelką cenę chcą budować się na terenach zalewowych. Warto przypomnieć, że powódź sprzed ponad pięciu lat spowodowała straty sięgające aż 168 mln zł. Orężem w walce o ochronę przed zabudową takich miejsc miały być tzw. mapy powodziowe.

Ich opracowanie w skali kraju pochłonęło kilkaset milionów złotych. Zakładano, że mapy zostaną obowiązkowo wpisane do studium zagospodarowania przestrzennego i planów miejscowych. Teraz dzięki nowelizacji prawa wodnego, władze lokalne będą mogły korzystać z mapy fakultatywnie, co właściwie daje im możliwość zabudowy obszarów zalewowych.

Krakowski magistrat mapy powodziowe otrzymał w czerwcu tego roku. Jednak przez ostatnie sześć miesięcy nie zdążył zaktualizować studium i planów miejscowych, wpisując obszary, które zostały uznane za zalewowe. Urzędnicy są zgodni, że tempo nowelizacji przepisów jest zbyt szybkie i nie mają jeszcze dokładnego stanowiska w tej sprawie. Wszystko wskazuje jednak na to, że Kraków nadal będzie korzystał z map powodziowych i rewolucji w polityce planowania nie będzie.

Szacunkowo jedna trzecia obszarów Krakowa to tereny zagrożone zalaniem podczas powodzi. - Jednak trzeba wydzielić działki znajdujące się w obszarze szczególnego zagrożenia powodzią (np. międzywale) oraz te narażone na tzw. powódź 500-letnią czy samo zerwanie wałów - tłumaczy Paweł Mleczko z miejskiego Biura Planowania Przestrzennego. W pierwszym przypadku mówimy o niewielkim obszarze miasta, w bezpośrednim sąsiedztwie Wisły i innych cieków wodnych. Jednak im dalej od rzek i potoków, tym zagrożenie powodziowe maleje. - Nie dokonano pełnego jego określenia dla wszystkich możliwych wariantów i terenów - mówi nam Paweł Mleczko.

Tymczasem uzyskanie pozwolenia na budowę w granicach obszarów zalewowych, według dotychczasowych przepisów, wymagało od inwestorów sporo zachodu. - Najpierw niezbędne były uzgodnienia ze strony Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Dopiero potem można było starać się o dalsze pozwolenia z magistratu. Teraz może nie być to konieczne - wyjaśnia Paweł Mleczko.

Nowe przepisy nie podobają się przewodniczącemu miejskiej Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska Grzegorzowi Stawowemu. - Dotychczas deweloperzy mieli trudności w zabudowaniu okolic toru kajakarskiego Kolna, a teraz o wiele łatwiej będzie im dopiąć swego - podkreśla radny PO. Dodaje, że w dorzeczu Wisły nie brakuje obszarów zalewowych, które już zostały zabudowane jak sąsiedztwo Wawelu.

Zdaniem Stawowego ustawodawcom wciąż brakuje konsekwencji w realizacji polityki przeciwpowodziowej. - Jeśli inwestor zdecyduje się budować na terenach zagrożonych powodzią, to powinien notarialnie zrzec się wszelkich roszczeń wobec państwa w przypadku ewentualnych strat - uważa Grzegorz Stawowy.

Nie tylko w skali Krakowa liczba obszarów budowlanych kilkakrotnie przewyższa zapotrzebowanie mieszkańców. - Już w tym momencie działek budowlanych jest zdecydowanie za dużo i nie potrzebujemy kolejnych, które można ewentualnie pozyskać na terenach zalewowych - nie kryje radny.

Na całe zamieszanie zupełne inaczej patrzy Włodzimierz Pietrus, radny PiS-u. - Woda przestała być nieokiełznanym żywiołem - uważa wiceprzewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego. W jego ocenie liberalizacja przepisów dotyczących zabudowy na terenach zalewowych przyniesie również korzyści. - Dotychczasowe ustalenia blokowały wiele inwestycji wodnych, na przykład te proponowane przez Yacht Klub Polski w okolicy mostu Wandy - dodaje Włodzimierz Pietrus. Według radnego, ze względu na szczególne zagrożenie powodziami w Małopolsce, potrzebne jest opracowanie dodatkowej, dokładniejszej mapy powodziowej.

Ocenia, że od dojrzałości samorządów zależy, czy będą stosować się do map powodziowych i nie ulegną presji deweloperów. - Raz wydana decyzja o inwestycję na terenach zalewowych, będzie trudna do zatrzymania. Poza tym trzeba pamiętać o ewentualnych odszkodowaniach za ich cofnięcie - dodaje radny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski