Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpitale są pod ścianą. Muszą podnosić pensje

Dorota Stec-Fus
Wojciech Matusik
Zdrowie. Brak lekarzy oraz wysokie normy NFZ sprawiają, że dyrektorzy szpitali płacą często medykom znacznie więcej niż pozwala na to kondycja placówek.

„Koszty wynagrodzeń rosną i pochłaniają niemal cały ewentualny zysk szpitali ze zwiększających się kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia” - alarmuje Najwyższa Izba Kontroli.

"Luka pokoleniowa, czyli tykająca bomba" - przeczytaj komentarz autorki >>

Paradoks jest widoczny gołym okiem. W tym samym czasie, gdy powiększają się straty w większości z 22 skontrolowanych szpitali, na wynagrodzenia przeznacza się tam coraz więcej pieniędzy.

Sprawdziliśmy, jak to wygląda w małopolskich placówkach. Okazuje się, że podobnie. W zadłużonym od lat na wiele milionów Szpitalu im. Stefana Żeromskiego w Krakowie koszty wynagrodzeń pochłaniają 59,5 proc. budżetu, z czego płace białego personelu - lekarzy, pielęgniarek, ratowników i techników medycznych 53,4 procent. - Chociaż w 2013 i 2014 roku NFZ przyznał nam kontrakt na porównywalnym poziomie, musieliśmy zwiększyć pulę pieniędzy przeznaczonych na płace - przyznaje dyrektor Zbigniew Król. - Odczuwamy nie tylko brak lekarzy, ale także pielęgniarek. W ubiegłym roku, kiedy panie zaczęły nas opuszczać, musieliśmy podnieść im pensje - informuje Król.

Kierujący nowosądecką lecznicą Artur Puszko wskazuje też na często nielogiczne, w jego ocenie, wymogi stawiane przez NFZ. - Na oddziale dla noworodków muszę mieć np. 4,5 lekarza specjalisty. Tak chce fundusz. A skąd urzędnicy wiedzą, czy faktycznie taka liczba specjalistów jest mi potrzebna? - denerwuje się Puszko.

Nie ma jednak wyjścia: chcąc utrzymać oddział, musi zatrudniać taką liczbę medyków, jaką wymyślił fundusz. I słono im za to płacić. W przeciwnym razie oddział straci kontrakt.

W krakowskim Szpitalu im. L. Rydygiera - który jest podległą marszałkowi spółką prawa handlowego z dodatnim wynikiem finansowym - wynagrodzenia pochłaniają 41 procent wydatków, w tym personelu medycznego aż... 93 proc., a pozostałych pracowników tylko 7 proc.

Coraz większe kontrowersje budzi też forma zatrudnienia lekarzy, którzy - w miejsce umów o pracę - częściej podpisują umowy cywilnoprawne (tzw. kontrakty).

W latach 2011-2014 koszty wynagrodzeń w badanych przez NIK szpitalach wynikające z umów o pracę zwiększyły się o 3,4 proc., podczas gdy koszty umów cywilnoprawnych wzrosły o prawie 14 proc. W Szpitalu im. St. Żeromskiego na kontraktach zatrudnionych jest już 97 proc. lekarzy.

Jednak możliwość pracy w oparciu o umowy cywilnoprawne - choć łagodzi skutki niedoboru specjalistów - stwarza coraz poważniejsze zagrożenie zarówno dla nich samych, jak i przede wszystkim dla pacjentów. Chodzi o to, że dyżurowanie w ramach kontraktu umożliwia opiekowanie się chorymi bez żadnych limitów czasowych! Liczbę godzin przepracowanych w tej formie ogranicza jedynie odporność dyżurujących na zmęczenie...

Efekt? Inspektorzy NIK stwierdzili wiele przypadków pełnienia nieprzerwanych, długotrwałych dyżurów przez tę samą osobę. Lekarz rekordzista przepracował non stop 130 godzin. NIK podkreśla, że przepisy powinny zostać jak najszybciej zmienione - tak, by obejście ustawowo zagwarantowanego prawa do 11-godzinnego wypoczynku bezpośrednio po zakończonym dyżurze nie było możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szpitale są pod ścianą. Muszą podnosić pensje - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski