Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert Queen w Krakowie. Gwiazdy bez blasku

Paweł Gzyl
Muzyka. Historia popkultury dowodzi, że fani rocka chcą oglądać koncerty swych ulubionych zespołów, nawet gdy nie ma już w ich składzie słynnych frontmanów. Ale trwa to krótko

Dzisiaj wieczorem w hali Tauron Kraków Arena wystąpi zespół Queen. Oczywiście przy mikrofonie nie stanie Freddie Mercury - przecież nie żyje od 24 lat. Zastąpi go młody wokalista z USA - Adam Lambert.

Brian May i Roger Taylor z Queen zauważyli go pięć lat temu w "Amerykańskim Idolu", gdzie wykonywał wielkie przeboje ich zespołu. W 2012 roku Lambert dołączył do brytyjskich muzyków - i od tej pory koncertują wspólnie na całym świecie, przypominając najwspanialsze piosenki Queen na widowiskowych koncertach.

- Wiadomo, że Lambert wokalnie nie podskoczy Mercury'emu. Ale po dotychczasowych występach widać, że dobrze się czuje w jego roli, a fani Queen zaakceptowali go jako substytut swego idola. To dlatego, że jest równie ekspresyjny i zamienia koncerty w swego rodzaju kabaret - mówi Piotr Metz, dziennikarz muzyczny "Trójki".

Pomysłów na zastąpienie Mercury'ego było wiele - jedni widzieli w tej roli nawet George'a Michaela. Ostatecznie May i Taylor postawili początkowo na Paula Rodgersa z grupy Free.

- To było kompletne nieporozumienie. Bardzo męski Rodgers ze swym chrapliwym głosem zamienił Queen w kapelę hard rockową - śmieje się Metz.

Podobnych pomyłek w historii rocka mieliśmy więcej. Nie udała się reaktywacja INXS po śmierci Michaela Hutchence'a. Klapą zakończyła się próba funkcjonowania punkowej legendy z USA - Dead Kennedys - z anonimowym zastępcą Jello Biafry, czego byliśmy świadkami podczas nieudanego koncertu grupy w Krakowie. Nie znalazło się wielu chętnych do oglądania The Doors z Ianem Astburym przy mikrofonie. Tylko w Polsce Czerwone Gitary występują nieustannie z jakimś młodym frontmanem.

- Ani muzycy Queen, ani The Doors na pewno nie narzekają na brak pieniędzy. Dlatego te reaktywacje nie były tylko typowym skokiem na kasę. Ważniejszą rolę mogły odegrać czynniki psychologiczne - bo przecież lata świetności z macierzystymi zespołami były najlepszymi momentami w życiu tych muzyków. Nic więc dziwnego, że chcą do nich wracać - tłumaczy Metz.

Żywot takich projektów jest zazwyczaj krótki - i ogranicza się do działalności koncertowej. Nikt bowiem nie chce słuchać ich nowych piosenek.

- Choć generalnie jestem na nie, potrafię zrozumieć zainteresowanie fanów. I jeśli obie strony wiedzą, w co grają - wszystko jest w porządku - podsumowuje Metz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski