Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaseta wyróżni nas wśród innych

PAWEŁ GZYL
Michał Biedota nie rozstaje się z kasetami nawet przy obiedzie Fot.Paweł Starzec
Michał Biedota nie rozstaje się z kasetami nawet przy obiedzie Fot.Paweł Starzec
To niewiarygodne: kasety magnetofonowe wracają do sprzedaży! Wydają je niezależne wytwórnie płytowe, a kupują młodzi ludzie, którzy nigdy wcześniej nie mieli z nimi do czynienia. Czy to oznacza, że wkrótce wszyscy znów będziemy słuchać muzyki z przenośnych odtwarzaczy kasetowych zwanych fachowo boomboxami? .

Michał Biedota nie rozstaje się z kasetami nawet przy obiedzie Fot.Paweł Starzec

Jak każda moda w pop-kulturze, również i ta przyszła do nas z Zachodu. To amerykańscy hipsterzy w poszukiwaniu niezwykłych artefaktów z minionych epok, zachwycili się popularną w latach 80. i 90. kasetą magnetofonową. W tamtych czasach był to najpopularniejszy nośnik dźwięku – bo tańszy od kompaktu i winylowego krążka. Kryzys nastąpił w połowie minionej dekady – z chwilą upowszechnia się cyfrowej sprzedaży muzyki. W Polsce do końca zeszłego roku funkcjonowały dwie firmy produkujące kasety – Sylmat w Łodzi i Studio Inigo w Krakowie.

- Zaprzestaliśmy tej działalności ze względu na zbyt wysokie koszty – podkreśla Zenon Rak, dyrektor tej drugiej. – Problemem nie była jednak taśma magnetyczna, ale mechanizm, który musieliśmy importować aż z Chin. Nadal mamy wszystko, aby wznowić taką produkcję, bo do niedawna produkowaliśmy miliony kaset. Musielibyśmy tylko znaleźć wytwórcę rolek i plastikowej obudowy.

Piękne, złote taśmy

Młodym ludziom zafascynowanym kasetami magnetofonowymi nie wystarczyło ich słuchanie – i dlatego zaczęli oni wydawać nowe nagrania na tym nośniku. Za oceanem jedną z pierwszych takich wytwórni była Not Not Fun, a w Polsce – Sangoplasmo i Oficyna Biedota.

- Już pierwsze swoje wydawnictwo, rzadkie nagrania zespołu 19 Wiosen, planowałem na kasecie, ale z czasem rozrosło się ono do podwójnego kompaktu – wyjaśnia Michał Biedota. – Drugie podejście do tego nośnika zrobiłem przy zespołach Niematotamto i Pustostany. A potem już jakoś tak się potoczyło, że przez pewien czas wydawałem głównie na kasetach. Duża w tym zasługa Lubomira z Sangoplasmo, bez którego pomocy na początku na pewno nie dałbym rady z całą logistyką.
W przeciwieństwie do swych zachodnich kolegów, młodzi polscy wydawcy nie mieli możliwości zlecenia produkcji kaset krajowej firmie. Z kolei zamówienie wykonania kaset za granicą było zbyt kosztowne, co przy niskim nakładzie wydawnictwa czyniło całe przedsięwzięcie nieopłacalnym. Przysłowie mówi jednak, że „Polak potrafi”.

- Okazało się, że dużo taniej wychodzi ściąganie kaset z Zachodu i nagrywanie ich własnoręcznie w domu – wyjaśnia Michał. - W angielskich czy amerykańskich hurtowniach jest zresztą dużo większy wybór. Kasety i pudełka są dostępne we wszystkich kolorach tęczy, łącznie z pięknymi, złotymi taśmami. Dzięki temu za podobne pieniądze można zrobić naprawdę dużo bardziej estetyczne wydawnictwo niż z siermiężną, przezroczystą taśmą z białym nadrukiem.

- Jeden mój artysta, Bangeliz, znalazł gdzieś na szrocie stare enerdowskie taśmy, a drugi, Wilhelm Bras, kupił w hurtowni za bezcen nieużywane kasety z lat 90. – tłumaczy Wojtek Kucharczyk, szef wytwórni Mik.Music.! – Potem sami nagraliśmy to wszystko w domu na maszynie kopiującej. W efekcie koszt produkcji był minimalny.
Nakłady polskich kaset magnetofonowych wydawanych przez Oficynę Biedotę, Mik.Musik.!, Sangoplasmo, Few Quiet People czy Wounded Knife, są niewielkie i wahają się od 25 do 60 sztuk pojedynczego tytułu. Cena poszczególnego wydawnictwa też jest nieduża – od 15 zł do 25 zł (wersja de luxe w specjalnym pudełku z dodatkowymi atrakcjami).
- Sprzedaż kaset utrzymuje się na bardzo podobnym poziomie co płyt, z tym, że jeżeli tyle samo osób kupi wydawnictwo kasetowe i płytowe, to po prostu kaseta wyprzedaje się do zera, a płyt wciąż zostaje cała piwnica i wielotysięczna wtopa – śmieje się Michał.

Tylko chropowate brzmienia

Większość muzyki publikowanej na kasetach, to wszelkiej maści alternatywa: folk, punk, garage, psychodelia czy ambient. Z tego wynika, że nie każde dźwięki dobrze się sprawdzą w tym formacie.

- Najlepiej pasują do kasety chropowate brzmienia – wyjaśnia Wojtek, który jest również artystą działającym pod szyldem The Complainer.

– Mój materiał wydany przez Oficynę Biedotę był specjalnie przygotowany pod kątem tego nośnika. Miało być w pełni oldskulowo, całość podzielona na strony A i B, w pełni analogowe brzmienie lo-fi.Celowo zaplanowałem, że w mojej muzyce słychać będzie szum. W ten sposób chciałem się pobawić fizycznością taśmy magnetofonowej.
Młodzi artyści nie mają nic przeciwko wydawaniu swej muzyki na kasetach. Wręcz przeciwnie – wierzą, że w ten sposób uda się im wyróżnić spośród innych.

- Część wykonawców traktuje to jako zajawkę po prostu, fajny gadżet, który można na koncertach położyć obok koszulek i na pewno się sprzeda, a inni podchodzą do tego „na poważnie” i z różnych względów, nazwijmy to artystycznych, decydują się na ten właśnie nośnik – podkreśla Michał. - Coraz więcej kapel chce mieć kasetę u siebie w katalogu,  często właśnie traktując ją jako tani w produkcji gadżet.

Ciekawostka dla wybrańców

Najbardziej zaskakujące w omawianej modzie jest to, że tak naprawdę taśma to najgorszy pod względem jakości nośnik dźwięku. Nie dość, że zakłóca nagranie analogowymi szumami, to z czasem się rozmagnesowuje, no i w każdej chwili może ulec uszkodzeniom mechanicznym.

- Pamiętam, że w latach 80. kupiłem sobie pierwszy poważny magnetofon Technicsa – wspomina Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny.

– Aby go sprawdzić, pożyczyłem od Wojciecha Manna amerykańską kasetę z nagraniami Meat Loafa. Włożyłem ją z drżeniem rąk do odpowiedniej kieszeni – i po kilku sekundach usłyszałem z przerażeniem, że magnetofon wkręca taśmę w rolki. Oczywiście honorowo zdeklarowałem się, że ją odkupię – i przez rok bezskutecznie próbowałem ją znaleźć na Zachodzie. Dopiero po jakimś czasie Piotr Kaczkowski podarował mi płytę z tym materiałem, a ja z kolei oddałem ją Wojciechowi.

Współczesne firmy elektroniczne nie produkują już zestawów hi-fi z magnetofonami. Rozwiązaniem jest kupno używanego sprzętu na giełdzie. Wśród młodych fanów hip-hopu szczytem mody jest dziś paradowanie po mieście z gigantycznymi boomboxami, pamiętającymi jeszcze lata 80. Na wyprzedażach można nawet kupić za niewielkie kwoty wysokiej klasy magnetofony kasetowe, które niegdyś wchodziły w skład wyposażenia profesjonalnych studiów nagraniowych.
- Niektóre firmy dodają do kaset specjalne karteczki z kodem liczbowym, który umożliwia klientom po jego podaniu ściągnięcie zawartości dźwiękowej owej kasety w postaci plików mp3 – dodaje Hirek Wrona. -  Kasetę stawia się wtedy na półce, jako dzieło sztuki, a słucha się i tak z iPoda.

Jak na razie głównymi nabywcami kaset magnetofonowych są młodzi ludzie, którzy chcą wyróżnić się spośród swych rówieśników. Czy moda ta ma szanse zmienić oblicze współczesnej fonografii?
- To tylko ciekawostka dla wybrańców – twierdzi Hirek Wrona. – Statystyki mówią, że w tej chwili 90% Polaków słucha muzyki z komputera lub innych urządzeń elektronicznych. Ten trend się utrzyma. Ale zawsze będą ekscentrycy, którzy pozostaną wierni kasecie, winylowi lub kompaktowi.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski