MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zrobił swoje, może odejść

Ryszard Niemiec
Mecze i rzadkie treningi odbywają na bocznych boiskach, sędziują im początkujący, tańsi arbitrzy, na ich grę popatrują najbliżsi koledzy i niektóre żony, dostrzegające w nich nie tylko starość, ale i jarość… Zrzucają się na wynajem murawy, czasem dostają ją za friko, nabywają po znajomości sprzęt z usterką fabryczną albo ubierają stare, sprane koszulki, które junior w klubie rzuca w kąt.

Piłkarze-oldboye, jak zwą z angielska dawnych mistrzów futbolu, dziś starszych panów, od pewnego czasu stali się w macierzystych klubach czynnikiem zbędnym, obciążającym napięty przecież budżet. Niektórzy jeszcze dziś mają prawo krzyknąć do postronnych: „patrzcie, kurwa, jak się gra w piłkę!”, tak jak wołał kiedyś słynny „Wolvo”, zawodnik drugiego planu, ale ostry i silny defensor rezerw „Białej Gwiazdy”.

A w naszych krakowskich realiach rzeczywiście jest na kogo popatrzeć. Niechby na Marcysia Motykę, trenera paru klubów ekstraklasy, który schodząc na niższe szczeble zawodowej drabiny traci spokój, widząc, że 30 lat młodszy podopieczny ustępuje mu techniką. Albo na Grzegorza Patera, jedynego Polaka, co strzelił Barcelonie dwa gole… Weterani z drugiej strony Błoń też mają kogo pokazać, od kogo nawet Covilo czy inny Deleu mogą podpatrywać techniczną nienaganność.

Kiedy zejdą się na raz bracia Arek i Łukasz Kubikowie, dołączą do nich koledzy Tomasz Rząsa czy Piotrek Gruszka, ten, który w barwach Górnika Zabrze zdobył sześć bramek w jednym meczu, mamy do czynienia z lekcją o charakterze pokazowym.

Oni i dziesiątki im podobnych są potrzebni nie tylko w roli łączników między dawnymi a młodszymi laty, ale jako latające uniwersytety i żywe pomoce naukowe dla następców! Powinni być dla klubów chodzącą izbą pamięci, ich konterfekty jeszcze niedawno szybowały pod kopułę stadionu, dziś sami z wolna wędrują na margines. Czują potrzebę ruchu fizycznego, nie chcą zardzewieć przedwcześnie. Wierzą, że wciąż są mocni, mimo upływu lat chcieliby wziąć się za bary z nieubłaganymi prawami biologii.

Piłka oldboyów to równocześnie wypadkowa polskiego losu, w którym wiek poprodukcyjny obywatela staje się survivalem- szkołą przetrwania. Kto, jeśli nie piłkarze, za młodu królowie życia, mają obowiązek zakwestionować taki stan egzystencji? Pcha ich do późnego wyczynu iluzja odzyskania dawnej sprawności i wydolności, w nawiązaniu do toposu powracającego do walki starego, zmęczonego wojownika.

A że owa nadzieja nie ma szansy na spełnienie, nic się nie dzieje. Liczy się nade wszystko ruch, a cel jest niczym. Mamy wszak do czynienia z praktycznym zastosowaniem spostrzeżenia Fryderyka Nietzschego o sporcie-zabawie dorosłych, pochłoniętych grami dla dzieci… Szkoda, że rugowanie zespołów oldboyów z klubowej rzeczywistości obciążone jest skrajnym zdziecinnieniem, żeby nie powiedzieć: infantylizmem!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski