Oznaczałoby to koniec trwającej od 2002 roku epoki rządów Jacka Majchrowskiego i prawdziwe trzęsienie ziemi na wszystkich ważniejszych stanowiskach w magistracie, w instytucjach kulturalnych, szkołach, szpitalach, spółkach miejskich etc. Trudno sobie przecież wyobrazić kontynuację, skoro profesor nie zadbał o to, by „wychować” silnego następcę, zdolnego wygrać wybory.
Można by powiedzieć: szkoda. Grozi nam bowiem za rok chaos organizacyjny i realna wizja oddania miasta partiom, a w efekcie wciągnięcie Krakowa w orbitę politycznej telenoweli, która wielu polskim ośrodkom przyniosła odbierające energię spory i stagnację.
Niestety, nasz prezydent w ostatnich latach zrobił bardzo wiele, byśmy przestali wierzyć, iż lokalne elity są w stanie rządzić lepiej niż partyjni działacze. Podejmował coraz bardziej wątpliwe decyzje personalne, a potem obrażał się za ich krytykę. W efekcie alienował się coraz bardziej, otoczony dworem i pozwalał, by w Krakowie rządziła biurokracja przyspawana do biurek oraz pozbawiona oryginalnych pomysłów na metropolię XXI wieku.
Czeka nas zatem walka o Kraków kogoś z trójki: Thun, Klich, Sonik (PO) z kandydatem PiS (Wassermann, Pilch?). Trudno przecież liczyć, że Łukasz Gibała lub Tomasz Leśniak przekonają krakowian, iż posiadają zaplecze zdolne skutecznie rządzić milionowym miastem. Naprawdę, zostawia nam Pan kłopot, Panie Prezydencie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?