Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znaj proporcje, mocium panie

Ryszard Niemiec
Preteksty. Może trochę późno, ale zacząłem się krzątać wokół możliwości nabycia biletu na inauguracyjny mecz Polaków w finałach mistrzostw Europy… Jakaś niewidzialna siła pcha mnie do tej podróży, co może być - nie wykluczam - objawem jednostki chorobowej o charakterze psychopatologicznym.

Ludzie, co ja robię?! Za własną kasę chcę się kopnąć do Francji, podczas gdy prawie przez ćwierć wieku nie dałem się namówić na bezpłatną turystykę na statusie „osoby towarzyszącej” reprezentacji. Prezesowi Górskiemu odmówiłem wycieczki do Grecji, mimo że obiecał osobiście zawieźć mnie pod Maraton i na Salaminę, Dziurowiczowi powiedziałem „nie”, gdy mianował mnie szefem ekipy i nadzorcą trenera Wójcika na czas wyprawy do Chile i Argentyny… Listkiewicz przyznał mi nagrodę w postaci wyjazdu na Kongres FIFA w Sydney.

Kruca, na samą podróż trzeba będzie przeznaczyć roczne honorarium za „Preteksty”, a gdzie koszty dachu nad głową, wiktu, no i na samą wejściówkę bebechy pójdą. Zawziąłem się jednak i pojadę.

Mecz z Irlandią Północną będzie egzaminem wstępnym do wielkości, którą nieco przedwcześnie niektórzy przyznali naszej reprezentacji. Znalazłem pod choinką prezent od kierownictwa PZPN. Gift utrafiony w punkt, adresowany nie tylko do niepłatnego robotnika związkowej winnicy, ale do pismaka, lubiącego wtykać swoje trzy grosze w poczynania dzierżawców ją uprawiających. Prezent ledwie się pomieścił pod jodełką, gdyż ma kształt wydawniczej cegły akermańskiej, rezerwowanej dotąd dla albumów czczących epokowe wydarzenia z naszej historii i dnia dzisiejszego, na dobre zainstalowane w narodowym Panteonie. Monumentalne wydawnictwo „Bój o Euro 2016” już w pierwszym słowie tytułowej frazy nawiązuje do retoryki orężnej i ewokuje skojarzenia z Somosierrą, Rokitną, nie mówiąc już o Monte Cassino.

Autor Roman Kołtoń oceniając zwycięskie dla Polski eliminacje grupowe, otwierające nam drogę do finałów ME 2016, pozwolił sobie na ogólniejszą refleksję nie do zaakceptowania. „Po epoce niemocy, frustracji, beznadziei otworzyło się piłkarskie niebo” - powiada Kołtoń, przyjmując narrację 9. Księgi proroka Izajasza („Lud, który chodzi w ciemności, ujrzy światło wielkie, nad mieszkańcami krainy mroków zabłyśnie światłość”). Tymczasem takie opisanie futbolowej epoki kłóci się z faktami. Byliśmy dwa razy w finałach mistrzostw świata, awansując w nie gorszym stylu niż drużyna Nawałki, graliśmy w finałach Euro 2008 i 2012. Skąd zatem tokowanie o niemocy itd.? Awans do francuskiego turnieju, gwoli prawdy, nie jest bynajmniej osiągnięciem epokowym. Do 24-drużynowych finałów awansowała co druga europejska federacja, nawet albańska, od zawsze uważana za peryferium peryferiów piłkarstwa.

Nie mówię, że nie zdobędziemy medalu, nie mówię, że nie mamy zespołu gotowego do wielkiej chwały. Mówię jedynie, że retoryka oparta na czasie „przyszłym dokonanym” niesie ze sobą ryzyko opozycji semantycznej dokonaności i niedokonaności!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski