MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zmiana lidera

FIL
Skuteczny atak Katarzyny Wańczyk (MKS Beskid) w meczu z MKS Zgierz Fot. KOW
Skuteczny atak Katarzyny Wańczyk (MKS Beskid) w meczu z MKS Zgierz Fot. KOW
I LIGA KOBIET. Ze zmiennym szczęściem w Nowym Sączu. Olkuszanki straciły punkty w Gliwicach.

Skuteczny atak Katarzyny Wańczyk (MKS Beskid) w meczu z MKS Zgierz Fot. KOW

Olimpia/Sądeczanin Nowy Sącz - Finepharm Jelenia Góra 22-25 (12-13)

Bramki: Gadzina 11, Leśniak 5, Rączka 2, Moskal 1, Skorut 1, Kantor 1, Konieczkowicz 1 - Latuszek 6, Pawliszak 6, Kasprzak 5, Stochaj 5, Skoczyńska 2, Wasiucionek 1.

Nie udało się sądeczankom sprawić niespodzianki, jaką byłoby zwycięstwo nad dotychczasowym wiceliderem tabeli z Jeleniej Góry. Warto jednak podkreślić, że podopieczne trenerki Lucyny Zygmunt rozpoczęły od wysokiego "C", frontalnym atakiem kompletnie zaskakując faworyzowane rywalki. Szybko objęły prowadzenie, które w 11 min sięgnęło 4 goli (7-3). W tym momencie Olimpia jednak stanęła. Przyjezdne opanowały nerwy i przystąpiły do stopniowego odrabiania strat. W 16 min przewaga miejscowych stopniała do jednego trafienia (8-7), w 19 min zanotowano remis 8-8, a w 26 min Finepharm po raz pierwszy wysunął się przed Olimpię (11-12).

Po zmianie stron kibice nie poznawali swych ulubienic. Sądeczanki zaczęły popełniać katastrofalne błędy w obronie i przy wyprowadzaniu ataków, rzucały z kompletnie nieprzygotowanych pozycji. Efekt takiego stanu rzeczy łatwy był do przewidzenia. Doświadczone przeciwniczki konsekwentnie trafiały do bramki miejscowych (te między 39 i 49 min nie zdobyły ani jednego gola), by w 50 min prowadzić 23-15. W końcówce, dzięki ambitnej postawie Gadziny i Leśniak, udało się gospodyniom odrobić nieco straty (od 57 min Olimpia rzuciła 5 bramek, przy jednej jeleniogórzanek), co tylko w niewielkim stopniu poprawiło pozostawione przez nie kiepskie wrażenie.

- Jestem rozczarowana postawą dziewcząt. Sprawiały wrażenie, jak gdyby po raz pierwszy w tym składzie wybiegły na parkiet. Zagrały słabo we wszystkich elementach. Po prostu nie wiem, co się stało - powiedziała po meczu mocno zdenerwowana postawą swych podopiecznych Lucyna Zygmunt. (dw)

Beskid Nowy Sącz - MKS Zgierz 34-21 (16-10)

Bramki: Sikorska 9, Wańczyk 7, Weselak 6, Kaczyńska 4, Świderska 4, Bogacz 2, Śliwa 1, Wójs 1 - Sworowska 5, Pietrusiak 4, Pietrasiak 3, Michalak 3, Wróblewska 2, Wiedehoft 2, Wosińska 1, Walicka 1.

Już przed meczem wiadomo było, że dominacja musi należeć do Beskidu, naszpikowanego zawodniczkami, które jeszcze niedawno występowały w superlidze. Tak też się w istocie stało. Ani przez moment sprawiające wrażenie wyraźnie przestraszonych rywalki nie zagroziły poważniej sądeczankom, które powinny były zwyciężyć w wyższych rozmiarach.

Pierwszego gola zdobyły co prawda zgierzanki, ale było to jedyne ich prowadzenie. Miejscowe natychmiast wyrównały (jeszcze w 3 min notowano remis 2-2) i później ich przewaga już tylko wzrastała. W 10 min było 8-4, a w 25 min 14-8. Na przerwę drużyny schodziły przy wyniku 16-10 dla gospodyń.

Po zmianie stron obraz gry na tyle tylko uległ zmianie, że większe umiejętności piłkarek Beskidu sprawiły, iż rywalki były momentami bezradne. W 39 min przewaga podopiecznych trenerki Aliny Niewiarowskiej-Magiery wzrosła do 9 goli (22-13), a w 45 min sięgnęła nawet 11 trafień (24-15). Największa różnica bramkowa pojawiła się w 51 min, gdy sądeczanki wyśrubowały rezultat na 30-16. Ostatecznie skończyło się na 13-bramowym zwycięstwie. W towarzystwie przybyłych ze Zgody Ruda Śląska zawodniczek, pomysłowością, ambicją i skutecznością wyróżniła się rodowita sądeczanka Katarzyna Wańczyk.
- Wzięłyśmy udany rewanż za jednobramkową porażkę, pechowo poniesioną w pierwszej rundzie - cieszyła się Alina Niewiarowska-Magiera. - Można rzec, że był to mecz do jednej bramki. Jedyną niewiadomą pozostawały rozmiary naszej wygranej. Szansę otrzymały dzisiaj wszystkie zawodniczki. Przy większej koncentracji nasze zwycięstwo mogło przyjąć znacznie efektowniejsze rozmiary. Z nadziejami na kolejne punkty pojedziemy na zawody do Jeleniej Góry. (dw)

SMS ZPRP Gliwice - SPR Olkusz 31-27 (16-10)

Bramki: Mączka 10, Maksymiuk 5, Michalak 5, Fierka 4, Pieniowska 3, Galińska 1, Jałoszewska 1, Pesel 1, Skowrońska 1 - Leszczyńska 8, Ignatova 5, Karwacka 4, Przytuła 3, Twarowska 3, Jędrusik 2, Giera 1, Wcześniak 1.

Olkuszanki straciły dwa punkty i fotel lidera tabeli. Wprawdzie jako pierwsze uzyskały prowadzenie i przez 10 min grały nieźle (było tylko 6-5 dla rywalek), ale potem oddały inicjatywę gliwiczankom, które w miarę upływu czasu powiększały przewagę. W 22 min było 14-8, potem gole zdobyły Twarwoska i Ignatova, jednak w końcówce pierwszej połowy spotkania ponownie dominowały miejscowe zawodniczki. Olkuszanki grały słabo w obronie, popełniały dużo błędów, co skrzętnie wykorzystywały przeciwniczki.

Po zmianie stron gra początkowo przebiegała według schematu: gol za gol. SMS ZPRP prowadził już różnicą nawet 7 bramek. Dzięki celnym rzutom Leszczyńskiej i Przytuły przewaga gliwiczanek zaczęła maleć i w 43 min było już tylko 22-19. Niestety, potem w grze SPR nastąpił przestój (SMS ZPRP także przez 5 min nie potrafił zdobyć gola). Potem gospodynie "odskoczyły" na 4 bramki. Jeszcze jeden zryw olkuszanek sprawił, że w 57 min traciły już tylko jednego gola do rywalek. Ignatova nie wykorzystała jednak sytuacji sam na sam z bramkarką, a w rewanżu dwie bramki uzyskała Maksymiuk i w 59 min gliwiczanki ponownie prowadziły 3 trafieniami. To praktycznie przesądziło o losach spotkania. (FIL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski