Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zimowe igrzyska olimpijskie w Pjongjangu. Koreański mur

Krzysztof Kawa
Mogłoby się wydawać, że rozpoczynające się jutro zimowe igrzyska staną się wielkim krokiem w kierunku zjednoczenia Korei. Już sam fakt udziału w niej reprezentantów Północy to spory postęp w porównaniu ze zbojkotowanymi letnimi igrzyskami w Seulu sprzed 30 lat.

Na dodatek nie tylko wystąpią, ale wraz z rodakami z Południa stworzą wspólną reprezentację. Porozumienie w niektórych punktach przeczy zasadom sportowej logiki (np. w drużynie hokeja kilka lepszych zawodniczek Korei Płd. musiało ustąpić miejsca słabszym z Korei Płn.), ale inicjatywa łączenia Pjongjangu z Pjongczangiem była tego warta.

Krytycy uznający to porozumienie za pusty gest, niemający wiele wspólnego z rzeczywistą sytuacją polityczną, mogą mieć rację. Po pierwsze dlatego, że już w Sydney i Atenach Koreańczycy występowali pod wspólną flagą i niczego to nie zmieniło. Po drugie, dziś Donald Trump tylko wyczekuje końca igrzysk, by ponowić swoje groźby pod adresem Kim Dzong Una. Jako żywo przypomina to atmosferę sprzed igrzysk w Soczi, gdy Władimir Putin wstrzymał się o kilka tygodni z atakiem na Ukrainę.

I tym razem na słowach może się nie skończyć, gdyż prezydent USA, usiłujący odwrócić uwagę od kryzysu administracyjnego, śledztwa w sprawie ingerencji Rosjan w wybory i upadku koncepcji budowania muru na granicy z Meksykiem, rozważa sięgnięcie po radykalne środki. Jeśli sankcje zostaną zastąpione przez naloty na północ od Panmundżomu, szanse na zjednoczenie podzielonego od lat 40. ubiegłego wieku kraju zostaną odsunięte o kolejne dziesiątki lat.

Na razie Trump zrzuca tylko bomby twitterowe, lecz zagrożenie jest realne. Stany Zjednoczone zawsze miały problemy z wyciąganiem wniosków z historii; wojna w Korei nie zapobiegła Wietnamowi, a Wietnam - Afganistanowi i Irakowi.

Były czasy, gdy szefowie CIA, prowadząc awanturniczą działalność na całym świecie, snuli nawet tak absurdalne plany jak desant południowokoreańskich komandosów naSurinam. Wydawało się, że te czasy minęły, ale Trump zdaje się mieć wielki apetyt na ich wskrzeszenie. Można by rzec, że Korea Północna sama się o to prosi i ktoś musi wreszcie postawić granice. Akurat ten prezydent świetnie się nadaje do stawiania i umacniania murów. Jak nie w Ameryce, to wszędzie indziej.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski