Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby znaleźć drogę do domu, trzeba komuś zaufać. No i zaufać sobie.

Majka Lisińska-Kozioł
Rodziny zagrożone bezdomnością starają się budować relacje
Rodziny zagrożone bezdomnością starają się budować relacje Małgorzata Czaja Dzieło Pomocy św. o. Pio
Reportaż. Bezdomność to samotność, marazm i beznadzieja. Wie o tym Andrzej. Gdy stracił pracę, załamał się i przez wiele lat zapijał swój los, żyjąc w altanie. Flaszka wódki i barłóg do spania były wszystkim, czego potrzebował. Dziś pracuje nad tym, by zmieniać swoje życie

Aniela ma cztery córki i wielki apetyt na życie. Jak przed laty, gdy poznała przyszłego męża. Był ślub i biała suknia. A potem marzenie, że będą jedno przy drugim aż do późnej starości. Myślała przecież, że ma u boku mężczyznę odpowiedzialnego i dobrego. Gdy na świecie były już pierwsze dwie córeczki, uciekła od męża po raz pierwszy. - Pił coraz więcej, awanturował się i bił.
Raz, a potem znowu i znowu dała się przebłagać. - Przed Panem Bogiem sobie przecież przysięgaliśmy. A on mówił, że chce być ze mną i z dziećmi. Wierzyłam. Na świat przyszły jeszcze dwie córki. Kochane jak te starsze - mówi. No, a potem było już coraz gorzej. Ona wychowywała dzieci, tłumaczyła im, co to miłość, co zaufanie, co współczucie i wiara. Pomagała, tuliła, słuchała i broniła. On pił, awanturował się i obiecywał poprawę.

Aniela mówi, że tak jak alkoholik lub narkoman musi stoczyć się na dno, żeby próbować się podnieść, tak ona musiała sięgnąć dna rozpaczy, żeby zmienić swoje życie. - Z tyłu głowy kołatała mi się myśl, że odpowiadam za dzieci i nie wolno mi ich zostawić na zmarnowanie. Ale zaraz coś mi szeptało: jesteś katoliczką. A małżeństwo to rzecz święta.

Trwała więc u boku męża, choć była kłębkiem nerwów. Wszystkiego się bała. I ludzi, i dzwonka do drzwi, poranków i wieczorów. W Ośrodku Interwencji Kryzysowej przy Radziwiłłowskiej w Krakowie skierowano ją do poradni przy Wielickiej.

Terapie dla osób dotkniętych przemocą domową i dla osób współuzależnionych okazały się dla niej wybawieniem. Bez tego tak zgnębiony człowiek jakim była wtedy, sam by sobie nie poradził. - Musiałam zrozumieć, co to jest problem alkoholowy a potem zebrać siły, by móc podejmować dobre dla mnie i dzieci decyzje.

Gdy w 2009 roku córki rozpoczęły wakacje, Aniela zapowiedziała mężowi, że jeśli nie pójdzie się leczyć, odejdzie od niego. Na terapii wytrzymał miesiąc.

Tamtego dnia przyszedł pijany i bardziej agresywny niż zwykle. Aniela była w domu z najstarszą córką. - Nie wiem, skąd ona wzięła siłę, żeby go ode mnie odciągnąć; gdyby nie to, pewnie by mnie zabił. Coś wtedy we mnie pękło.

Zabrała jakieś rzeczy i dokumenty. Pojechała do mamy, gdzie spędzały wakacje jej trzy młodsze córki. - I tak zostałam osobą bezdomną - mówi.

Wynajęcie mieszkania było poza jej finansowym zasięgiem. A w dodatku, gdy mówiła, że jest z czwórką dzieci, mało kto na temat lokum z nią rozmawiał. Kątem u jednej, a potem u drugiej siostry wiecznie mieszkać nie mogłam. Przyszedł czas, żeby zacząć wszystko od nowa - pomyślała. Przedstawiła w sądzie obdukcję, a córka, świadek ostatniego pobicia mamy, chciała zeznawać. - Obie brałyśmy potem leki pozwalające zwalczyć depresję. Tymczasem mąż dostał rok w zawieszeniu na trzy lata za znęcanie się nad rodziną, a ja rozwód z orzeczeniem o jego winie. Zostałam sama.

Ale pomoc, której nigdy innym nie odmawiała - zaczęła do niej wracać. Obok domu rodzinnego miała działkę z budynkiem gospodarczym. Postanowiła go zaadaptować dla siebie. Pół roku po tym, jak opuściła męża, wiosną 2010 roku, już lały z córkami fundamenty. W lecie zamykała stan surowy.

- Nawet okna miałam wstawione. Zapłaciłam za nie znajomym tylko tysiąc złotych, a resztę im odpracowałam. Kredyt dostała w czerwcu 2011 roku, a w październiku wprowadziła się do siebie. - Każda z nas ma własny pokoik, spłaciłam pomniejsze długi. Została mi jeszcze pożyczka z pracy, no i kredyt - mówi.
Aniela przekonała się, że gdy człowiek nie daje rady sam, musi poprosić o pomoc, choć nie jest to łatwe. Sama stawała przed bramą Dzieła Pomocy św. Ojca Pio w Krakowie i zawracała. Przemogła się za trzecim razem. - Warto było, bo spotkałam ludzi, na których mogę liczyć.

Dzięki sobie i dzięki pomocy z wielu stron przez pięć lat osiągnęła więcej, niż z mężem przez całe życie; ma dom, skończyła szkołę średnią, przystąpiła do matury. Dziś Aniela bierze udział w spotkaniach rodzin zagrożonych bezdomnością, które cyklicznie odbywają się w Dziele Pomocy św. Ojca Pio, bo wie, że najważniejsze decyzje ich życia wciąż są przed nimi. Opowiada o sobie i o tym, że czasami trzeba podejmować ryzyko.

Przyznaje, że małżeństwo było jej porażką. I nadal czuje się zraniona przez męża jako kobieta, żona i matka. Ale nagrodą za wszystkie trudy są córki, które udały jej się nadzwyczajnie. No więc cieszy się, że weszła właśnie w dobry czas. Zasłużyła sobie.

Franek był zdolny i energiczny. Kochał piłkę nożną. A potem pokochał dziewczynę. Gdy przyszli na świat jego dwaj synowie, cieszył się jak mało kto. A potem na własne życzenie stracił wszystko. Jeszcze nie miał dwudziestu lat, jak po raz pierwszy dostał białej gorączki; wpadł w szał, bił, kogo miał pod ręką, niszczył i łamał sprzęty. A potem niczego nie pamiętał. - Gdy się ożeniłem, liczyłem, że to samo przejdzie. Ale nie przechodziło. Furia pojawiała się niespodziewanie. Czasami po trzech kieliszkach wódki, a innym razem po czterech piwach.

Białej gorączki nie da się kontrolować. Trzeba po prostu przestać pić. No, a Franek dobrze czuł się na małym rauszu i nie chciał zrezygnować z procentów. Winę za napady szału przerzucał na kolegów, bo go namawiali na wódkę. Obraził się na Boga. Miał za złe rodzinie. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że sam dokonywał wyborów. Złych, bo alkohol zaczynał rządzić jego życiem. - A im więcej pojawiało się problemów, tym bardziej zapijałem je wódką.

W życiowy zakręt wpadł w Środę Popielcową 2011 roku.

- Ocknąłem się w izbie zatrzymań. Potem była rozprawa o pobicie i wyrok do odsiedzenia. Na duchu podtrzymywały mnie tylko listy od żony, że kocha, że będzie czekać. Postanowiłem się zmienić. Odzyskać kontrolę nad swoim życiem.

Zaczął chodzić na mityngi dla alkoholików. Na wolności też próbował, ale wtedy nie umiał jeszcze przyznać: jestem alkoholikiem. Nie był gotowy do pracy nad sobą. Teraz czuł, że da radę. Tylko że coraz trudniej było mu się dodzwonić do żony i dzieci. Z czasem wydało się, że ona ma już kogoś innego. - Kiedyś podczas rozmowy telefonicznej jej gach sprowokował mnie, a ja dałem się podejść i obiecałem mu, że połamię mu nogi jak zapałki. Miał włączony dyktafon. Dostałem kolejny wyrok. A w grudniu 2011 rozwód. Zostałem sam.

Franek mówi, że więzienie było dla niego bolesnym upadkiem. Ale też czasem, dzięki któremu dokonał wyboru; od 42 miesięcy nie pije.

Dzięki pomocy prawników z Dzieła Pomocy św. Ojca Pio stara się o odbudowanie więzi z synami. - Na nowo odnalazłem drogę do Boga. Mam swój kąt. Franek zajmuje tzw. mieszkanie wspierane: pokoik, łazienka i kuchenka. Pracuje i płaci za nie. Jest na zwolnieniu warunkowym i czeka na koniec wyroku. Chce być wolny. - Uwierzyłem w siebie. A inni ludzie uwierzyli we mnie - mówi. Ma w planie policealne studium opiekuna i asystenta osoby starszej.
- Sprawdziłem się, gdy jeszcze siedziałem w więzieniu. Brałem udział w projekcie "Duet". W jego ramach pracowałem z upośledzonymi dorosłymi mężczyznami. To przewartościowało moje spojrzenie na świat. Dotarło do mnie, że mam szczęście, bo mogę decydować o swoim życiu.

Franek chce być na Łanowej wolontariuszem. Ale teraz odzyskuje siebie sprzed lat, kiedy nie pił i był szczęśliwy. - Bo widzi pani, stan trzeźwości na nowo mnie zauroczył. Pracuję nad sobą. Mam tymczasowy dom, ale jestem na najlepszej drodze, żeby wyjść z bezdomności; ta moja była krótka i wynikała z tego, że potknąłem się w życiu; teraz uważnie patrzę pod nogi. I znów chcę czegoś więcej niż trwania.

Podobnie jak Frankowi potoczyło się życie podopiecznym z grupy "Zielona mila". - Jest ona formą wsparcia dla osób bezdomnych uzależnionych od alkoholu; łączy elementy edukacyjne i terapeutyczne. Spotkania prowadzą osoby, którym udało się pokonać nałóg i wyjść z bezdomności - opowiada Michał Zoremba.

Od lat pracuje z osobami, które nie mają domu. Z jego obserwacji wynika, że bezdomność to samotność. To dystans do innych ludzi. Tymczasem, aby znaleźć drogę do domu, trzeba komuś zaufać. No i zaufać samemu sobie. Bezdomność na ogół nie jest wyborem. Jest stanem, w którym człowiek nie ma dość siły, by nawiązać relacje. Zwykle w życiu takiej osoby wydarza się coś, co sprawia, że trafiła na działkę, do krewnych, na ulicę. Nie zawsze z własnej winy - jak Aniela.

Do Dzieła trafiają osoby, takie jak Andrzej, swego czasu kierowca, który stracił pracę, załamał się i przez wiele lat zapijał swój los, żyjąc w altanie. Flaszka wódki i barłóg do spania były wszystkim, czego potrzebował. Ale zaczął zmieniać swoje życie; przestał pić i przeniósł się do noclegowni. Znalazł pracę. W Dziele Pomocy św. Ojca Pio starają się dla niego o lokum do remontu.

Mieszkanie wspierane zajęła też rodzina, która na skutek różnych zawirowań mieszkała w samochodzie. Dziś powoli wychodzą na prostą i zaczynają brać los we własne ręce.

Na ulicy poznali się Ania i Piotr. Oboje bezdomni. Dzięki wsparciu Dzieła od ponad roku mieszkają w domu wspieranym pod Krakowem. Są razem; ona, on i ich trzy córeczki. W sierpniu wzięli ślub. - Wszystkie nasze obecne marzenia wiążą się z dziewczynkami… Przyjacielu - napisali w kalendarzu Dzieła - wiemy, że masz udział w naszym szczęściu, dziękujemy Ci, że z nami jesteś .

Mosty do samodzielności - mieszkania wspierane
Dzieło Pomocy św. Ojca Pio prowadzi je od połowy 2012 r. Ta innowacyjna forma pomocy została podjęta z myślą o osobach bezdomnych, które w mieszkaniach wspieranych pod okiem pracowników Dzieła uczą się samodzielności i mogą poczuć siłę i atmosferę domu. Obecnie Dzieło prowadzi 2 mieszkania wspierane i dom poza miastem. Przez dwa lata pomocą w ramach tego projektu zostały objęte 34 osoby, 15 z nich usamodzielniło się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski