MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zanim skoczył Stoch…

Ryszard Niemiec
Preteksty. Obserwatorzy sceny sportowej i politycznej z aprobatą przyjęli nowatorski scenariusz spotkania prezydenta RP z czołówką skoczków narciarskich.

Nie chodzi o to, że zawodnicy zostali zaproszenie na śniadanie zamiast tradycyjnego lunchu, a zwłaszcza kolacji. Event obejmował śniadanie, zapewne wiedeńskie, ze względu na Murańkę, który walczy z nadwagą. Przełamanie dotychczasowej konwencji tego typu spotkań polegało na tym, że głowa państwa przyjęła kadrę przed startem, a nie po szczęśliwym zakończeniu zawodów, kiedy przy zwycięzcach robi się niemożebny tłok.

Wieloletnia tradycja, dodajmy ponadustrojowa, nakazywała przyjmować reprezentantów wyłącznie wtedy, gdy osiągali sukcesy na wielkich imprezach, których echa kształtowały poczucie narodowej dumy. Stało się normą ocieplanie wizerunku najwyższych władz w promieniach wyników reprezentantów, najchętniej w dyscyplinie popularnej i masowo uprawianej. Zdarzało się zatem, że zwycięskie ekipy pędziły na złamanie karku do Belwederu prosto z samolotu, składając meldunki o wywiązaniu się z zadań, postawionych przez naród i jego przywódców.

Naród przyjmuje eventy na najwyższych salonach, w zależności od poziomu spontaniczności i autentyzmu ich gospodarzy. Zachował we wdzięcznej pamięci drybling Aleksandra Kwaśniewskiego na stadionie londyńskiego Arsenalu, przeskoczenie naturalnym stylem ogrodzenia dla ViP-ów w wykonaniu Jerzego Buzka, aprobuje sparing tenisowy Andrzeja Dudy z trzecią rakietą świata - Agnieszką Radwańską.

W relacjach poprzedniej głowy państwa, Bronisława Komorowskiego, ze światem sportu czuło się, niestety, sztuczność. Nie tylko dlatego, że mylił siatkarzy z piłkarzami nożnymi, a spośród wielu gałęzi wyczynu najbliżej mu było do odmiany myślistwa, zwanego strzelaniem do biegnącego dzika lub sarny. Natomiast Andrzej Duda dał liczne dowody swych naturalnych i niekonwencjonalnych związków ze środowiskiem sportowym.

Przyznaje się do sympatii do najstarszego polskiego klubu sportowego w granicach pojałtańskich - Cracovii, i to od czasów, kiedy kibicowanie pasiakom nie było w modzie. Teraz, jako czasowo wymeldowany z Krakowa, ma bliżej z Krakowskiego Przedmieścia na stadion przy Łazienkowskiej, gdzie gra Legia. Denerwuje to tych ze stadionu przy Kałuży, ale zasada „prezydentury wszystkich Polaków” obejmuje również społeczności piłkarskie.

Prezydentowi-pasiakowi pozostał jeszcze jeden inspiracyjny gest. Parę lat temu grono zasłużonych zawodników Cracovii rzuciło myśl budowy pomnika Józefa Kałuży, legendarnego piłkarza, trenera, kapitana związkowego PZPN, patrioty, który odmówił okupantowi niemieckiemu firmowania swoim prestiżem kolaboracyjnej instytucji. Biorę się na odwagę absorbowania głowy państwa problemem, w żadnym razie wagi państwowej, ale korzystając z prawa felietonisty do przejaskrawiania oglądu spraw, wnoszę prośbę o zaradzenie przykrej konfuzji. Pomnik Kałuży ma stanąć!

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski