Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamachy w Paryżu. Trzy minuty, które nami wstrząsnęły [ZDJĘCIA, WIDEO]

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Miejsca w Paryżu i w St Denis (Stade de France), gdzie doszło do zamachów
Miejsca w Paryżu i w St Denis (Stade de France), gdzie doszło do zamachów Graphic news
Reportaż z miejsca ataku. Wybuch był tak potężny, że niemal zatrzęsły się trybuny Stade de France. Za chwilę drugi. Dzisiaj już wiemy, że terroryści planowali dokonać rzezi w środku obiektu, między tysiącami kibiców, ale wtedy, w piątkowy wieczór nikt na miejscu nie zdawał sobie sprawy, jak poważna jest sytuacja. Gdyby nie czujność ochroniarzy, to mógł być tragiczny dzień. Jeszcze bardziej tragiczny.

Czytaj też:

Mijał właśnie kwadrans od rozpoczęcia towarzyskiego meczu Francja - Niemcy, gdy siedzący obok znajomy z „L’Equipe Magazine” rzucił krótko: - Mam nadzieję, że na Euro 2016 będzie trochę inna atmosfera. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy, jak te słowa będzie można symbolicznie odczytywać.

Rzeczywiście, poza kilkoma okrzykami i niezgrabnymi śpiewami, trybuny były dziwnie milczące. Szczególnie ta, za którą miał za chwilę rozegrać się dramat. Francuzi nie mają przesadnej - jak byśmy powiedzieli - kultury futbolowej. Nie zdzierają gardeł jak Anglicy, Hiszpanie, Włosi czy nawet Niemcy, ale ta cisza wydawała się dojmująca. Wręcz nieprawdopodobna w kraju, który ma już za chwilę, za siedem miesięcy cieszyć się z organizacji jednej z największych imprez sportowych - piłkarskiego Euro.

Miejsca w Paryżu i w St Denis (Stade de France), gdzie doszło do zamachów

I wtedy nastąpiła eksplozja

Popatrzyliśmy znacząco po sobie na trybunie prasowej, bo to nie był zwykły wybuch petardy hukowej. To było coś więcej. Nawet po drugiej stronie stadionu dźwięczało przez chwilę w uszach. Ale nikt nie mógł nawet przypuszczać, że właśnie zaczyna się skoordynowany atak na kilka miejsc w Paryżu, gdzie są akurat tysiące ludzi. Stadion, z niemal 80 tysiącami ludzi, często dzieci, miał iść na pierwszy ogień. Dosłownie.

Stan wyjątkowy we Francji, zamknięte granice. Ponad 100 ofiar śmiertelnych[WIDEO]

Autor: Remigiusz Półtorak

Źródło: CNN Newsource/x-news

Gdy za kilka minut nastąpił drugi wybuch, na wielu twarzach pojawiło się jeszcze większe zdziwienie, choć nieświadomi niczego kibice mogli odebrać to inaczej. A może ktoś chce rozruszać te uśpione trybuny?

W rzeczywistości tuż za zamkniętym i otoczonym przez ochroniarzy obiektem wojna psychologiczna rozgrywała się już od kilkunastu minut. Obwiązany ładunkami wybuchowymi zamachowiec próbował zmylić ochronę, ale został odesłany. Bez biletu z kodem nie ma szans przejść przez bramkę, bo wbrew pojawiającym się później informacjom żaden z terrorystów nie dysponował wejściówką.

Gdy próba zmylenia kordonu ochroniarzy się nie powiodła, został uruchomiony plan B: wysadzić się w powietrze tuż obok stadionu, spowodować panikę na trybunach, a gdyby ludzie zaczęli opuszczać obiekt uruchomić jeszcze trzeciego zamachowca, który czekał przy drodze prowadzącej do szybkiej kolejki, którą zwykle najwięcej ludzi przyjeżdża na stadion z Paryża.

Nie wiadomo, czy terroryści nie wytrzymali psychologicznie, ale trzy minuty po pierwszym wybuchu, wysadził się drugi z nich, a w przerwie meczu - trzeci, ten „rezerwowy”. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że przy okazji zabili jeszcze tylko jedną osobę, ale za to 46 zranili, w tym 15 bardzo poważnie.

Świadek jednego z wybuchów Bilal Bley Mokono mówi, że zamachowiec wyglądał na 25-30 lat. - Eksplozja była tak silna, że strasznie mnie ogłuszyła. Na lewe ucho nie słyszałem nic, odłamki trafiły mnie w głowę, która zaczęła krwawić. Ludzie, którzy to widzieli wpadli w panikę. Czuć było zapach gazu, ale nie takiego, z jakim mamy zwykle do czynienia. To był jakiś specjalny materiał wybuchowy.

Pierwszy o ataku dowiedział się prezydent Hollande - od jednego ze swoich ochroniarzy - oglądający mecz w towarzystwie niemieckiego ministra spraw zagranicznych Franza-Waltera Steinmaiera. O tym, że sytuacja wymaga szybkiej reakcji świadczył fakt, iż błyskawicznie na stadion przyjechał francuski minister spraw wewnętrznych. Kończyła się pierwsza połowa, Francuzi strzelili właśnie gola, więc był temat do rozmów.

Ta najważniejsza rozmowa odbyła się jednak nie na nieświadomych niczego trybunach, ani nie w biurze prasowym - gdzie nikt nie wspominał jeszcze o podejrzanych wybuchach - ale w centrum dowodzenia. To wtedy, w przerwie, spotkanie kryzysowe zakończyło się decyzją, że Hollande powinien jednak zostać ewakuowany, a wyjście ze stadionu zamknięte.

Pierwsze informacje zaczęły do nas docierać tuż po wznowieniu gry. Z radia. Że wśród rannych jest prawdopodobnie dwóch ochroniarzy stadionowych, że mogło dojść do wybuchu butli gazowej w lokalach bezpośrednio sąsiadujących ze stadionem. Helikopter, widoczny już przed meczem, teraz zaczął pojawiać się znacznie częściej.

Gdy jednak zaczęły napływać wiadomości o zabitych w całym Paryżu - i to zmieniające się z minuty na minutę, najpierw była mowa o czterech, potem siedmiu, osiemnastu, dwudziestu, czterdziestu pięciu... - stało się jasne, że to są zamachy.

Paradoksalnie - dzięki temu, że Francja prowadziła z mistrzami świata atmosfera wśród kibiców wyraźnie się poprawiła. Ale jeszcze bardziej paradoksalne jest to, że po strzeleniu drugiego gola na trybunach uniosły się gromkie śpiewy: „Aux armes, nous sommes les Francais” (Do broni, jesteśmy Francuzami).

Służby bezpieczeństwa podjęły decyzję, aby nie informować zgromadzonych na stadionie o napiętej sytuacji. Spiker nie powiedział ani słowa, dopiero tuż po końcowym gwizdku przekazał publicznie, że „w okolicach obiektu doszło do kilku incydentów”, niektóre bramy są zamknięte, a „komunikacja publiczna wstrzymana”. Część publiczności najwyraźniej wiedziała już, że lepiej ewakuować się jak najszybciej, bo setki kibiców zaczęły wychodzić na kilka minut przed końcem spotkania. Myśleliśmy, że sytuacja jest opanowana, choć siedzący obok dziennikarz Xavier Barret bezskutecznie przez długie minuty próbował połączyć się z dwójką swoich dzieci, które oglądały mecz właśnie po tej stronie stadionu, gdzie wcześniej nastąpiły głośne wybuchy.

Wtedy znowu nastąpił wstrząs

Ludzie zaczęli masowo wracać na trybuny, biegać po nich (!), jakby uciekali w popłochu, szukając schronienia.Zapewne by do tego nie doszło, gdyby w tym wychodzącym spokojnie tłumie ktoś nie odpalił... petardy. I zaczęło się! Na oczach zdezorientowanych dziennikarzy, też uwięzionych na trybunie, sytuacja nagle stała się surrealistyczna. W ciągu kilku minut murawa Stade de France zapełniła się tysiącami ludzi, niezbyt przejmującymi się nawoływaniem spikera, aby nie panikować. Tylko zdecydowana reakcja porządkowych zapobiegła temu, że grupa kibiców nie sforsowała wejścia prowadzącego do szatni, gdzie byli zawodnicy (którzy zresztą zostali tam do późnej nocy - jak Francuzi, albo wręcz do… rana - jak Niemcy).

Przez niemal półtorej godziny ludzie znajdujący się na boisku robili sobie zdjęcia, próbowali się czegoś dowiedzieć, niektórzy płakali, nie wierząc, że przyjemny, piątkowy wieczór mógł zamienić się w koszmar. Trzeba jednak przyznać, że potem już w żadnym momencie nie było widać paniki. Choć komunikacja publiczna, pod czujnym okiem żandarmów i ochroniarzy została wznowiona dopiero pół godziny po północy.

Akurat wtedy, gdy jednostki specjalne szturmowały klub Bataclan, gdzie zamachowcy przetrzymywali jeszcze zakładników wziętych podczas koncertu rockowego. Tam publiczność niestety miała mniej szczęścia niż ta na stadionie.

Minuta po minucie - Tak zabijali terroryści

Piątek, 13 listopada, 21.20: Pierwszy wybuch przy Stade de France, dwie ofiary, jedną jest zamachowiec, drugą przypadkowy przechodzień
21.25: strzelanina przy barach Carillon i Petit Cambodge. 15 ofiar
21.32: terroryści zabijają pięć osób; prawdopodobnie poruszają się seatem, który był też widziany przy poprzedniej strzelaninie
21.36: Restauracja La Belle équipe. Od strzałów ginie 19 osób
21.40: Bar Le Comptoir Voltaire, zamachowiec wysadza się w powietrze, ma taką samą kamizelkę jak terroryści ze Stade de France
21.40: Trzej zamachowcy wchodzą do sali koncertowej Bataclan i dokonują tam masakry

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski