MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zaginieni żołnierze Września. Skąd pochodzili?

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Zdjęcie Hansa Sonnke, fotografa z Wolnego Miasta Gdańska, wcielonego do niemieckiej jednostki propagandowej. Sonnke sfotografował polskich jeńców wojennych z Oksywia.
Zdjęcie Hansa Sonnke, fotografa z Wolnego Miasta Gdańska, wcielonego do niemieckiej jednostki propagandowej. Sonnke sfotografował polskich jeńców wojennych z Oksywia. Hans Sonnke
Historyk dr Jarosław Tuliszka nie ustaje w próbach ustalenia bliskich dwóch żołnierzy, obrońców Wybrzeża, poległych we wrześniu 1939 roku. Ludzie ci wiele lat byli uznawani za zaginionych. Ich losy udało się odkryć badaczowi w 2020 roku.

To historia jest pełnym emocji przykładem tragizmu wojennych losów Polaków z Pomorza. Główne role grają w niej dr Jarosław Tuliszka, pomorski historyk oraz trzej polscy żołnierze: Franciszek Grubba, Stanisław Karbowniczek i Brunon Lubecki.

Grubba, Lubecki i Karbowniczek zostali zmobilizowani w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku i trafili do oddziałów, które miały za zadanie bronić Wybrzeża - III Gdyńskiego Batalionu Obrony Narodowej oraz 2 Morskiego Pułku Strzelców. Po niemieckiej inwazji wzięli udział w walkach. Przez lata ich los był nieznany, nie wrócili do domów, nie było informacji o miejscu ich pobytu, czy trafili do niewoli lub o miejscu ich śmierci i grobach. W polskich rejestrach widnieli jako zaginieni.

Odnalezieni

W 2020 roku, przypadkowo, na ślad trzech polskich żołnierzy trafił dr Jarosław Tuliszka, pomorski historyk. Przy okazji zupełnie innych badań natrafił na adnotacje o trzech polskich żołnierzach w słupskim archiwum. Zapisy zachowały się w niemieckiej dokumentacji Urzędu Stanu Cywilnego ówczesnego Stolp. Zawierały one dane personalne, miejsce zamieszkania, datę przyjęcia do szpitala, wyznanie, a także listę ran, datę i przyczynę śmierci.

- Ci trzej żołnierze, najprawdopodobniej zostali ranni w czasie walk i zabrani przez żołnierzy niemieckich z pola bitwy i dostali się do niewoli. Udzielono im pomocy medycznej, ale zmarli w szpitalu – tłumaczył jesienią 2020 roku Jarosław Tuliszka w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim”.

Żołnierze zostali pochowani na słupskim cmentarzu, ale ich groby nie przetrwały – z czasem zostały zlikwidowane. Oprócz danych w archiwach, nie było po nich śladu.

Co ważne, po artykule o losach trzech, polskich obrońców Wybrzeża z września 1939 r. do redakcji zgłosili się bliscy Brunona Lubeckiego, pochodzącego z Sikorzyna w powiecie kartuskim, zmobilizowanego, 33-letniego rezerwisty, jak się potem okazało, rolnika, ojca piątki dzieci.

- Próbowaliśmy dziadka odnaleźć, zjeździliśmy liczne cmentarze. Trwało to wiele lat i ta sprawa budziła w naszej rodzinie wielkie emocje – mówił Ryszard Kleinszmidt, wnuk Brunona Lubeckiego. - Po walkach w 1939 r. do mojej babci dotarły jedynie zdawkowe informacje o losie dziadka Brunona. Jeden z żołnierzy przekazał, że widział go rannego. To były nasze ostatnie i jedyne informacje o dziadku.

Poszukiwania dr. Tuliszki pozwoliły ustalić biogram i losy Brunona Lubeckiego. Jednak bliscy Franciszka Grubby i Stanisława Karbowniczka nie zgłosili się do dziś. Jarosław Tuliszka nie ustaje w poszukiwaniach dalszych informacji o tych ludziach – miejscu urodzenia, bliskich, przedwojennych losach.

Co z pozostałymi?

Zapisy w niemieckich dokumentach odnalezionych w słupskim archiwum wskazywały, że miejscem zamieszkania Stanisława Karbowniczka był „Rinczew w Polsce” a Franciszka Grubby „Abbau Lebenow w Polsce”. W przypadku Brunona Lubeckiego zapis mówił o miejscowości „Sikorshyn” co pogrywało się z Sikorzynem, z którego rzeczywiście pochodził polski żołnierz. Jarosław Tuliszka m.in. za pośrednictwem Archiwum Państwowego w Gdańsku próbował ustalić rzeczywiste nazwy miejscowości, z których pochodzili Grubba i Karbowniczek. Tu jednak poszukiwania okazały się nieskuteczne. Archiwiści nie odnaleźli dokumentów metrykalnych tych dwóch żołnierzy, ani nie ustalili polskich nazw miejscowości zapisanych w niemieckich adnotacjach.

- Tą drogą nie udało się ustalić o jakie miejscowości chodziło – mówi Jarosław Tuliszka. - Niemniej mam przeświadczenie, że nazwy „Rinczew” i „Abbau Lebenow” są przekształconymi przez Niemców nazwami polskich miejscowości, które podali im ci ranni żołnierze. Z kolei, że to miejscowości pomorskie wskazuje przydział mobilizacyjny – choć do Morskich Pułków Strzelców można było powoływać mieszkańców całej Polski, to z reguły w większości służyli w nich mieszkańcy Pomorza. Natomiast w skład Batalionów Obrony Narodowej wchodzili właściwie tylko miejscowi.

Nazwy miejscowości to, zdaniem naszego rozmówcy, mógłby być klucz do pełnej identyfikacji dwóch żołnierzy: ustalenia ich rodzin, zawodu i przywrócenia pamięci o nich.

- Liczę na podobny przypadek, jaki miał miejsce w przypadku historii Brunona Lubeckiego, że może ktoś z rodzin Stanisława Karbowniczka czy Franciszka Grubby lub kogoś, kto ich znał, przeczyta artykuł o moich poszukiwaniach i pomoże w pełnej identyfikacji poległych obrońców Wybrzeża – podkreśla Jarosław Tuliszka.

CZYTAJ TAKŻE: Taka noc zdarza się raz w roku! Narodowe Muzeum Morskie otwiera po zmroku sześć oddziałów

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Potężne ulewy i gradobicia. Strażacy walczyli żywiołem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki