MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Za moich czasów

Redakcja
Zimą wszystko jeszcze jest "normalnie", ale latem - szok. Minispódniczki, kuse sweterki, fantazyjne fryzury, buty na wysokim obcasie. Kto widział, żeby w takim stroju chodzić do szkoły? Na zdjęciu mojej mamy z gimnazjum widać grzeczną dziewczynkę w bereciku na głowie. Do owego beretu przyczepione jest coś, zwane wówczas z przeproszeniem "kutasikiem", a na nim przypięta ogromna litera "G", będąca znakiem rozpoznawczym gimnazjalistek.

Barbara Rotter-Stankiewicz

Wprawdzie w latach 60. bereciki z kutasikami już nie obowiązywały, natomiast dużą wagę przywiązywano do szkolnych chałatów albo fartuszków. Istniały zasadniczo dwa fasony: zapinane z przodu albo - bardziej wymyślne - zapinane z tyłu. Były również dwa rodzaje materiału, z których szyto te dzieła sztuki krawieckiej - cienki błyszczący, albo grubszy, matowy - tzw. zerówka. Z biegiem czasu doszła nowa możliwość - non-iron. Kolor obowiązujący: granatowy. I do tego biały kołnierzyk. Długość - do kolan. Na rękawie - szkolna tarcza. I na fartuszku i na kurtce, płaszczu, swetrze. Przyszyta, nie przypięta agrafką albo szpilkami!
To nie wszystko - gdy w I klasie podstawówki przyszłam w czerwonych rajtuzach, przywiezionych przez ojca z dalekiej Czechosłowacji, dyrektorka dopadła mnie w szatni, zwymyślała od "bocianów" i zabroniła przychodzić do szkoły w tak ekstrawaganckim odzieniu. Biedna mama usiłowała przefarbować mi je na czarno - wyszło jakieś buraczkowe paskudztwo, które nie nadawało się już do niczego. W liceum wicedyrektorka stała "na bramie" i sprawdzała długość szkolnych fartuszków, które nie mogły być krótsze niż ileś tam centymetrów nad kolana. - Za krótki? Niemożliwe! - oburzały się delikwentki i chcąc sprawdzić wynik pomiaru, schylały się, dzięki czemu chałat automatycznie się wydłużał… Buty tylko na płaskim obcasie, zero makijażu. Chłopcom było trochę łatwiej - mundurek załatwiał sprawę. Mieli za to swój problem: włosy, które oczywiście musiały być "schludnie i krótko przystrzyżone".
A potem, prawem kontrastu, przyszła era traktowania szkolnych korytarzy jak wybiegu na rewii mody. Nastolatki zachłysnęły się wolnością - dziewczyny z dekoltami do pępka, a pępki na wierzchu. Chłopcy z włosami do pasa… Kolorowo, na luzie. Ale sytuacja zaczyna wracać do równowagi - w niektórych szkołach powrócono już nawet do mundurków i tarcz, albo przynajmniej zaleca się stonowane stroje. Jednak dyrektorka mierząca przed wejściem do szkoły długość spódniczek nie ma już szans na powrót. I całe szczęście...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski