O samym programie można dyskutować. Z jednej strony znakomicie, że pojawiły się w nim zjawiska leżące na peryferiach, ale coraz widoczniejsze - jak choćby teatr tańca. Z drugiej trudno zrozumieć, dlaczego pojawiały się takie produkcje jak „Cyrk na sznurkach” Wiktora Antonowa, znanego marionetkarza z Petersburga. Zapowiadany jako unikalny spektakl w rzeczywistości był sprawnym pokazem, ale raczej nie na rangę festiwalową. Ale traktuję to jako chęć pokazania różnorodnych zjawisk. Z rzeczy, których zabrakło, wymieniłbym pokazy tradycyjnej produkcji sceny formy. W poprzedniej edycji pojawił się choćby wietnamski teatr wodny. Była to dla polskiego widza możliwość zetknięcia się z tradycją innego rejonu świata, poszerzenie wiedzy o wizualności zupełnie odmiennej, ale tłumaczący skąd dziś tak wielkie przywiązanie do teatru formy w Azji.
Z punktów programu, które wymienić należy jako najciekawsze, warto wspomnieć „Instytut” teatru Gecko, kafkowską z ducha opowieść o życiu w świecie szuflad z dokumentami. Ciekawą propozycją był też „Lebensraum”, czyli przedstawienie inspirowane twórczością Bustera Keatona, pioniera komedii slapstikowej. Ale bezsprzecznie najlepszym pokazem okazał się „300 el x 50 el x 30 el”. To spektakl stworzony przez belgijski kolektyw teatralny Toneelhuis/FC Bergman. Nakładające się historie z umieszczonych na scenie domów pewnej wioski, do których zaglądamy z pomocą kamery, są pytaniem o to, na ile możliwe jest wydostanie się z ciasnych konwenansów.
Szkoda, że w programie festiwalu zabrakło spotkań z artystami, warsztatów, zajęć. Dziś festiwal to nie tylko przegląd, tygodniowy event. Ważniejsza jest jego kulturotwórcza rola, budowanie relacji.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?