MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z szampanem w jacuzzi

Redakcja
Fot. z archiwum zespołu
Fot. z archiwum zespołu
Krakowski zespół Overcolored jest jednym z ciekawszych zjawisk na lokalnej scenie rockowej. Jego członkowie udostępnili właśnie do bezpłatnego ściągnięcia z Internetu swój debiutancki materiał – „Corvus Corone Cornix”. Z tej okazji rozmawialiśmy z muzykami tworzącymi grupę – Żyłkiem, Ślimakiem i Machosem.

Fot. z archiwum zespołu

- Działaliście w metalowej formacji 30th Of July. Dlaczego rozstaliście się z zespołem?

(Ż) Jest to temat brudny, śliski i śmierdzący jak krakowskie chodniki po zimie, więc po prostu pozostawmy go bez komentarza. (śmiech)

(M) Rozstaliśmy się, ponieważ zaczęły nam doskwierać różnice stylistyczne i zupełnie inne cele. Aktualna część „trzydziestek” zaczęła zmierzać w bardziej orientalną stronę, co nie do końca zaczęło nam leżeć.

(Ś) Zespół The 30th Of July był dla nas pierwszym naprawdę poważnym projektem, w którym pokładaliśmy dużo nadziei i serca do tworzenia muzyki. Pierwsze większe koncerty, pierwszy kontakt z profesjonalnym studiem, pierwsza płyta... Miało być niesamowicie, a wszystko rozbiło się o za bardzo wybujałe ego niektórych członków grupy. Nie do końca odżałowana sprawa.

- Jak doszło do założenia nowej grupy – Overcolored?

(Ż) Po zamknięciu sprawy 30-stek coś trzeba było robić, a każdy miesiąc bez grania to męka. Salka była, sprzęt był i tak samo wyszło. Graliśmy razem parę dobrych lat, więc czemu było nie założyć nowego projektu i nie grać dalej? I tak w styczniu 2010 roku zaczęliśmy pierwsze próby. Dalej poszło z górki. (śmiech)

(M) Gramy ze sobą już dobrych kilka lat, szkoda byłoby zmarnować naszą współpracę oraz podobne pomysły na muzykę.

(Ś) Mimo wspomnianego rozpadu i bagażu niemiłych doświadczeń, ogromny zapał do grania i tworzenia muzyki nie minął. Praktycznie od razu zaczęliśmy z Żyłkiem tworzyć zarys nowego materiału. Szybko dołączył do nas Maczos podłapując klimat i „flow” nowego projektu.

- Skąd pomysł na taką nazwę?

(M) Branża muzyczna w Polsce jest mocno przekoloryzowana. (śmiech)

 (Ś)Przekoloryzowywanie myśli, rzeczy, które tworzymy na co dzień, nadaje wszystkiemu głębszy sens. Muzyk, który tworzy, lubi to uczucie, że dźwięki wydobywające się z jego instrumentu są wyjątkowe, niespotykane wcześniej. Począwszy od muzyki, poprzez sesje zdjęciowe, na nadchodzącym teledysku kończąc, wszystko jest przekoloryzowane. Nic nie udajemy, jesteśmy przekoloryzowani.

- Dlaczego postawiliście na instrumentalny post-rock?

(Ż) Faktycznie, pierwotnym założeniem było stworzenie post-rockowego trio w stylu God Is An Astronaut, który to zespół nie ukrywając jest dla nas pewną inspiracją. Aczkolwiek wraz z tworzeniem nowych kompozycji zaczęliśmy wymykać się z tego schematu. Pojawiły się kompozycje o zabarwieniu jazzowym, z domieszką drum`n`basu, są trip-hopowe loty, nie brakuje też post-metalowych a wręcz math-rockowych patentów. Może jest to swoisty kogel-mogel, ale powoli zaczyna się z tego wyłaniać nasz wspólny, a zarazem spójny pomysł na muzykę.
(M) Chcieliśmy stworzyć coś zupełnie nowego, świeżego. Coś, czego jeszcze nie ma na krakowskiej scenie. Każdy z nas słucha podobnej muzyki, więc nie mogło być inaczej.

- Wspomnieliście o God Is An Astronaut. W twórczości jakich innych wykonawców szukacie inspiracji?

 (Ż) Generalnie wszyscy słuchamy różnej muzyki, od Oceansize, Junius, The Fall Of Troy, ASIWYFA, Mars Volty, At The Drive In, Cinematic Orchestry, Toola, Björk, po Jojo Mayera, The Roots, Black Keys, Bootsy Collinsa czy też Jamiroquaia. Dzięki temu nie skupiamy się na jednej stylistyce i każdy z nas dorzuca coś od siebie do jednego gara, w którym potem mieszamy i z reguły wychodzi z tego coś ciekawego.

- Nagraliście niedawno materiał na pierwszą płytę – „Corvus Corone Cornix”.

(Ż) Nagrania powstawały bardzo szybko, bo aż niecałe pół roku, po części z niezrealizowanych pomysłów w 30-tkach, po części ze świeżego podejścia do robienia muzyki. Mamy ten komfort częściowo mieszkać ze sobą, a salkę prób i studio mamy u siebie w domu. Nie jesteśmy od nikogo uzależnieni, co pozwala nam grać kiedy chcemy i ile chcemy, a to jednak bardzo ważne przy tworzeniu muzyki. Drugim ważnym czynnikiem jest ponad pięć lat wspólnego grania, dzięki czemu doskonale się rozumiemy i wiemy jak ze sobą pracować, nie tracąc czasu na interpersonalne zawirowania i ciągłe różnice w opiniach. W chwili obecnej kompletujemy materiał na nasz pierwszy album, który planujemy nagrywać jesienią tego roku.

(M) Materiał powstał stosunkowo szybko, mamy o wiele więcej utworów w zapasie. Ze względów finansowych nie udało nam się zarejestrować wszystkich na raz. Nagrania powstały w zaciszu własnej sali prób w podziemiach krakowskich przedmieść.

- Dużo w Waszej muzycy melancholii. Wyznajecie zasadę: „Tylko smutne jest piękne”?

(Ż) (śmiech) I tak i nie. Część kompozycji rzeczywiście trąci melancholią, ale taką przyjemną, niekoniecznie związaną ze smutkiem, kojarzącą się bardziej z zamyśleniem i przeżyciem jakiegoś stanu. Ale nie uciekamy tylko do takich form wyrażania naszych muzycznych przemyśleń, nowy materiał skupiony jest na bardziej rytmicznych i żwawych kompozycjach. Z resztą i tak każdy inaczej podejdzie do muzyki, jeden powie, że coś jest melancholijne, inny to samo odbierze inaczej. Wszystko jest kwestią gustu i oczekiwań związanych z muzyką.

- W dwóch nagraniach - „The Ghost” i „Escape The Rat Race” – pojawia się wokal Kasi Malendy. Skąd pomysł na tę współpracę?
(Ż) Wszystko zaczęło się zimą 2010 roku we włoskich Dolomitach, gdzie siedząc w jacuzzi i popijając szampana po całym dniu jeżdżenia na nartach dyskutowaliśmy o muzyce. W tak miłych okolicznościach poznaliśmy się z Kasią - stwierdziliśmy więc, że trzeba coś kiedyś wspólnie podziałać na płaszczyźnie muzycznej.  Potem wyszła jakaś impreza z jamowaniem w salce, po której stwierdziliśmy, że obecność Kasi w naszych kompozycjach, to będzie strzał w dziesiątkę. I tak też się stało.

 (M) Jak już wspominałem wcześniej, dużo mieszamy w stylach, łącząc rock, drum`n`bass i elektro, w związku z tym nie mogło zabraknąć klubowego głosu. Kasia wnosi dużo chillu do ciężkich riffów, no i przede wszystkim poprawia nas wizerunek na żywo. Jest o wiele bardziej doświadczona od nas, co widać na scenie. (śmiech)

- To prawda: Kasia ma doświadczenia z klubową elektroniką – jak odnalazła się w muzyce rockowej?

(Ż) Szczerze mówiąc mieliśmy pewne obawy, co to z tego wszystkiego wyjdzie, ale Kasia, jako zawodowy muzyk, żadnych wyzwań się nie boi. Bardzo szybko odnalazła się w zupełnie nowej dla siebie stylistyce, niczym ryba w wodzie. (śmiech)

(M) Podobnie jak my, Kasia nie boi się nowych wyzwań związanych z muzyką. Myślę, że ten projekt rozwija nas wspólnie.  

- Czy planujecie dalszą współpracę?

(Ż) Oczywiście, że tak, ciągle tworzymy nowy materiał w oparciu o Kasię, jako integralnego członka zespołu.

(M) Proste!

- Koncentrujecie się na gitarowym brzmieniu. Nie zamierzacie uzupełnić go o popularną w post-rocku elektronikę?

(Ż) Rzeczywiście, nasze ostatnie kompozycje poszły stricte w gitarową stronę, staramy się dosyć purystycznie podchodzić do tematu, robiąc tyle, ile możemy we trzech, uzupełniając wszystko wokalem Kasi. Jednakże nie wykluczamy rozwoju w elektroniczną stronę. Ambientowe podkłady na płycie wyszły spod ręki naszego dobrego kumpla Łukasza Dygutowicza, niestety z braku czasu nie mógł uczestniczyć w czynnym tworzeniu numerów, co nie oznacza, że w przyszłości tak nie będzie. Póki co - trzymamy się więc gitarowych aranżacji.
(M) Od początku prac nad EP-ką postawiliśmy na elektronikę. Nasz gitarowy materiał idealnie uzupełniają ambientowe tła tworzone przez Łukasza. Staramy się wykorzystywać elektronikę również podczas koncertów, w tym celu opatentowaliśmy własny system odsłuchu oraz odtwarzania elektroniki. Liczymy na to, że Łukasz dołączy do nas w końcu również na scenie.

- Funkcjonujecie na różnych portalach społecznościowych – czy to lepsza droga dotarcia dzisiaj do słuchaczy niż tradycyjne koncerty?

(Ż) Po pierwsze, nie można powiedzieć, że jedna droga jest lepsza od drugiej, obie stawiamy na tym samym poziomie. Poza tym, co nam z koncertów, na które nikt nie przyjdzie, bo nie będzie znał zespołu? Staramy się więc działać na wielu portalach, czego pozytywne efekty coraz częściej do nas docierają. Na portalu Jamendo zrzeszającym zespoły z całego świata niezwiązane z wytwórniami mamy już prawie 20.000 odsłuchań, liczne recenzje i komentarze – a wszystko to w okresie zaledwie trzech miesięcy. Portal Soundcloud tez daje radę. Szkoda tylko, że większość polskich portali muzycznych jest prawie martwa, snują się tylko zajawkowicze w poszukiwaniu nowej muzyki, a ruch wśród zespołów jest znikomy. Promujemy ostro także Facebooka jako narzędzie poznawcze z ludźmi. Jeżeli na płaszczyźnie społecznościowej się dzieje, to na płaszczyźnie koncertowej również. Prosta zależność. I tego się trzymamy.

(Ś) Zależy nam na tym, aby dotrzeć do jak największej liczby osób, dla których słuchanie muzyki, poszukiwanie dźwięków jest ważne. Na każdym z portali społecznościowych udostępniliśmy muzykę za darmo. Ważne jest, że ktoś ściągnie i weźmie dany utwór ze sobą na rower, do pracy czy do samochodu. Słucha, bo mu się podoba, a nie dlatego, że ktoś stwierdził, że ma mu się podobać i wlewa papkę przez radio. W tym przypadku, na proces polubienia danego utworu duży wpływ ma zwykła powtarzalność nagrania na antenie, a w naszym - totalna wolność wyboru. Jeden z naszych utworów - „Entering The Rat Race” - został wykorzystany jako ścieżka dźwiękowa już w ponad 20 krótkich filmach na You Tube. Są to filmy robione przez ludzi z różnymi „zajawkami”, często bardzo dziwnymi. Ludzi z Francji, Hiszpanii, Włoch. Tak właśnie działają wspomniane portale.

- W jakim kierunku muzycznym chcecie rozwijać zespół?

(Ż) Nie mamy określonej drogi rozwoju i nie zamierzamy mieć. Ciągle pracujemy nad własnym stylem, szukamy nowych inspiracji, pojawiają się nowe koncepcje, muzyka ciągle ewoluuje. Nie boimy się szukać i eksperymentować, bo tylko w ten sposób można się wyrwać ze sztywnych ram, w których niestety zamknięta jest większa część polskiej muzyki. Co z tego wszystkiego wyjdzie - pokażą koncerty i planowany długogrający album. Jak na razie po pierwszych koncertach w Krakowie i Warszawie i odbiorze naszej muzyki przez publiczność, jesteśmy pełni optymizmu i zapału do dalszej pracy, a z dnia na dzień liczba naszych słuchaczy rośnie.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Wszystko o grupie: www.overcolored.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski