Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Porońcem się żegnam, ale nie z Podhalem

Rozmawiał Maciej Zubek
W klubie z Poronina pomocnik Dawid Bartos występował trzy lata.
W klubie z Poronina pomocnik Dawid Bartos występował trzy lata. Fot. Maciej Zubek
Rozmowa. Z DAWIDEM BARTOSEM, który do zdrowia wróci w styczniu, ale nie będzie już piłkarzem trzecioligowego Porońca.

- Od feralnego meczu w Ostrowcu Świętokrzyskim minął już ponad miesiąc. Jak u Pana ze zdrowiem?
- Wszystko idzie w dobrym kierunku. Złamana kość strzałkowa się zrasta. Jeszcze kilka dni mam mieć gips, a potem od razu zaczynam rehabilitację. Liczę, że w styczniu będę całkowicie zdrowy.

- Początkowe diagnozy nie były tak optymistyczne.
- W szpitalu usłyszałem, że najprawdopodobniej będę musiał być operowany i noga zostanie ześrubowana. To oznaczałoby co najmniej rok wycięty z życiorysu i koniec przygody z piłką. Na szczęście już w Zakopanem trafiłem pod opiekę Mariana Papieża. Zdjęcia kontrolne wykazały złamanie, ale bez przemieszczenia, więc operacja nie była konieczna. Kamień spadł mi z serca.

- W Porońcu już jednak grał Pan nie będzie.
- Zgadza się. Kilka dni temu rozstałem się z klubem.

- Dlaczego?
- Nie widzę dla siebie miejsca w nowej filozofii, jaką obrały władze klubu. Nie chciałbym się jednak w to zagłębiać. Podaliśmy sobie ręce. Rozstajemy się w absolutnej zgodzie.

- W Poroninie spędził Pan trzy ostatnie lata.
- Zdecydowanie więcej było miłych, niezapomnianych chwil. Obok Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze to właśnie klub z Poronina będę wspominał najmilej. Awans do trzeciej ligi, zdobycie dwóch Pucharów Podhala zachowam w sercu do końca życia. Chciałbym przy okazji podziękować rodzinie Pawlikowskich za zaufanie, za wręcz rodzinne relacje, jakie nas łączyły. Dziękuję też kibicom, wśród których mam wielu przyjaciół. Wierzę, że nic w tej kwestii nie zmieni się po moim odejściu. Dziękuję też trenerom, począwszy od Tomasza Rogali, przez Szymona Burligę, Marcina Manelskiego, a na Przemysławie Cecherzu kończąc.

- Wiosna tego roku to chyba najlepszy czas dowodzonego przez Pana zespołu.
- Bez dwóch zdań, to była kapitalna runda. Tworzyliśmy kolektyw. Walczyliśmy według zasady jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Zwycięstwa nas nakręcały. Byliśmy ze sobą zżyci.

- Jak wytłumaczyć to, co stało się z drużyną kilka miesięcy później?
- Znów przeszliśmy rewolucję kadrową. Doszło ponad 10 zawodników. Owszem, sugerując się nazwiskami, można było oczekiwać, że poziom pójdzie w górę, ale po raz kolejny okazało się, że ważniejszy niż indywidualności jest zespół.

- W jakich barwach zobaczymy Pana najbliższej wiosny?
- Na Podhalu ułożyłem sobie życie. Czuję się tutaj wyśmienicie, dlatego rozważam grę jedynie w którymś z podhalańskich klubów. Poziom rozgrywkowy nie ma większego znaczenia, choć nie ukrywam, że wciąż czuję się na siłach, żeby walczyć o jak najwyższe cele. Najważniejsze jednak, abym był potrzebny drużynie i miał w niej konkretne zadania do zrealizowania. Pewne rozmowy już prowadzę, jednak o tym, gdzie zagram, nie potrafię jeszcze powiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski