MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z karabinem i flaszką

Redakcja
Wizerunek Polaka w hollywoodzkich filmach nie jest korzystny. Nasi rodacy zazwyczaj są dla amerykańskich twórców uosobieniem pijaństwa, chciwości i kołtuństwa.

Bohaterowie i konfidenci

426
Plakat do filmu "Polskie wesele"

W porównaniu z Włochami i Irlandczykami, Polacy pojawiają się w hollywoodzkich produkcjach stosunkowo rzadko. Nic dziwnego - w przeciwieństwie do wspomnianych nacji, polska mniejszość nie ma swojego lobby w Fabryce Snów. W efekcie w większości amerykańskich filmów pojawia się pokutujący od wielu lat w amerykańskim społeczeństwie stereotypowy obraz naszego rodaka.

Bohaterowie i konfidenci

   Polacy występują najczęściej w filmach opowiadających o II wojnie światowej. Postacie naszych rodaków przemykają przeważnie w drugim planie, stanowiąc barwne tło dla bohaterskich wyczynów amerykańskich żołnierzy. Od tej reguły są jednak wyjątki.
   Już w 1942 r. powstał film "Być albo nie być" Ernsta Lubitscha, którego głównym bohaterem jest dyrektor jednego z warszawskich teatrów - Tim Bronski. Bohaterska postawa jego zespołu sprawia, że Niemcom nie udaje się rozbić działającego w stolicy ruchu oporu. Pełna ironii i kpiny komediowa tonacja, w jakiej utrzymano opowieść o przedsiębiorczych aktorach, sprawiła, że do Polski dotarła dopiero nowa wersja tego obrazu z 1983 r. w reżyserii Alana Johnsona z udziałem popularnego komika Mela Brooksa. W obu filmach Polacy ukazani są jako sprytni kombinatorzy, którzy dbając o swoje interesy, niejako przy okazji stają się bohaterami.
   Któż nie pamięta słynnej "Parszywej dwunastki" Roberta Aldricha z 1967 roku? Tak, tak, w grupie obwiesi wysłanych na samobójczą misję na francuskim froncie nie zabrakło naszego rodaka - był nim Joseph Wladislaw grany przez Charlesa Bronsona. Wraz z innymi więźniami wojskowymi, skazanymi na śmierć za gwałty i zbrodnie, otrzymał on szansę na darowanie kary, pod warunkiem, że weźmie udział w ataku na niemiecką placówkę, aby wymordować wszystkich znajdujących się w niej oficerów wraz z żonami i dziećmi. Co ciekawe, Wladislaw wyróżniał się pozytywnie z barwnej galerii rzezimieszków - przypomnijmy, że trafił do więzienia za zastrzelenie żołnierza, który ukradł rannym zapas lekarstw. Czyżby w ten przewrotny sposób Aldrich chciał podkreślić bohaterstwo polskich żołnierzy na frontach II wojny światowej?
   Wydawałoby się, że zupełnie inaczej powinien wyglądać portret naszego rodaka, kiedy punktem wyjścia dla hollywoodzkich scenarzystów jest prawda historyczna. I rzeczywiście czasem tak się dzieje. Oto w słynnej superprodukcji Richarda Attenborough "O jeden most za daleko" z 1976 r. opowiadającej o nieudanym desancie aliantów na Arnhem w 1944 r. (17 tysięcy poległych!) jednym z głównych bohaterów jest generał Sosabowski grany przez Seana Connery. Choć wypowiada on w filmie zaledwie kilka słów po polsku (do tego ze szkockim akcentem), w nielicznych scenach ze swoim udziałem trafnie oddaje ofiarność i męstwo słynnego polskiego dowódcy.
   O tragicznych skutkach martyrologii polskiego narodu podczas ostatniej wojny opowiada w przekonywający sposób Alan J. Pakula w filmie "Wybór Zofii" zrealizowanym w 1982 r. na podstawie głośnej powieści Williama Styrona. Jego główną bohaterką jest mieszkająca w Stanach Zjednoczonych Polka, która przeszła przez obóz w Oświęcimiu. Utrata dwojga dzieci jest dla niej tragedią, z którą nie potrafi się pogodzić. Rozpacz popycha ją ostatecznie do samobójstwa, które popełnia wspólnie ze swym obłąkanym mężem - Nathanem. Brawurowo zagrana rola Zofii przyniosła amerykańskiej aktorce Meryl Streep drugiego Oscara w jej karierze.
   "O jeden most za daleko" i "Wybór Zofii" to jednak wyjątki. Hollywoodzcy twórcy najczęściej w ogóle nie przejmują się prawdą historyczną. Najlepszym przykładem może być "Enigma" Michaela Apteda z 2000 r., która właśnie gości na ekranach naszych kin. Mimo iż fakty mówią, że to Polacy (matematycy Jerzy Różycki, Henryk Zegalski i Marian Rajewski) opracowali technikę deszyfrowania słynnej niemieckiej maszyny, twórcy wojennego thrillera przypisali tę zasługę brytyjskim naukowcom. Mało tego - jedyny Polak pojawiający się w filmie okazuje się... niemieckim szpiegiem! Nic dziwnego, że zarówno angielska, jak i amerykańska Polonia były oburzone takim potraktowaniem prawdy historycznej i głośno protestowały. Oczywiście bez rezultatu.
   Przypomnijmy sobie, jak sportretował naszych rodaków Steven Spielberg w swojej słynnej "Liście Schindlera" z 1993 r. Pomijając fakt, iż Polacy są wyłącznie drugo- lub trzecioplanowymi postaciami, trudno nie zauważyć, iż wywołują wyłącznie skojarzenia negatywne. A to kelner-kapuś, a to policjant wysługujacy się okupantowi, a to piosenkarka śpiewająca dla niemieckich oficerów... Czyżby Spielberg podpisywał się pod modną na Zachodzie tezą uznającą Polaków za współodpowiedzialnych za zagładę Żydów podczas II wojny światowej? Aż dziw bierze, że żaden z naszych recenzentów nie zwrócił na ten fakt uwagi.

Kuriozalne postaci

   Naszych rodaków nie brakuje również w hollywoodzkich produkcjach opowiadająch współczesne historie. Któż nie pamięta kuriozalnej postaci prywatnego detektywa T. Banaczka z amerykańskiego serialu telewizji NBC zrealizowanego w latach 1972 - 1974. Charakterystyczną cechą bohatera granego przez George’a Pepparda, były "stare, polskie przysłowia", z których ani jedno tak naprawdę nie miało swego źródła w naszej tradycji. Absurdalne powiedzonka Banaczka sprawiły, że próba emisji serialu w polskiej telewizji zakończyła się skandalem i zdjęciem cyklu z anteny.
   Zupełnie inny obraz detektywa o polskich korzeniach przedstawił w filmie "Rok Smoka" Michael Cimino z 1985 r. Policjant grany przez Mickeya Rourke jest gwałtowny, brutalny i bezwględny. Ścigając bossów chińskiej mafii, kieruje się uprzedzeniami rasowymi i pragnieniem odwetu za postrzeganą w osobistej perspektywie klęskę Stanów Zjednoczonych w wojnie z Wietnamem. Mimo iż jego dom zdobią obrazy Matki Boskiej Częstochowskiej i papieża-Polaka, policjant nie stroni od alkoholu, romansuje na prawo i lewo, a swe bezgraniczne zaangażowanie w walkę z przestępcami przypłaca rozpadem małżeństwa. Cimino nie ukrywa jednak fascynacji swoim bohaterem. Mimo wielu negatywnych cech, Polak jest dla niego uosobieniem brawury i determinacji w dążeniu do celu.
   Być może również dlatego Richard Sarafian nadał bohaterowi swego kultowego filmu "Znikający punkt" z 1971 r. nazwisko Kowalski. Grany przez Barry Newmana były komandos, policjant i kierowca rajdowy podejmuje się w 15 godzin dostarczyć nowy, sportowy samochód z Denver do San Francisco. Wyścig z czasem zamienia się w ucieczkę donikąd, w której prześladowanemu przez policję Kowalskiemu wiernie kibicuje zbuntowana (toż to czasy schyłku hippisowskiej kontrkultury) część Ameryki. Film Sarafiana odebrany został jako alegoryczna pochwała anarchicznej, niczym nie skrępowanej wolności. A dlaczego Kowalski (nawet bez imienia)? Być może Polacy kojarzyli się twórcom "Znikającego punktu" z dzikimi charakterami, umiłowaniem swobody, odrzuceniem dyscypliny, walką o "wolność waszą i naszą"... Kto wie?
   Wyjąkowo obrzydliwego Polaka możemy odnaleźć natomiast w debiucie reżyserskim Johna Turturro - "Mac" - z 1993 r. Głównym bohaterem tego skądinąd interesującego dzieła jest włoski emigrant, który próbuje robić karierę w branży budowlanej. Znajduje on zatrudnienie u niejakiego Polowskiego (gra go popularny aktor drugoplanowy Olek Krupa), właściciela prężnie działającej firmy budowlano-remontowej. Kiedy Polak odkrywa, że Włoch zna się na swoim fachu lepiej od niego, ucieka się do najpodlejszych chwytów, by zniechęcić go do dalszej pracy. Polowski to bezwzględny i egoistyczny typ. Kiedy przegrywa rywalizację ze swoim włoskim, szlachetnym konkurentem, cieszymy się, tłumiąc wstyd za poczynania naszego rodaka.
   Paul Mazursky w ekranizacji powieści Isaaca B. Singera "Wrogowie" z 1989 r. portretuje postać Jadwigi - Polki, żony Hermana Brodera, Żyda, któremu uratowała życie podczas II wojny światowej. Ponieważ twórcy ironicznego filmu nie oszczędzają w swym dziele nikogo, dostaje się również naszej rodaczce. Jadwiga jest uosobieniem oddania i pokory. Mimo iż przed wojną była służącą Brodera, a teraz jest jego żoną, nadal zachowuje się wobec niego jak niewolnica wobec swego pana. Singer, a za nim Mazursky, w symboliczny sposób ukazują daremne starania Polaków, by stać się wobec Żydów równymi partnerami na arenie międzynarodowej w skomplikowanej rzeczywistości powojennej. "To my zawsze będziemy waszymi pracodawcami, a wy naszymi pracownikami" - nie bez złośliwej ironii konstatują twórcy "Wrogów".

Gorset religijności i tradycji

   Wiele sprzeciwów ze strony amerykańskiej Polonii wywołały pokazy filmu "Polskie wesele" Theresy Connelly z 1998 r. Co tak wzburzyło naszych rodaków na obczyźnie w tym skromnym, zrealizowanym przez niezależnych producentów obrazie? Przyjrzyjmy się jego fabule - główną bohaterką jest grana przez Lenę Olin polska sprzątaczka - Jadzia Pszoniak. Mimo iż jest żoną piekarza Bolka (w tej roli Gabriel Byrne) i matką trójki dzieci, wikła się w niemal jawny romans z Rosjaninem Romanem (Rade Serbedzija). Być może dlatego nie dostrzega, że jej dojrzewająca córka Hala (Claire Danes) spotyka się z amerykańskim chłopcem Russellem i zachodzi w niechcianą ciążę. Kiedy dochodzi do corocznej procesji ku czci Matki Boskiej, młoda dziewczyna ma "zagrać" Dziewicę Maryję. Jadzia, mimo iż dowiaduje się, że jej córka spodziewa się dziecka, pozwala jej wziąć udział w ceremonii. Finał filmu stanowi tytułowe polskie wesele, na którym chłopak, zmuszony przez obie rodziny, chcąc nie chcąc, bierze ślub z Halą...
   Connelly przedstawia w swym filmie dosyć ponury obraz amerykańskiej Polonii. Kołtuństwo, rozpusta, pijaństwo - czego tu nie brakuje! Mało tego, reżyserka pokusiła się nawet o kilka symbolicznych scen - jak choćby ta, w której świadcząca seksualne usługi Jadzia klęczy poddańczo przed swym "panem i władcą" - Rosjaninem Romanem. Postać polskiej sprzątaczki nakreślona jest grubymi kreskami - ma ona reprezentować nieokiełznany żywioł słowiańskiej natury, która wyrywa się z krępujących "więzów" narzucanych jej przez katolicyzm. Nic dziwnego, że w finale triumfuje dopominająca się o przedłużanie gatunku biologia - ani religia, ani kultura, ani obyczaje nie potrafią jej ujarzmić.
   Zupełnie nietypowe spojrzenie na rodaków prezentuje emigrant Yurek Bogayewicz w swym drugim amerykańskim filmie - "Trzy serca" z 1993 r. Główną bohaterką dzieła czyni on młodą Polkę o imieniu Connie (Kelly Lynch), która jest... lesbijką. Ponieważ jej ukochana Ellen (Sherilyn Fenn) zrywa łączący je związek, nasza przedsiębiorcza rodaczka wynajmuje... żigolaka o imieniu Joe (William Baldwin), by uwiódł niewierną dziewczynę i złamał jej serce. Nieoczekiwanie jednak, dzięki częstym kontaktom z Joe, Connie odkrywa u siebie pociąg do mężczyzn. Mimo że nasza Polka jest inicjatorką tego erotycznego bałaganu, Bogayewicz przedstawia ją z wielką sympatią. Connie to uczciwa, szczera dziewczyna o złotym sercu spragniona prawdziwej miłości i stałego związku. Ale dlaczego jest lesbijką? Tutaj można już puścić wodze fantazji - być może autor chciał w ten sposób pokazać, że Polka może odnaleźć swą prawdziwą tożsamość płciową dopiero na obczyźnie (ot, chociażby w liberalnej Ameryce), bo w swej ojczyźnie krępuje ją sztywny gorset religijności i tradycji. Co Państwo na to?

Spisek czy gorzka prawda?

   W Hollywood pokutuje potoczne wyobrażenie Polaka jako człowieka kierującego się niskimi instynktami (egoizm, chciwość, pazerność), impulsywnego, nie potrafiącego panować nad swymi emocjami, sięgającego do kieliszka i ulegającego erotycznym pokusom, pozornie religijnego, w gruncie rzeczy jednak szamoczącego się z moralnymi nakazami i zakazami. Dlaczego tak jest? Wśród amerykańskiej Polonii panuje opinia, że wynika to z faktu, iż w Hollywood rządzą żydowscy producenci. Różne historyczne zaszłości sprawiają, że nie darzą oni sympatią Polaków. Przyznajmy, że to dosyć kontrowersyjna i niemal "spiskowa" próba wytłumaczenia stanu rzeczy. A jest przecież jeszcze jedna - być może bardziej bliska prawdy. Zróbmy po prostu uczciwy rachunek sumienia.
PaweŁ Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski