Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z historii Niegardowa. Jak proboszcz chciał wywieźć organy...

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Przechodzący nocą obok kościoła mężczyźni zauważyli, że w środku pali się światło...
Przechodzący nocą obok kościoła mężczyźni zauważyli, że w środku pali się światło... Aleksander Gąciarz
Włamania do kościołów nie są czymś szczególnie rzadkim. Znajdujące się w ich wnętrzu przedmioty liturgiczne i dzieła sztuki kuszą złodziei, którym co jakiś czas udaje się coś zrabować. Ale żeby kraść kościelne organy, to raczej rzadkie zdarzenie. Zwłaszcza, gdy próbuje to zrobić… proboszcz. A taka właśnie historia wydarzyła się przed laty w Niegardowie.

W nocy z 6 na 7 maja 1931 roku grupa mieszkańców wsi, przechodząc obok kościoła zauważyła, że w środku pali się światło. Ponieważ nie był to czas, w którym odprawiane są msze, a i na prace w kościele też było za późno uznali, że do świątyni dostali się złodzieje. Niewiele myśląc weszli do dzwonnicy, uderzyli w dzwony i obudzili całą wieś. Na miejscu szybko zjawiło się mnóstwo osób wyposażonych w widły, siekiery i inną „ białą broń”, która znajdowała się pod ręką.

Drzwi od kościoła były zamknięte. Parafianie nie dali jednak za wygraną i dobijali się tak długo, aż wrota zostały otwarte. Zdziwienie przybyłych było spore, gdy okazało się, że w środku znajdują się miejscowy organista, nauczyciel oraz ksiądz Wincenty Sokoła, który kierował parafia od 1918 roku, a niedawno został przeniesiony z Niegardowa do Kościelisk. Zaczęło się „przesłuchanie”, które po dwóch godzinach przyniosło taki efekt, że nauczyciel i organista zostali wypuszczeni do domów, natomiast ksiądz Sokoła ponownie zabarykadował się w środku.

Zebrani chłopi, widząc, że kościelnych drzwi nie sforsują, wzięli się na sposób. Jeden z nich wszedł do wnętrza przez okno i wpuścił pozostałych. Księdza jednak nie było. Po chwili dopiero znaleziono go nieprzytomnego w jednej z ław i przeniesiono na pobliską plebanię.

Najciekawsze natomiast było, że w kościele znaleziono zdemontowane, spakowane i przygotowane do wywiezienia organy. Jak się okazało ks. Sokoła z jakiegoś powodu uznał, że jest to jego własność i postanowił zabrać instrument do swojej nowej parafii. Chłopi z Niegardowa oczywiście nie wyrazili na to zgody, a wezwana na miejsce policja poleciła organy pozostawić na miejscu.

Historia próby wywiezienia organów z kościoła w Niegardowie została opisana w „Tygodniku Miechowskim” z 9 maja 1931 roku i może stanowić ciekawy aneks do wydanej kilka tygodni temu monografii, poświęconej dziejom tutejszej parafii. Jej autorzy na tę akurat historię nie natrafili w swoich poszukiwaniach. Dowiadujemy się z ich pracy natomiast, że organy, które miały zostać wywiezione, były prawdopodobnie trzecim tego typu instrumentem w historii kościoła. Zastąpiły one instrument, który grał w Niegardowie od 1874 roku, ale na skutek złej wentylacji i działań wojennych 1914 roku przestał nadawać się do użytku. Z kroniki autorstwa Przemysława Sadowskiego i Tomasza Nowaka wynika, że kolejne organy zostały zakupione w Miechowie i mogło się to stać właśnie za proboszczowania księdza Sokoły.

Drożejące mieszkania w Polsce

od 7 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski