Ośmiu śmiałków, uczestników kazimierskiego maratonu rowerowego na trasie Kazimierza Mała - Stegna udowodniło, że trasę długości 607 kilometrów można pokonać w dwa dni. Wyjechali w sobotę rano i już pierwszego dnia, po przejechaniu 320 kilometrów, dotarli do Płońska, gdzie zatrzymali się na nocleg.
Na niedzielę zostało im "zaledwie" 280 kilometrów.Wieczorem zameldowali się na plaży w Stegnie, skąd mogli podziwiać Bałtyk. Jechali w sumie 22 godziny ze średnią prędkością 27 km/h.
- Po pokonaniu odcinka około 100 kilometrów robiliśmy pół godziny, do godziny przerwy. Trasę wybraliśmy tak, by omijać większe miasta. Z tych bardziej znanych przejechaliśmy tylko przez Opoczno i Malbork - opowiada Wojciech Skucha, jedyny proszowianin w ekipie złożonej głównie z mieszkańców Kazimierzy Wielkiej i okolic.
Na co dzień jest lekarzem, ordynatorem Oddziału Pulmonologii proszowickiego szpitala. W gronie ośmiu cyklistów był najstarszy. Zapewnia, że trasę przebył bez większych problemów, ale to efekt wielomiesięcznego treningu.
- Trzy razy w tygodniu staram się pokonywać na rowerze po 40 kilometrów i dwa razy w tygodniu po 100 km. Gdyby nie to, nie miałbym szans na przejechanie tak długiej trasy - mówi.
Podobną zaprawę przeszli pozostali uczestnicy wyjazdu. Każdy z nich pokonał w tym roku na rowerze po kilka tysięcy kilometrów. Chociaż są amatorami, to nie sposób zarzucić im amatorszczyzny. Tę na trasie mogliby przypłacić utratą zdrowia, a tymczasem wszyscy w niezłej formie dotarli do celu.
Organizatorem i pomysłodawcą wyprawy był Zbigniew Frączek, współwłaściciel firmy Rolmet, która była jednocześnie sponsorem imprezy. Wyjazd był zorganizowany bardzo profesjonalnie. Cyklistom towarzyszył samochód, który nie tylko ich pilotował, ale transportował żywność, ubrania i wszystko co potrzebne, by usunąć ewentualną usterkę roweru.
Tych było wprawdzie niewiele, niemniej trzy razy trzeba było interweniować, gdy któryś z kolarzy "złapał gumę". Po dojeździe na miejsce samochód posłużył również do transportu rowerów. Kolarze amatorzy zamienili natomiast sportowe uniformy na cywilne ubrania, w Gdańsku wsiedli do pendolino i za nieco ponad 5 godzin byli w Krakowie.
A po co im to było? - Przede wszystkim po to, żeby samemu udowodnić, że dam radę, że potrafię. Poza tym była to piękna przygoda, której pewnie drugi raz już nie przeżyję - mówi dr Skucha, który przy okazji promował realizowany przez Starostwo Powiatowe w Proszowicach projekt "Akcja Zdrowie", którego jest koordynatorem medycznym.
A Zbigniew Frączek już obmyśla kolejne wyzwanie: - Chcielibyśmy przejechać w ciągu doby 500 kilometrów - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?