Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyborcza farsa na wschodzie

Remigiusz Półtorak
Ukraina. Sztuczne kolejki do lokali wyborczych i podejrzanie wysoka frekwencja - tak wyglądało referendum, którego nikt poza Rosją nie uznaje

1. Jak przebiegło głosowanie?
Gdyby wierzyć informacjom podanym wczoraj późnym wieczorem przez rosyjską agencję Ria Novosti frekwencja była rewelacyjna. 80 proc. w obwodzie ługańskim i ponad 71 proc. w Doniecku!

Jak to możliwe, skoro wczoraj było otwartych cztery razy mniej lokali niż podczas poprzednich wyborów prezydenckich czy parlamentarnych? Na dodatek w przekazach telewizyjnych widać było kolejki do punktów wyborczych - zdaniem komentatorów, często sztucznie tworzone - które wynikały również z małej liczby lokali. W ten sposób efekt propagandowy, na który liczyły władze Rosji (Putin grał w tym czasie w turnieju hokejowym dla oldbojów w Soczi) został osiągnięty.

Podane wyniki są również niewiarygodne w kontekście nagrań, które opublikowała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Wynika z nich, że strona rosyjska, która - zdaniem Kijowa - koordynowała przygotowania do referendum, domagała się jego sfałszowania już wcześniej. W upublicznionej rozmowie telefoniczej szefa skrajnie nacjonalistycznego ruchu Rosyjska Jedność Aleksandra Barkaszowa z przywódcą organizacji Prawosławny Donbas Dmitrijem Bojcowem, ten ostatni powiedział, że w związku z nasileniem operacji zbrojnej przeciwko prorosyjskim separatystom przeprowadzenie referendum jest niemożliwe.

Barkaszow oświadczył na to, że odwołanie referendum będzie oznaczało, iż separatyści boją się władz w Kijowie, i stwierdził, by organizatorzy po prostu... napisali, że "89 proc. (wyborców) jest za Doniecką Republiką".
Z kwietniowych badań wynika, że ponad 71 proc. mieszkańców Ukrainy opowiedziałoby się za jednością państwa. Także sondaż prestiżowego centrum Pew Research wskazuje, że nawet 60 proc. ludności rosyjskojęzycznej nie chce podziału Ukrainy.

Wczoraj wokół wielu lokali, gdzie oddawano głosy, kręcili się uzbrojeni mężczyźni.

2. Jak zareagowały władze w Kijowie?
Tzw. referendum "inspirowane, zorganizowane i sfinansowane przez Kreml", nie będzie miało żadnych następstw dla jedności terytorialnej Ukrainy - napisało wczoraj w specjalnym oświadczeniu Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Władze zablokowały także listy uprawnionych do głosowania, więc chętni byli rejestrowani... na podstawie dowodów osobistych.

Po południu do około 100-tysięcznego Krasnoarmiejska weszła ukraińska Gwardia Narodowa, blokując lokale wyborcze oraz siedzibę rady miasta. Doszło do strzelaniny. Według agencji zginęła jedna osoba, a kilka zostało rannych.

Szef administracji prezydenckiej w Kijowie Serhij Paszynski przekonywał, że "żadne referendum nie jest faktycznie przeprowadzane", to tylko "kampania informacyjna dla ukrycia swoich przestępstw". Zwrócił też uwagę, że w regionie donieckim i ługańskim nie powołano niezbędnych komisji wyborczych, a ludzie głosowali na kartach "wydrukowanych na zwykłej drukarce". Państwa zachodnie - w tym także Polska, w komunikacie MSZ - podkreśliły, że referendum jest nielegalne i nie zostanie uznane.

Tymczasem we wczorajszym wydaniu niemiecki ,,Bild" podał, że po stronie ukraińskiej walczy 400 uzbrojonych najemników z prywatnej amerykańskiej firmy ochroniarskiej Academi.

3. Co zmienia to referendum?
Zagrożenie dla jedności Ukrainy jest poważne, nawet jeśli nie wiadomo do końca, w jak wielkim stopniu wyniki głosowania zostały sfałszowane.

Prorosyjscy separatyści chcą bowiem na podstawie referendum stworzyć własne władze cywilne i wojskowe, które będą niezależne od Kijowa. - Skoro już wzięliśmy na siebie odpowiedzialność, to musimy w jak najkrótszym czasie powołać własne organy władzy państwowej i władzy wojskowej - mówił wprost Denys Puszylin, jeden z liderów tzw. Donieckiej Republiki Ludowej.

Oznacza to w praktyce, że dla samozwańczych liderów DRL siły wojskowe i milicyjne Ukrainy będą w Doniecku "uznane za obce" i "traktowane jak okupanci", co pewnie wywoła jeszcze większy chaos w regionie.

Zdaniem dr. Adama Eberhardta, wiceszefa Ośrodka Studiów Wschodnich, na przykładzie referendum widać jednak, jak skuteczna jest rosyjska propaganda, przedstawiająca obecny konflikt na Ukrainie jako wojnę świata słowiańskiego z "faszystami, którzy opanowali Kijów". Eberhardt zwraca jednocześnie uwagę, że głosowanie nie spełniało żadnych standardów, skoro na listę mógł zostać wpisany niemal każdy, kto się zgłosił. (PAP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski