MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wraca moda na garnki i ozdoby lepione z gliny

Ewa Tyrpa
Irena i Stanisław Matyasikowie przy piecu do wypalania gliniaków
Irena i Stanisław Matyasikowie przy piecu do wypalania gliniaków FOT. EWA TYRPA
Rybna. Stanisław Matyasik od ponad 60 lat lepi z gliny. Tą umiejętnością dzieli się z innymi, licząc, że rzadki już zawód garncarza nie pójdzie w zapomnienie, bo gliniaki mają swoją duszę.

Już dawno na swojej posesji otworzył pracownię ceramiczną, gdzie każdy może na kole garncarskim wyczarowywać z gliny różne przedmioty, np. dzbanki, miseczki i garnki.

Stanisława Matyasika zawodu garncarza już w dzieciństwie nauczył jego ojciec. Miał 10 lat, gdy zaczął zarabiać na siebie lepiąc doniczki. Dziś już ludzie nie są tak nimi zainteresowani.

Wyparły je plastikowe, nad czym mistrz bardzo ubolewa, bo nie mają duszy, nikt ich nie wykonuje z takim pietyzmem, jak z gliny. Plastikowe schodzą z taśmy, więc wszystkie są jednakowe. Glinianych doniczek nie dało się powtórzyć takich samych. Każda była inna, różniły się wzorkiem, kolorem i kształtem.

Dziś gliniarskie wyroby cieszą mniejszą popularnością, ale już widać powrót do nich. – Są świetne na pieczone ziemniaki, do kiszenia ogórków, na zakwas do chleba – mówi Irena Matyasik, bez której, jak podkreśla mistrz, z niczym nie dałby sobie rady. To właśnie żona jest duszą pracowni, główną organziatorką warsztatów, nakłada polewę na wysuszone gliniaki, które trafiają do pieca, gdzie w temperaturze tysiąca stopni są wypalane.

Do pieca zostaną również włożone wszystkie gliniane dekoracje wykonane przez gości, którzy przyjeżdżają do Rybnej, by zobaczyć pracownię, a także samodzielnie spróbować „lepigliniarstwa”.

Znalazła się ona na Szlaku Tradycyjnego Rzemiosła, stworzonego przez Fundację „NADWyraz”, mającą na celu kultywowanie dawnych tradycji.

Poznaje je też Joanna Marzęcka z Wołowic, pomagająca mistrzowi w warsztatach z gośćmi pracowni. – Interesuję się wczesnym średniowieczem, ceramiką i lepigliniarstwem. To naprawdę cudne, ale trudne zajęcie – uważa pani Joanna .

Paulina Kaczmarek z Przegini Narodowej zabrała trójkę swoich dzieci do pracowni garncarza: 11-letnią Małgosię, o dwa lata młodszą Joasię i półrocznego Franka, który też z zainteresowaniem rozglądał się po pracowni. – Dzieci powinny zobaczyć jak powstają różne przedmioty, które oglądają w sklepie. Ponadto same mogły wykonać wymyślone przez siebie drobiazgi– mówi pani Paulina. Małgosia cieszy się z wyczarowanej miseczki, jabłka i serca.

– To świetna forma spędzania wolnego czasu – uważają Ewa i Paweł Kamyszowie z Krakowa, spędzający z córeczkami: 4-letnią Marysią i roczną Hanią jeden z weekendów. Trafili do Rybnej, gdzie sami próbowali na kole stworzyć jakieś przedmioty. – To jest tylko pozornie łatwe. Żona ulepiła miseczkę, a ja próbowałem zrobić coś na kwiaty, ale wyszedł pseudowazonik – przyznaje się pan Paweł. Marysi nie udało się namówić do ulepienia czegoś, ale z zainteresowaniem oglądała przedmioty przygotowane do wypalenia w piecu. Najbardziej podobał się jej słoń, delfiny i wazonik wykonany przez tatę.

Gliniane naczynia ulepione przez Stanisława Matyasika wykorzystywane były w filmach, m.in. w serialu „Złoto-polscy” i „Sami swoi”, a za kultywowanie dawnych tradycji mistrz garncarstwa niedawno został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski