Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wokół skarpy piętrzy się spór

Barbara Ciryt
Anna Calik wskazuje na skarpie kamienie i gruz przykryte trawą
Anna Calik wskazuje na skarpie kamienie i gruz przykryte trawą Barbara Ciryt
Wola Zachariaszowska. Problemy z nasypem zaczęły się przed laty. Na jedną z działek zwożono odpady z zakładu tytoniowego, potem gromadzono ziemię z wykopów pod kanalizację. Sąsiedzi zaczęli interwencję w wielu instytucjach.

Anna Calik staje przed wysoką skarpą. Na jej działce jest wąwóz, którego jeden bok nadsypują sąsiedzi. - Hydrolog ocenił, że część skarpy jest sztucznie usypana, całość ma 10 metrów wysokości - pokazuje pani Anna. - W latach 90. sąsiedzi nawieźli tu odpadów z zakładów tytoniowych - mówi Marian Calik, mąż pani Anny. Wskazuje nad skarpą miejsce, skąd było widać drogę powiatową, a teraz tylko dachy zabudowań sąsiedzkich.

Calikowie już wówczas interweniowali, gdy sąsiedzi, czyli sołtys Woli Zachariaszowskiej Lucyna Kwiecień i jej rodzina robili pierwsze nasypy. - Po deszczach z tych odpadów tytoniowych spływała śmierdząca woda. Ludzie wokół narzekali. A do tego od 2012 roku sąsiedzi zaczęli zwozić tu ziemię z odpadami budowlanymi, gruzem i kamieniami. Pochodziła z wykopów robionych pod sieć kanalizacyjną - mówi Anna Calik.

Razem z mężem zaczęli to kwestionować. - Nasza działka wygląda przez to jak wielka dziura. Mamy czekać aż się obsunie? - pytają. Pani Anna odsłania połacie trawy na skarpie, pod nią pokazują się kamienie, kawałki gruzu. Dalej od strony sąsiadów z ziemi wystaje rura odprowadzająca wody z ich działki. Na końcu rury, na zboczu skarpy jest wykopany dół. Tam miała zbierać się woda, ale podczas ulew wymywa świeżą ziemię i spływa na teren Calików.

Mało tego, w innym miejscu na zboczu skarpy jest zbita drewniana skrzynia, którą częściowo wypełniają odpady. Od strony działki Calików wygląda to jak wysypisko śmieci. Małżonkowie szukają pomocy w różnych instytucjach. - Sąsiedzi mówią, że robią sobie działki widokowe, a na naszą stronę lecą kamienie, śmieci, tu odprowadzają wodę - ubolewa Anna Calik.

Kolejne wątki konfliktu trafiają do wójta Zielonek, radnych, ale także do wielu instytucji: nadzoru budowlanego, inspektoratu ochrony środowiska, Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a także do sądów. - Skarpa to tylko część sporu międzysąsiedzkiego, a jednocześnie bliskiej rodziny, bo obie strony są spokrewnione. Gmina jest wciągana w konflikty - mówi Bogusław Król, wójt Zielonek.

Lucyna Kwiecień, sołtys Woli Zachariaszowskiej twierdzi, że ma dość tego sporu sąsiedzkiego. - Nie chcę się wypowiadać na ten temat do gazety - zaznacza w rozmowie z nami.

Na spornych terenach urzędnicy zorganizowali kilka wizji. We wrześniu 2012 r. Lucyna Kwiecień zobowiązała się do zebrania 1 metra ziemi, obsiania skarpy trawą i nasadzenia krzewów. W maju 2013 r, podczas następnej wizji okazało się, że krzewy są, ale metr ziemi nie został zebrany. - Za to została nawieziona kolejna ziemia - wskazali zebranym Calikowie.

Na kolejnej wizji małżonkowie nie stawili się. Urzędnicy gminy i ochrony środowiska badali czy nasyp zawiera odpady, czy jest to dzikie wysypisko, jak wynikało z interwecji. Były robione wykopy na głębokość od 30 do 60 cm oraz odwierty na głębokość 1 do 1,4 metra.

- Powołany biegły ds. ochrony środowiska nie stwierdził odpadów komunalnych - mówi wójt. Były za to wskazania, że jest tam gruz budowlany, kamienie, ziemia. Wykonawca kanalizacji przyznał, że zwoził tam ziemię po uzgodnieniu z właścicielami, głównie Lucyną Kwiecień.

Kolejne instytucje zostały zaangażowane w sprawę. Przedstawicie Parków Jurajskich nie dostrzegli w tym problemów. Hydrolog stwierdził, że stosunki wodne nie zmieniły się. A inspektorat nadzoru budowlanego uznał, że nasyp to nie jest budowla i odesłał sprawę do gminy.

- Niezależnie jaka decyzja została wydana, to któraś ze stron odwoływała się - zaznacza wójt. - Mimo, że jedną ze stron jest pani sołtys, to nikt nie był tu traktowany w specjalny sposób - zastrzega, bo takie zarzuty padają.

Bogusław Król wydał decyzję: odmówił usunięcia nasypu. Calikowie odwołali się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które utrzymało w mocy decyzję wójta. Potem wnioskowali o sprostowanie tej decyzji, a w końcu odwołali się, ale wciąż do SKO, które w styczniu tego roku odpowiedziało, że odwołanie przysługuje do sądu. Na to było za późno, bo minął termin.

Zapisy w planie zagospodarowania gminy Zielonki mówią, że na działkę można nawieźć do 1 metra ziemi, bo wówczas jest to niwelacja terenu. Choć są wyjątki, jeśli nie robi się szkody u sąsiadów. W Woli Zachariaszowskiej w niektórych miejscach nasyp przekracza metr.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski