Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna z dżihadystami wymaga jedności, ale też przebiegłej dyplomacji

Rozmawiał Remigiusz Półtorak
Prof. Janusz Danecki
Prof. Janusz Danecki Polska Zbrojna / Seweryn Sołtys
Rozmowa. Rozmowa. Prof. JANUSZ DANECKI, arabista z Uniwersytetu Warszawskiego i wybitny znawca tematyki bliskowschodniej – o tym, jaką politykę należy prowadzić, aby wygrać z dżihadystami z Państwa Islamskiego.

– Jak Pan ocenia strategię Baracka Obamy, który zmienił ton w sprawie wojny w Iraku? Można nawet powiedzie być – o 180 stopni.

– Ja bym tak nie powiedział. To nie jest całkowita zmiana amerykańskiej polityki w Iraku. Obama wydaje się ostatnio bardziej agresywny w stosunku do Państwa Islamskiego, ale przecież działania, które były podejmowane dotychczas, wcale nie różnią się rażąco od zapowiedzi, które słyszymy. Istotne natomiast jest to, że bojownicy islamscy będą atakowani również w Syrii.

- Nowy rząd w Bagdadzie może powstrzymać ekspansję dżihadystów?

– Problem polega na tym, że konflikt wewnętrzny w Iraku, między szyitami a sunnitami, jest bardzo poważny. Narastał od wielu lat i doprowadził do tego, że armia Państwa Islamskiego nagle zaczęła mieć szanse zajęcia olbrzymich terenów. Dzisiaj ten konflikt nie zostanie rozwiązany automatycznie tylko dlatego, że nowy rząd otrzyma wsparcie od zachodnich mocarstw czy niektórych państw Zatoki Perskiej. Choć trzeba przyznać, że obecny gabinet, w większości szyicki, jest jednak bardziej umiarkowany niż rząd premiera Malikiego.

- Napięcia na tle wyznaniowym wśród dotychczasowych władz były widoczne, nierzadko podsycał je sam Maliki. Myśli Pan, że nowy szef rządu Al-Abadi ma taką osobowość, aby zjednoczyć wokół siebie sojuszników do walki przeciwko ekstremistom?

– Na razie chyba nikt nie wie, czy uda się uformować jednolity front wobec bojowników islamskich. A to nie jest takie proste, bo wymaga przebiegłej dyplomacji i wykorzystania różnych sił, które działają w Iraku. Także plemiennych, o których często zapominamy, mimo że mają bardzo duże znaczenie. Czy Al-Abadi może coś zrobić?

To zależy w największym stopniu od tego, czy jest w stanie zapanować nad wojskiem i służbami specjalnymi. Pamiętajmy, że to m.in. kilkaset tysięcy ludzi, którzy się rozpierzchli, bo zaczęli zadawać pytania: „po co mamy zabijać naszych braci sunnitów?”. I stanęli po przeciwnej stronie. To jest być może poważny problem, bo nie dotyczy tylko siły militarnej, ale – mówiąc obrazowo – pozyskania ludzkich dusz.

- Dlatego odbudowa irackiej armii wydaje się dzisiaj najpoważniejszym wyzwaniem?

– Pytanie dotyczy tego, czy armia zostanie zjednoczona i czy wszystkie jej elementy będą widziały w dżihadystach wspólnego wroga. Na razie tak nie jest. Kurdowie i szyici nie mają wątpliwości, ale sunnici rozumują inaczej.

- Mówi Pan o poważnych rozbieżnościach między szyitami a sunnitami. Co jeszcze przyczyniło się do wzrostu znaczenia dżihadystów z Państwa Islamskiego?

- Pamiętajmy, że Państwo Islamskie Iraku i Wielkiej Syrii powstało w Syrii. Pierwotną przyczyną jego powstania była opozycja wobec Baszara Al-Assada, wspierana i zbrojona m.in. przez państwa europejskie i Stany Zjednoczone. Z tej opozycji wyłonili się dżihadyści uzurpujący sobie państwo, które zajęło północno-wschodnią Syrię. Gdy nadarzyło się okazja, wyruszyli w stronę Iraku. Granice mieli otwarte, bo armia syryjska nie była w stanie ich bronić. W Iraku zaś bojownicy znaleźli taki grunt, który był podatny na ekspansję.

- Czy bardziej twarda postawa Obamy wobec Assada przed rokiem za użycie broni chemicznej zmieniłaby sytuację?

- Problem polega na tym, że gdyby do tego doszło najpewniej Państwo Islamskie oficjalnie panowałoby już w Syrii, a miejsce Assada zająłby lider dżihadystów Al-Bagdadi. Moim zdaniem, akurat w tym przypadku polityka amerykańska okazała się racjonalna, bo scenariusz, o którym mówię był całkiem realny.

Po prezydencie Syrii władzę przejąłby najsilniejsi gracze wśród opozycji, a wtedy już byli nimi zyskujący na znaczeniu ekstremiści islamscy. Wniosek wydaje się dość prosty: zyskaliby popularność, bo są antyszyiccy, a Assad jest kojarzony z szyitami.

- Wróćmy do obecnej sytuacji. Amerykanom uda się zbudować większą koalicję przeciwko dżihadystom?

– Myślę, że tak, bo w zasadzie wszyscy są przerażeni i epatują nas islamskim terroryzmem. Wszystko zależy jednak od tego, jak ta koalicja będzie działać. Bo jak ma wchodzić tak, jak na początku ubiegłej dekady do Iraku czy Afganistanu, czyli jak słoń do składu porcelany, to tylko narozrabia, a ekstremiści i fundamentaliści będą dalej rosnąć w siłę.

- Tylko, że tak czy inaczej to jest znowu wojna na lata.

– Pewnie tak.

- Iran może odegrać znaczącą rolę w tym konflikcie? Wczoraj rzecznik szefa dyplomacji sceptycznie odniósł się do amerykańskich planów skutecznego uderzenia w dżihadystów.

– Temu akurat nie można się dziwić. Iran nie ma za co lubić Amerykanów, którzy często zachowują się wobec tego państwa w sposób nieakceptowalny, zarzucając mu różne niecne działania. Tymczasem może i one są niecne z punktu widzenia Waszyngtonu, ale już polityki bliskowschodniej – niekoniecznie.

Myślę, że słowo „sceptycznie” jest tu właściwe, Iran nie jest przeciwny, ale pewnie wolałby, gdyby ktoś zapytał go o zdanie, jak można rozwiązać ten problem. Inna sprawa, że zrobił nam się poważny galimatias. Iran jest w końcu sojusznikiem Syrii, a ta kolei może liczyć na wsparcie Rosji. Nikt chyba nie ma pomysłu jak wyjść z tego błędnego koła.

- A Polska powinna się poważnie angażować w ten konflikt?

– Powinniśmy mieć przede wszystkim jakąś strategię dyplomatyczną. Problem w tym, że nie mamy dyplomatów, którzy by się na tym znali. Starsze pokolenie odeszło, a nowe jest dosyć marne pod względem zainteresowania Bliskim Wschodem. Świat, którzy widzimy, to wyłącznie Ukraina i Rosja. Dlatego lepiej nie angażujmy się.

Chyba, że chcemy robić biznes: wysyłamy żołnierzy, którzy mogą być wykorzystani choćby w amerykańskich łodziach podwodnych w zamian za to, że oni nam zniosą wizy. Wtedy mógłbym to zrozumieć. Ale nie na takiej zasadzie, że posyłamy daleko swoich żołnierzy i potem nic z tego nie mamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski