"Wnuczkowie" coraz sprytniejsi

   - Zdumiewa łatwowierność, z jaką ludzie traktują oszustów. Mieliśmy do czynienia z przypadkiem, kiedy pewne małżeństwo przekazało 28 tysięcy złotych goszczącej przejazdem osobie, która miała je dostarczyć ich siostrzenicy, mieszkającej w Warszawie, a która wcześniej poprosiła telefonicznie o pożyczkę. Sprawców tego oszustwa udało się zatrzymać, wciąż jednak pojawiają się kolejni - mówi Danuta Tylko, rzeczniczka KP Policji.
   Kilka dni temu do jednej z mieszkanek Myślenic zadzwonił - podając się za jej wnuka - oszust. Gdy poprosił o pożyczenie pewnej kwoty, kobieta zdając sobie sprawę z tego, że ma do czynienia z oszustem, zakończywszy rozmowę z nim zadzwoniła pod numer 997. Funkcjonariusz zapewnił ją, że policja jest na tropie oszusta, a ona sama może przyczynić się do jego zatrzymania dając mu pieniądze, których żąda. Dodał też, że im wyższa będzie to kwota, tym większą karę poniesie oszust. Po takich zapewnieniach kobieta wydała oszustowi 4 000 zł. Po kilku dniach, gdy z policji nikt się do niej nie zgłosił, zadzwoniła ponownie na numer alarmowy. Okazało się, że w komendzie nikt nie wie o sprawie, a podająca się wcześniej za funkcjonariusza osoba to oszust, który najprawdopodobniej "wpiął się" w jej linię telefoniczną.
   - Apelujemy o zachowanie czujności zarówno w kontakcie telefonicznym, jak i bezpośrednim z osobami podającymi się za policjantów. Każdy z funkcjonariuszy, nawet wtedy, jeśli jest umundurowany, ma obowiązek podania imienia, nazwiska i stopnia, a także okazania legitymacji służbowej z tak zwaną blachą, czyli metalową gwiazdą - mówi Danuta Tylko. - W razie jakichkolwiek wątpliwości radzimy skontaktować się z komendą w celu zweryfikowania danych podawanych przez funkcjonariusza.
   Policja prosi też o przekazywanie informacji o wszelkich przypadkach manipulowania przez obce osoby przy przewodach telefonicznych w skrzynkach rozdzielczych.
(KAR)